Czy Grekom należą się reparacje wojenne?
8 kwietnia 2015"Handelsblatt" pisze: "Terapia szokowa nie była jak dotąd naprawdę skuteczną metodą, by osiągnąć jakiś cel na międzynarodowym parkiecie. A już na pewnie nie wtedy, kiedy jest się przypartym do muru. Ale Grecja wciąż jednach bezceremonialnie tego próbuje. Obecnie grecki rząd po raz pierwszy przedstawił swoje wyobrażenie co do konkretnej wysokości roszczeń z tytułu reparacji wojennych i zwrotu kredytu: 278 mld euro. Jest to jawny szyfr polityczny: jest to prawie tyle, co wysokość zobowiązań Grecji wobec wierzycieli. Ateny mogłyby zacząć szarżować, otworzyć stare rachunki, pociągnąć Niemcy przed sąd i zdać się na wolę Bożą i długotrwałe procesy sądowe. Czy byłoby to jednak rozsądne mając na względzie katastrofalną sytuację greckiego budżetu i absolutnie konieczną dobrą wolę Europejczyków, a już szczególnie najsilniejszych finansowo Niemców?"
"Muenchner Merkur" zaznacza, że "Z pewnością grecki rząd ma jak najbardziej prawo domagać się zadośćuczynienia. Inną kwestią jest jednak, czy w tak delikatnej sytuacji można prezentować tak śmiały rachunek zgodnie z mottem "świeże pieniądze za umorzenie moralnej winy". Takie postępowanie jest niegodne partnerów. Lewicowo-prawicowy rząd Ciprasa spycha się coraz bardziej na boczny tor. Na tej drodze eurostrefa nie powinna już partii Ciprasa rzucać żadnych kłód pod nogi".
"Berliner Zeitung" jest zdania, że "Bardzo szybko można dojść do wniosku, że Grecy powinni się wreszcie skoncentrować na doprowadzeniu do porządku swoich finansów i gospodarki, by móc zacząć ściągać od ludzi podatki i skłonić ich w ogóle do płacenia, zamiast wciąż otwierać jakieś stare rachunki. Ale absolutnie nie do przyjęcia też jest wielkopańska maniera, z jaką Niemcy ogłaszają za załatwiony ten jawny konflikt, odrzucając jakąkolwiek rozmowę czy negocjacne na ten temat".
"Sueddeutsche Zeitung" twierdzi, że "Od strony moralnej jest to co najmniej niepokojące, kiedy nie wywiązuje się z dawnych zobowiązań. Kiedy we współczesnym świecie płaci się odszkodowanie za każdy wypadek drogowy, jak to możliwe, że nie płaci się odszkodowań ofiarom wojny. Spadkobiercy ofiar mogą przynajmniej oczekiwać, że spadkobiercy sprawców nie będą obojętnie chować się za kodeksem prawa, tylko, że okażą im nieco empatii. Nie chodzi o to, by na konto ateńskiego rządu przelać 279 mld euro. Iluzoryczna jest wiara w przeforsowanie takiego żądania. Bardzo na miejscu byłby jednak jakiś gest dobrej woli, czy to w formie fundacji, datku czy pomocy na rzecz odbudowy. Taki gest w myśl przeszłości mogłaby pomóc Grekom i Niemcom w rzeczywistym pojednaniu i angażowaniu się na rzecz teraźniejszości, bo ta jest i tak już wystarczająco skomplikowana".
"Landeszeitung" z Lueneburga pyta: "Czy można na jedną szalę rzucić winę a na drugą długi? Ateński rząd próbuje to akurat robić i nie wyjdzie mu to na dobre. Kto przedstawia tak horrendalne sumy roszczeń, zaprzepaszcza wszelkie naprawdę usprawiedliwione żądania - jak na przykład żądanie zwrotu przymusowego kredytu w wysokości 476 mld marek Rzeszy. Ten kredyt to rzeczywiście puszczony w niepamięć dług Niemiec. Błędem jest także by bilansować z jednej strony życie na kredyt, jakiemu od pokoleń hołdowali Grecy, z drugiej zaś niemieckie zbrodnie ludobójstwa, którym i tak nie da się zadośćuczynić żadną sumą. Ale przeszłość niesie w sobie nie tylko cenę konsekwencji ale także i naukę, jak Niemcy powinni podchodzić do greckich długów: w trosce o przyszłą wypłacalność dłużnika, zwycięzcy I wojny światowej umorzyli Niemcom w 1932 ich długi".
opr. Małgorzata Matzke