Branża samochodowa pod presją. Słabe obroty i niepewność
6 sierpnia 2019– Mieliśmy kilka super lat, ale teraz zabawa się skończyła – tak ekspert Peter Fuss z firmy doradczej E&Y ironicznie opisuje aktualną sytuację branży samochodowej i jej poddostawców. Najważniejsze rynki zbytu: Europa, Stany Zjednoczone i Chiny kręcą się miejscu albo wrzuciły wręcz bieg wsteczny. Rynek tych trzech regionów świata chłonie 70 proc. światowej produkcji samochodów. Szczególnie słabość najważniejszego wschodzącego rynku, Chin, odbija się na bilansach koncernów samochodowych. Kulejący biznes w Chinach przyszedł dla branży nie w porę – podkreśla Elmar Kades z firmy doradczej AlixPartners w rozmowie z DW. W roku 2017 sprzedano 28 mln samochodów wyprodukowanych na chiński rynek. W roku 2019 będzie to może jeszcze tylko 25 mln. Tak dużego spadku nie było w ostatnich 20 latach.
Efekt domina
Mniejszy popyt na samochody oznacza także mniejszy popyt na części produkowane przez poddostawców. Najwięksi z nich, notowani na giełdzie branżowi giganci jak Continental i Schaeffler odpowiednio obniżyli swoje oczekiwania na bieżący rok. Także Bosch nastawia się na chudsze lata, przede wszystkim przez zmierzch kwitnącego niegdyś sektora silników diesla. Coraz bardziej prawdopodobne stają się zwolnienia pracowników.
Firmy dostarczające podzespołów do silników spalinowych znajdują się pod szczególną presją. Firma Mahle ze Stuttgartu, jeden z 20 największych na świecie poddostawców branży samochodowej, zwalnia ludzi i zamyka jedną ze swoich fabryk. Podobnie złe wieści przychodzą z Boeblingen, gdzie Eisenmann, producent lakierów karoseryjnych ogłosił niewypłacalność. Obok problemów koniunkturalnych firmę pogrążyły straty poniesione w kilku dużych projektach.
Największy przełom w historii branży
Przemysł samochodowy stoi przed największi przemianami w swojej historii – podkreśla Stefan Wolf, szef firmy ElringKlinger i jednocześnie prezes zrzeszenia pracodawców z Suedwestmetall. Jego firma oferuje obok rozwiązań dla silników spalinowych także technikę ogniw paliwowych i akumulatorowych. Fakt, że Volkswagen w przyszłości całkowicie stawia na produkcję samochodów napędzanych elektrycznie, Wolf, będący zagorzałym zwolennikiem ogniw paliwowych, uważa za „absolutnie błędne”.
245 miliardów niezbędnych inwestycji
Wyzwania stojące przed branżą samochodową są jednak potężne. Nie dość, że rynek słabnie, potrzebne są zmasowane inwestycje w nowe rodzaje napędu i stworzenie odpowiedniej infrastruktury – koszty sumują się do co najmniej 200 mld euro. Suma ta potrzebna będzie w najbliższych pięciu latach na nowe rozwiązania technologiczne w kierunku napędu elektrycznego, produkcji i marketingu dla 300 planowanych nowych modeli "elektryków". Do tego dochodzi jeszcze 45 mld euro na rozwój systemu pojazdów autonomicznych.
Niemcy. Rośnie popyt na samochody elektryczne
Jak wynika z obliczeń w analizie „Global Automotive Outlook 2019” firmy doradczej AlixPartners, branża tylko w te dwie dziedziny od roku 2019 do 2023 musi zainwestować ponad 245 mld euro. Autor analizy, Elmar Kades, podkreśla, że ten największy przełom w historii branży nie oznacza tylko samych przegranych. Dobre interesy będą bowiem robić producenci akumulatorów czy elementów oprogramowania i czujników. Będą oni mieli dwucyfrowy wzrost i będą musieli zadbać o to, by nadążyć z dostawami. Natomiast firmy oferujące tylko i wyłącznie podzespoły do silników spalinowych, muszą być przygotowane na to, że ich biznes będzie się powoli kurczył. Pomimo tego eksperci zaznaczają, że firmy poddostawcze mają jedną zaletę wobec innych branż: technologiczne przejście na inne rodzaje napędu nie jest tak szybkim procesem jak np. w branży telefonów komórkowych, gdzie w ciągu bardzo krótkiego czasu może nastąpić całkowita zmiana palety produktów.