70 lat konwencji o uchodźcach. Niewykorzystany potencjał
28 lipca 2021Obrona praw człowieka jest pasją Hamado Dipamasa, która pochłania go każdego dnia od kiedy uciekł przed przemocą polityczną ze swej ojczyzny Burkina Faso. Było to 20 lat temu, gdy jako młody student, wraz w z wieloma innymi, sprzeciwił się dyktaturze Blaise Comparoe, który twardą ręką rządził krajem przez 27 lat, aż został obalony przez powstanie ludowe w 2014 roku. Dipama przypadkowo i okrężną drogą trafił do swojej nowej, drugiej ojczyzny – stolicy Bawarii, Monachium.
„Dlaczego nie jestem chroniony?”
- Gdy byłem w trakcie ucieczki, nie wiedziałem o konwencji genewskiej o uchodźcach – mówi Dipama w rozmowie z DW. – Na globalnym południu o tym się nie mówi, ludzie mają niewiele informacji na ten temat. Gdy Dipama dotarł do Europy musiał się z tym zmierzyć. - Dlaczego niektórzy ludzie są chronieni, a ja nie, chociaż mogłem objaśnić wszystko o mojej sytuacji w Burkina Faso? – mówi Dipama.
Konwencja genewska dotycząca statusu uchodźców to niezbędna podstawa międzynarodowej ochrony uchodźców. Definiuje, kto jest uchodźcą i jakie ma prawa i obowiązki. Prawo do tego statusu ma każda osoba, która „na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami państwa, którego jest obywatelem, i nie może lub nie chce z powodu tych obaw korzystać z ochrony tego państwa”.
Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła dokument 28 lipca 1951 roku w Genewie, kilka lat po II wojnie światowej oraz w obliczu narastających napięć między Wschodem a Zachodem. Najpierw ograniczała się ona do ochrony głównie europejskich uchodźców bezpośrednio po wojnie. Aby dopasować ją do zmieniającej się sytuacji na świecie, w 1967 roku przyjęto protokół rozszerzający obszar działania konwencji. 149 państw podpisało jeden bądź oba te dokumenty.
Ciągle ważna konwencja
Do dziś konwencja genewska odgrywa ważną rolę. Jest jedynym dokumentem, który zobowiązuje państwa do ochrony uchodźców, mówi Susan Fratzke, analityczka w Migration Policy Institute w Brukseli. Jak wskazuje, dziś ludzie zmuszeni są do opuszczenia swoich domów z innych powodów niż w okolicznościach zimnej wojny. Upadają rządy, wrogie sobie grupy walczą o władze, załamuje się gospodarka w krajach ojczystych i nie mogą wyżywić swoich rodzin. – Żaden z tych powodów nie jest uwzględniony w konwencji genewskiej. Ale nie znaczy to, że stała się bezużyteczna. Musimy myśleć i być kreatywni, aby odpowiedzieć na potrzeby ludzi – mówi Fratzke w rozmowie z DW.
Już 30 lat temu urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców (UNHCR) zdawał sobie sprawę z tego, że migranci gospodarczy to nowe wyzwanie. - To ludzie, którzy nie uciekają przed prześladowaniami, ale w nadziei na lepsze życie – powiedział w 1991 roku ówczesny zastępca Wysokiego Komisarza Douglas Stafford w wywiadzie z DW. – Niebawem będziemy musieli bardziej ostrożnie podchodzić do problemu migrantów gospodarczych – dodał. Jednak również po 30 latach ucieczka z powodów gospodarczych nie uprawnia do uzyskania statusu uchodźcy.
Krajom afrykańskim brakuje środków
Dziś niektóre kraje afrykańskie należą do państw, które przyjmują najwięcej uchodźców. Prawie każdy kraj tego kontynentu podpisał konwencję genewską. Jak mówi Fratzke, wiele państw poszło o krok dalej, podpisując konwencję o uchodźcach, przyjętą w ramach Organizacji Jedności Afrykańskiej (OAU). Dzięki temu przyznają one uchodźcą „legalne prawa, które nie są uwzględnione w konwencji genewskiej”.
Także Abiy Ashenafi, kierujący wydziałem do spraw migracji w Centrum Praw Człowieka na Uniwersytecie w Pretorii w Republice Południowej Afryki uważa, że dzięki konwencji OAU można rozwiązać problemy, wynikające ze zbyt wąskiej definicji uchodźcy w konwencji genewskiej. Zdaniem obojga ekspertów kłopotem pozostaje jednak wdrożenie tych zapisów, bo wielu krajom w Afryce, które przyjmują uchodźców brakuje zasobów i same są narażone na trudności gospodarcze.
Zbyt mało woli politycznej
Konwencja genewska nie nadąża za swoim potencjałem. Brakuje współpracy międzynarodowej, bo nie ma wiążących zobowiązań, ocenia Ashenafi w odpowiedzi na pytania DW. – Musi istnieć coś w rodzaju wiążącej normy w tej sprawie. Tego można dokonać poprzez reformę ONZ-owskiej konwencji o uchodźcach – dodaje.
Jego zdaniem luką konwencji jest to, że nie przewiduje ona mechanizmu odwoławczego dla uchodźców przeciwko krajom przyjmującym.
Według Fratzke w konwencji zapisane jest, że uchodźcy nie mogą zostać odesłani do kraju, w którym są prześladowani. Mogą swobodnie poruszać się w kraju przyjmującym, iść do pracy i szkoły. Ale „konwencja nie jest organem wdrażającym” – zauważa ekspertka. - Każde państwo, które ja podpisało musi zakorzenić swe zobowiązania wynikające z konwencji w odpowiednich ustawach azylowych – dodaje. Problem polega na tym – ocenia Fratzke – że „wiele krajów nie ma woli, bądź nie jest w stanie tego zrobić”. W konsekwencji uchodźcom trudno otrzymać ochronę, chociaż według konwencji mają do tego prawo.
Konwencję trzeba respektować i odnowić
Hamado Dipama uważa, że rzeczywiste działania mocno odbiegają od konwencji, a praktyki deportacyjne często budzą wątpliwości. Na przykład wtedy, gdy Niemcy odsyłają już dobrze zintegrowanych ludzi do niestabilnych krajów ojczystych. Dipama dobrze zna strach przed deportacją. Przez dziewięć lat żył w Niemczech jako tolerowany uchodźca i walczył, by go nie deportowano. W 2014 roku dostał zezwolenie na osiedlenie się, a miesiąc temu złożył wniosek o obywatelstwo. – Nie był to dla mnie łatwy krok, bo muszę oddać paszport Burkina Faso – przyznał. Od 2007 Dipama jest rzecznikiem Bawarskiej Rady ds. Uchodźców i założył koło panafrykańskie, które zajmuje się problemami osób czarnoskórych. Czego życzyłby sobie na przyszłość? – Nie trzeba stawiać wygórowanych żądań. Państwa powinny robić tylko to, pod czym podpisały się przyjmując konwencję oraz znowelizować dokument, aby uchodźcy z dzisiejszych krajów problemowych mieli większą ochronę – podkreśla.