Cipras w Moskwie – cios w próżnię [KOMENTARZ]
9 kwietnia 2015W stosunkach z Unią Europejską Aleksis Cipras nie pokazał jak dotąd przede wszystkim jednego – że jest zdolny do nauki. Od przejęcia w styczniu funkcji premiera prezentuje swoim gotówkodawcom ciągle tę samą mieszankę krnąbrności, utraty poczucia rzeczywistości i agresji. Może wizyta u Władimira Putina pomoże mu nareszcie spojrzeć prawdzie w oczy. Bo też Cipras przeliczył się, i to gigantycznie. Poszedł na całość i wyłożył na stół swoje ostatnie polityczne karty – by wrócić do domu z pustymi rękoma.
Szef greckiego rządu był gotów postawić pod znakiem zapytania swoją zgodę na przedłużenie sankcji wobec Moskwy a tym samym podważyć solidarność w UE, by tylko zjednać sobie swego nowego przyjaciela i dobroczyńcę. Chciał pokazać Europejczykom, że ma do dyspozycji jeszcze inne opcje, poza bolesnymi pertraktacjami z Brukselą na temat zobowiązań i reform, które położyłyby kres jego palącym problemom finansowym. Cwanemu lisowi na Kremlu dał się przy tym ośmieszyć i wymanewrować. Kto chce się zadawać z Putinem, nie powinien pozbywać się od razu wszystkich swoich atutów – podczas wizyty Ciprasa w Berlinie dwa tygodnie temu jasno dała mu to do zrozumienia Angela Merkel.
Putin bardziej cwany niż Cipras
Można mieć wrażenie, że Aleksis Cipras z uporem maniaka sam chce doświadczyć wszystkiego, co złe i to w szczegółach. Zgodnie ze starą grecką tradycją potłukł całą porcelanę. Swoją wizytą w Moskwie w najbardziej nieodpowiednim czasie zirytował szefa KE Junckera, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Schulza i wszystkich europejskich partnerów, tylko po to, by nie zyskać od Putina niczego poza ciepłymi słowami i mglistymi obietnicami. Nie wystarczyło nawet na to, by Cipras triumfalnie mógł wrócić do Aten i zakomunikować swoim rolnikom koniec rosyjskiego embarga na import greckich brzoskwiń.
Bo też wiosenne rozrzewnienie w Moskwie, grecko-rosyjski rok kultury i podkreślanie wspólnych, religijnych korzeni nie wystarczą na zapłacenie przez grecki rząd ani blisko pół miliarda euro IWF, ani w przyszłym tygodniu zastraszająco wysokiej ssumy 2,4 mld euro na refinansowanie krótkoterminowych obligacji. Zaloty Grecji do Moskwy, i stawianie pod znakiem zapytania sankcji Władimir Putin sprytnie storpedował: zrozumiałe, że Grecja musiała przyłączyć się do europejskich sankcji, niestety wobec podjętych w rewanżu kroków, nie można robić wyjątku dla jednego kraju UE. Możliwa jest jednak ściślejsza kooperacja w rolnictwie poprzez rosyjsko-greckie spółki – w najlepszym wypadku jest to mało konkretna obietnica jakichś joint venture-kołchozów.
To samo odnosi się do tak podkreślanej, znaczącej roli Aten w przyszłym zaopatrzeniu Europy w rosyjski gaz: budowa gazociągu Turkish Stream i zaangażowanie Grecji są jeszcze daleką przyszłością. Projekt będzie potrzebował lat, do chwili jego realizacji politycznie może się znowu dużo zmienić. Grecy potrzebują jednak konkretnych projektów dla ożywienia ich gospodarki i to nie kiedyś tam za pięć lat, tylko teraz. Potrzebują też przede wszystkim pieniędzy, bardzo dużo pieniędzy i to bardzo szybko.
Premier grecki grał wysoko i przegrał
Aleksis Cipras postawił wszystko na jedną kartę i przegrał. Nawet, jeżeli w pierwszych reakcjach z Brukseli dominująca w ostatnich dniach retoryka świętego oburzenia nieco przycicha: w następnych dwóch tygodniach szef greckiego rządu musi usiąść przy jednym stole właśnie z tymi, których swoją podróżą do Moskwy kolejny raz doprowadził do białej gorączki. W Brukseli i u Angeli Merkel w Berlinie spotkał się z solidarnością i zrozumieniem, a zareagował swoistą młodzieńczą zadziornością. W chwili, gdy zaufanie między Atenami a wierzycielami i dawcami pieniędzy znowu miało zostać odbudowane, Cipras raz jeszcze okazuje się niesolidny i nieobliczalny.
Ale miliardowa pomoc, której Ateny tak gwałtownie potrzebują, musi przyjść od europejskich partnerów. Władimir Putin – zgodnie z oczekiwaniami – wyraźnie dał do zrozumienia, że nie będzie robił żadnych prezentów i nie zamierza brać odpowiedzialności za bankrutującą Grecję. Moskiewska wiosenna wycieczka nie przyniosła greckiemu premierowi niczego, poza krótkim, półgodzinnym poczuciem dumy, że jest na Kremlu poważanym gościem. W swobodnej interpretacji Talleyranda: to gorzej niż błąd, to głupota.
Barbara Wesel / tł. Elżbieta Stasik