Decyzja o śmierci. Jak daleko powinna sięgać autonomia?
3 lipca 2023Czym jest godne umieranie? I kto o tym decyduje? Te pytania należą do najbardziej delikatnych, jakie może sobie zadawać społeczeństwo. W Niemczech Trybunał Konstytucyjny w 2020 roku zadecydował, że to przede wszystkim samodzielna decyzja każdego człowieka. Za najważniejszą maksymę uznano autonomię w umieraniu. Orzeczenie niemieckiego TK oznaczało radykalną zmianę. Wcześniej jakakolwiek forma eutanazji była w Niemczech zabroniona. Osoby, które chciały z niej skorzystać, musiały pojechać chociażby do Szwajcarii. Od 2020 roku w Niemczech stowarzyszenia legalnie oferują towarzyszenie osobie we wspomaganym samobójstwie lub pośredniczą w kontakcie z lekarzem. Teraz niemiecki parlament chce zakończyć nieuregulowaną dotąd sytuację i przyjąć w tej sprawie ustawę.
Ważne jest, by rozróżnić dwa rodzaje zakończenia życia: otrzymanie śmiertelnej dawki leku od innej osoby lub podanie jej sobie samemu. Różnica jest kluczowa: jeśli dana osoba sama stosuje infuzję, która kieruje śmiertelny lek do żył, korzysta ze wspomaganego samobójstwa. Jeśli natomiast na przykład lekarz poda osobie decydującej się na zakończenia życia lek, mówi się o aktywnej eutanazji, która w Niemczech jest nadal zabroniona. Inaczej jest na przykład w Holandii lub Luksemburgu, gdzie procedura ta jest dozwolona. W Portugalii z kolei dopiero niedawno parlament zgodził się na aktywną eutanazję.
Niezależnie od tego, czy jest mowa o metodzie czynnej czy biernej, świadome zakończenie życia występuje w uprzemysłowionych krajach Europy, Ameryki Północnej i Australii. – Są to kraje, w których ustawodawstwo odpowiednio się zmienia, ponieważ wartością dominującą jest autonomia. W innych krajach decyzje podejmowane są zbiorowo. Rodziny są w nie znacznie bardziej zaangażowane – tłumaczy Lukas Radbruch, jeden z czołowych niemieckich lekarzy medycyny paliatywnej. Zaznacza, że w tych krajach znacznie rzadziej dochodzi do wspomaganych samobójstw. Radbruch na co dzień ma do czynienia z umieraniem i pożegnaniem, zasiada także w komisji etyki i konsultuje się z kolegami na temat życzeń i cierpienia swoich pacjentów. Mówi, że nie zaproponowałby wspomaganego samobójstwa, bo nie mógłby tego pogodzić ze swoim rozumieniem zawodu lekarza, który ma szanować i chronić życie.
Autonomia aż do śmierci
Istnieje spory rozdźwięk między lekarzami, prawnikami, a także w całym społeczeństwie: czy autonomia jednostki powinna obejmować nawet własne umieranie? Trybunał Konstytucyjny w Niemczech odpowiada na tak postawione pytanie twierdząco. Warunkiem jest jednak to, że dana osoba podejmuje decyzję w sposób „dobrowolnie odpowiedzialny”. TK argumentuje, że w czasach, kiedy ludzie mogą swobodnie i niezależnie decydować o przebiegu swojego życia, nie można im tego odmówić w przypadku śmierci.
Jest to zasada, której Lea Koch jest wierna przez całe życie. Siedemdziesięcioletnia kobieta, która w rzeczywistości nazywa się inaczej, towarzyszy ludziom w ich odchodzeniu, asystuje w ich samobójstwie. Mało kto z jej otoczenia o tym wie. Robi to dopiero od 2020 roku, a więc od czasu, kiedy działalność ta jest bezkarna. – Gdybyś zapytała mnie trzy lata temu, czy będę to robić, powiedziałabym: nigdy – mówi.
Ale wtedy kobieta z porażeniem poprzecznym zapytała ją, czy mogłaby jej towarzyszyć w odchodzeniu. Po wypadku motocyklowym była poważnie chora. Lea Koch podkreśla, że był to dla obydwu kobiet niezwykle ważny czas, który zakończyła śmierć chorującej kobiety. Jej ostatnie słowa skierowane do Lei, brzmiały: „Dziękuję, dziękuję, dziękuję”.
Leę Koch do dziś wzrusza zaufanie, jakim obdarzają ją ludzie. Przyznaje, że w przypadku każdej osoby, której towarzyszy w umieraniu, zadaje sobie pytanie, czy postępuje właściwie. Zawsze jednak potrafi robić to w zgodzie z sobą samą i powiedzieć: „W pełni to wspieram”. Nie zdradza, ilu osobom towarzyszyła w ich śmierci, ale na jej tarasie pali się wieczna świeca ku ich pamięci. – Jak dotąd zawsze doświadczałam bardzo spokojnego towarzyszenia w odchodzeniu – mówi Lea Koch. Tłumaczy, że są to „bardzo przemyślane decyzje”.
„Słyszymy ogromną wdzięczność”
Stowarzyszenia i osoby, które oferują towarzyszenie podczas wspomaganego samobójstwa przez długi czas cieszyły się złą opinią w niemieckim społeczeństwie. Zarzucano im, że czerpią zyski ze śmierci, zarabiają na cierpieniu. Zmieniło się to nieco po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, chociaż wpływowe Kościoły w kraju nadal krytycznie postrzegają tę działalność. Obecnie w Niemczech działa kilka stowarzyszeń zajmujących się towarzyszeniem ludziom w odchodzeniu. Niektóre z nich ujawniają, ilu osobom towarzyszą w ich śmierci. W zeszłym roku „Verein Sterbehilfe” towarzyszyło 139 osobom we wspomaganym samobójstwie. „Deutsche Gesellschaft fuer Humanes Sterben" (DGHS) mówi o 229, przy czym ściśle rzecz biorąc, DGHS nie jest stowarzyszeniem poświęconym wspomaganym samobójstwom, ale organizacją ochrony pacjentów, która przede wszystkim doradza na przykład w zakresie DNAR (deklaracja podpisywana przez pacjenta w przypadku jego prośby o niepodejmowaniu przez lekarzy resuscytacji w momencie zatrzymania krążenia krwi lub oddechu), ale także organizuje towarzyszenie we wspomaganym samobójstwie dla swoich członków.
DGHS zaznacza, że postępuje bardzo dokładnie. Prowadzonych jest kilka rozmów z prawnikami i lekarzami, aby ustalić z absolutną pewnością, że dana osoba chce odejść z własnej woli. Od czasu decyzji niemieckiego TK stowarzyszenie to otrzymało wiele pozytywnych sygnałów od swoich członków i ich krewnych. – Wielu mówi, że to wielka ulga dla nich, dla rodziny, że można to było zakończyć w taki sposób, w jaki dana osoba tego chciała, bez poczucia, że robi się coś nielegalnego lub że trzeba było jechać do Szwajcarii. Słyszymy ogromną wdzięczność – mówi Wega Wetzel z DGHS.
Oddzielić doradzanie i realizację
Jednak dla niektórych lekarzy paliatywnych i etyków nie jest dobrym rozwiązaniem, że ci, którzy doradzają, są również tymi, którzy towarzyszą w procesie odchodzenia lub w nim pośredniczą. – Problem z doradztwem w przypadku stowarzyszeń polega na tym, że doradzają one, jak to przeprowadzić, a nie czy to zrobić – mówi Radbruch.
Niemiecki Bundestag dyskutuje obecnie nad nowymi przepisami dotyczącymi wspomaganego samobójstwa. Przedstawiono dwa projekty ustaw. Konsultacje mają zostać przeprowadzone gdzie indziej niż w samych stowarzyszeniach zajmujących się towarzyszeniem ludziom w odchodzeniu. Podczas gdy jedna z ustaw jest zasadniczo liberalna, druga chce ponownie uregulować wspomagane samobójstwo za pomocą prawa karnego, a tym samym bardziej rygorystycznie je uregulować.
Jak będziemy postrzegać śmierć w przyszłości?
Dla filozofa i etyka medycznego Jeana-Pierre'a Wilsa, wszystkie kwestie praktyczne są również kwestiami zasadniczo etycznymi: orzeczenie TK nie określa już kryteriów życzenia śmierci. Teoretycznie zdrowi ludzie również mogą skorzystać z możliwości towarzyszenia im podczas wspomaganego samobójstwa. Wiek także nie ma żadnego znaczenia. Jeśli dana osoba, jak określa to sąd, ma „dość życia”, jest to wystarczającym argumentem. W rzeczywistości „Verein Sterbehilfe” podaje, że w 2022 roku trzy osoby, które nie chorowały, skorzystały z możliwości towarzyszenia im podczas procesu wspomaganego samobójstwa.
Według Wilisa jest to niepokojące zjawisko. – Orzeczenie to sprawiło, że debata na temat wspomaganego samobójstwa znalazła się w europejskiej awangardzie – uważa. Dodaje, że żaden inny kraj nie posuwa się w tej kwestii tak daleko jak Niemcy. – Obawiam się, że zwiększy się opcja samobójstwa jako racjonalnej opcji. To znaczy, jeśli chcę żyć jako autonomiczna osoba, jeśli żyję w sposób samostanowiący, samobójstwo jest ostatecznie częścią racjonalnej opcji – wyjaśnia.
Dla towarzyszącej ludziom w odchodzeniu Lei Koch jest to pojęcie, którego nie może potwierdzić w praktyce. – Życie jest cenne. Rozmowy, które odbyłam, były bardzo indywidualne. Nie dostrzegam żadnego naśladownictwa – stwierdza. Dla niej kryterium „mam dość życia” jest zasadnym argumentem. Rozumie sytuację, w której ktoś, po długiej drodze życiowej, chce odejść. Zaznacza natomiast, że wiek odgrywa dla niej rolę.
Również dla DGHS autonomia człowieka jest głównym kryterium. – Jeśli przez całe życie prawo do samostanowienia jest bardzo wysokim dobrem, powinno tak być również pod koniec życia – przekonuje Wega Wetzel.
U niektórych, chociażby u filozofa Jeana-Pierre'a Wilsa, wywołuje to niepokój. Obawia się, że samobójstwo i wspomagane samobójstwo staną się czymś normalnym. – Cały tragizm i dramatyzm samobójstwa znikają. Występuje pewien efekt normalizacji – mówi.
To fundamentalne pytania, które w przyszłości staną się jeszcze bardziej istotne. Dane z Holandii już teraz pokazują, że coraz więcej osób chce skorzystać ze wspomaganego samobójstwa. Bundestag jeszcze przed wakacyjną przerwą zdecyduje, jaką drogę obiorą w tej kwestii Niemcy.