Beate Zschaepe dalej milczy. Bilans trzech miesięcy procesu NSU
6 sierpnia 2013Prokuratura zarzuca Beacie Zschaepe, głównej oskarżonej w procesie NSU - skrajnie prawicowego ugrupowania „Narodowosocjalistyczne Podziemie” - współudział w dokonaniu dziesięciu zabójstw w okresie 2000 - 2007; dziewięć ofiar było tureckimi i greckimi imigrantami, mieszkającymi i pracującymi w Niemczech, jedna to niemiecka policjantka.
Akt oskarżenia zarzuca Beacie Zschaepe "podstępne morderstwa z najniższych pobudek", jako współsprawczyni. Liczne, dotychczasowe przesłuchania świadków potwierdzają akt oskarżenia. Zadaniem Zschaepe było stwarzanie pozorów normalności w otoczeniu dwóch domniemanych, głównych sprawców Uwe Boehnhardta i Uwe Mundlosa, umożliwiające dokonanie przestępstw. Jak twierdzą świadkowie pielęgnowała ona dobre kontakty z sąsiadami i kryła poczynania swych kompanów opowiadając w otoczeniu o ich rzekomej pracy zawodowej.
Brak dowodów
Do tej pory nie ma dowodów, są tylko poszlaki, co do roli, jaką Zschaepe odgrywała w NSU. Bierze się to stąd, że inny oskarżony, Holger C., mający bardzo dobre rozeznanie w neonazistowskich kręgach, zrobił tylko krótkie zeznanie. Najtwardszy jest tylko dowód na dokonanie jedynego czynu, przypisywanego 38-letniej neonazistce: oskarżenie, że to ona podpaliła w listopadzie 2011 r. mieszkanie w Zwickau, gdzie mieszkało całe trio, czym wywołała zagrożenie życia wielu osób. Potwierdzają to zeznania kilku świadków i biegłych. Za taki czyn grozi kara kilku lat więzienia.
Sama Zschaepe milczy uparcie od pierwszego dnia procesu podczas rozpraw, rozmawia natomiast ze swoimi adwokatami i z pilnującymi ją policjantami. Można odnieść wrażenie, jakby cała rozprawa jej w ogóle nie dotyczyła.
Są obserwatorzy, ale nie ma tłumów
Proces w Monachium budził, jeszcze zanim się zaczął, ale także tuż po rozpoczęciu, wielkie zainteresowanie mass mediów, niemieckich i zagranicznych. Prasa jest obecna każdego dnia rozpraw; poza tym miejsca dla publiczności zajmują grupy młodych ludzi, tureccy imigranci, rodziny ofiar, niemieccy emeryci. Rzadko kiedy pojawia się ktoś z kręgu prawicowych ekstremistów. Cała afera z niesprawiedliwym przydzielaniem akredytacji przedstawicielom prasy na zbyt ciasnej, jak twierdzono, sali rozpraw, a szczególnie nieuwzględnienie tureckich mediów, rozwiała się w praktyce.
Rodziny ofiar zabójstw NSU i osoby ranne w wyniku zamachów bombowych, dokonywanych przez to ugrupowanie reprezentowane są przez dwóch adwokatów.
Sędzia bez większej empatii
Wszyscy patrzą oczywiście na ręce głównemu sędziemu Manfredowi Goetzlowi, który wywołał kontrowersje jeszcze, zanim proces się zaczął, w trakcie przydzielania miejsc przedstawicielom prasy. Na sali rozpraw dochodzi do potyczek słownych adwokatów oskarżonych i adwokatów pobocznych oskarżycieli. Lecz sędzia Goetzl co i raz zadziwia wszystkich znakomitą znajomością akt sprawy i prowadzi rozprawy bardzo suwerennie i rozważnie, zdobywając uznanie uczestników procesu. Mówi się tylko, że przesłuchując świadków przejawia niekiedy mało empatii.
Chronią się milcząc
Jedynym ze współoskarżonych, który złożył wyczerpujące zeznania jest Carsten S., który dostarczył broni, przy pomocy której dokonywano zabójstw. Holger G., który dostarczył mordercom "lewe" dokumenty, złożył krótkie, częściowe zeznanie i od tego czasu milczy. Ani słowa nie chce zeznać także były funkcjonariusz NPD Ralf Wohlleben, przebywający jeszcze w areszcie śledczym. Obciążyły go znacznie zeznania Carstena S. Zeznawać nie chce także Andre E., oskarżony o wspieranie NSU.
Sędzia wyznaczył dni rozpraw do końca 2014 roku, lecz można się spodziewać, że proces będzie trwał jeszcze dłużej. Jak podaje "Spiegel" Prokuratura Federalna szacuje koszty procesu na 20 mln euro.
afp / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek