Autor karykatur Mahometa w "Die Welt": Życie z fatwą
9 września 2010Kurt Westergaard twierdzi, że próbował wytłumaczyć muzułmanom, że "jeśli przedstawiamy ich podobnie jak duńskich polityków i inne grupy społeczne, wykorzystując przy tym elementy satyry, to jest to przecież dobry znak; to znaczy, że muzułmanie stali się częścią społeczeństwa; że są z nim zintegrowani.(...) Ale wielu muzułmanów tego nie rozumie, albo nie chce zrozumieć. Żądają przeprosin. Nie mają żadnego głębszego stosunku do demokracji i wolności"
Westergaard dodaje, że w Ameryce spotkał się z podobnymi reakcjami wśród muzułmańskich studentów na Uniwersytecie Yale (w New Haven, w stanie Connecticut, przyp. red.); że oni też domagali się od niego przeprosin.
Zapytany o to, czy bywają też muzułmanie, którzy rozumieją jego intencje odpowiada, że "bywają, choć w debacie publicznej są raczej nieobecni. Nie piszą też listów do redakcji. Gdy z nimi rozmawiałem, to przeważnie krótko. Właściwie tylko mi grozili i życzyli, żeby mnie jak najszybciej pochłonęły ognie piekielne".
Życie pod policyjną ochroną
Na pytanie jak mu się żyje, satyryk uśmiecha się: "Mam ochroniarzy. Stali się moimi przyjaciółmi. Czuję się z nimi bezpiecznie". Dodaje z przekąsem, że kiedyś był zwykłym rysownikiem prasowym: "Wykonałem tysiące rysunków; w tym wiele satyrycznych. Strona chrześcijańska zarzuciła mi bluźnierstwo. Ale chrześcijanie nie czyhają na moje życie".
Kiedy w 2006 roku Kurt Westergaard został skonfrontowany z falą oburzenia w świecie muzułmańskim grożono mu, gazecie, rządowi i firmom. W 2007 roku został ewakuowany wraz z żoną. Przez osiem miesięcy mieszkał w domu należącym do tajnych służb.
Westergaard przyznaje, że w okresie kryzysowym towarzyszyło mu uczucie gniewu. "Przecież wykonywałem tylko swoją pracę. Po czym zaczęto mi grozić w moim własnym kraju, w moim własnym domu. Musiałem zniknąć, musiałem się ukrywać, żyć jak w więzieniu. Mam jednak szczęście mieć żonę, która mnie popiera i się ze mną solidaryzuje. To mi dodaje sił. I oczywiście mam swoją rodziną i tajne służby; tak, tajne służby, które chronią i wspierają mnie i rodzinę".
Granice wolności słowa
Dla Werstergaarda nie ma wolności bez wolności słowa. Satyra jest dla niego zawsze prowokacją. "Picasso malował Guernicę, która została zbombardowana przez hitlerowców. We Francji, będącej pod okupacją nazistów, malarz spotkał oficera Luftwaffe, który go zapytał: "Ach to Pan był tym, który zrobił Guernicę?" Picasso odparł: "Pan zrobił Guernicę".
To w precyzyjny sposób odzwierciedla jego twórczość artystyczną: "Zabija się w imieniu Mahometa. To jest sednem mojego rysunku. Nie ponoszę winy za zabitych" - podkreśla.
"Nie boję się"
Westergaard twierdzi, że nie boi się. "Moja żona i ja wyszliśmy z dołka. W konspiracyjnych domach służb tajnych, w czasie ponurej, deszczowej zimy, byliśmy oczywiście zdeprymowani. Ale mamy to za sobą. Mieć humor znaczy, że człowiek w każdej sytuacji potrafi się śmiać" - wyjaśnia.
Die Welt / Iwona Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek