Dziś skradzione, za 10 minut w Polsce
23 marca 2010„Wykrywalność jest na względnie niskim poziomie” – opowiada na łamach gazety Frankfurter Allgemeine Zeitung nadkomisarz Uwe Horbaschk z dyrekcji policji w Oberlausitz-Niederschlesien.” Mógłby nawet powiedzieć, że to kwestia szczęścia. Od chwili otwarcia granic z Polską i Czechami w 2007 roku, liczba kradzieży, zwłaszcza samochodów, strzeliła w górę. Przed tą datą, na przykład w pogranicznych gminach Saksonii, rocznie padało ofiarą kradzieży jakieś 200 samochodów. W 2008 roku – 354, a w 2009 nawet 637; większość z nich, utrzymuje policja, skradziono na pograniczu. Przepadły bez wieści. Popytem złodziei cieszą się takie marki, jak audi, skoda i vw.
Niemiecko-polska współpraca złodziei
„Policja posiada niewiele informacji o złodziejach; ci, których schwytano, to w większości Polacy, czasem Czesi, czy Niemcy, większość z nich należy do zorganizowanych band. (…) Wprawdzie niemieccy, polscy i czescy policjanci pracują razem, lecz są w większości bezsilni wobec zorganizowanej przestępczości; także i ich uprawnienia są ograniczone”. Właściciel salonu samochodowego, bohater artykułu „Nocna zmiana w salonie”, Gotthard Körner z Żytawy, opowiada, że złodzieje pracują wedle planu: „W dzień przychodzą Niemcy „obejrzeć”, a w nocy zazwyczaj ich polscy wspólnicy, którzy wywożą samochody za granicę.
Granica dobrobytu z nędzą
„Michael Kretschmer, wiceszef frakcji CDU/CSU w Bundestagu, którego okręg wyborczy to niemiecki Zgorzelec, mówi o tym, że „wzdłuż tej granicy mamy największy spadek dobrobytu, co „automatycznie prowadzi do wysokiej przestępczości”. Dla Saksonii to wyzwania ponad siły, dodaje. „Musimy wreszcie działać tu wspólnie z sąsiadami”, apeluje Kretschmer. (…) ”A przecież tylko nieliczni chcieliby znów całkowitego zamknięcia granicy. Już chociażby brak kolejek to bezcenny dar, a inaczej niż przypuszczano, to czy owo przygraniczne przedsiębiorstwo (w Niemczech) osiąga do 30 procent obrotów za granicą”.
faz/jk/me