Echa polskie: Głosu komisarza Lewandowskiego nie słychać
5 listopada 201261-letni Polak, odpowiedzialny za 130-miliardowy w tym roku budżet UE, znajduje się między młotem a kowadłem, stwierdza FAZ. Berlin, Sztokholm i przede wszystkim Londyn wzywają do oszczędzania, państwa Europy południowej i wschodniej są zdania, że ze swoimi propozycjami budżetowymi na lata 2014-2010 KE jest zbyt skąpa. „Pochodzący z Lublina Lewandowski, który w 1980 r. jako specjalista prawa morskiego w Gdańsku dołączył do Solidarności, nie unika konfliktów. Nie należy jednak do tych, którzy z hukiem przedstawiają swoje argumenty. O tym jednak, jak ostro potrafi się wypowiadać, pokazała jego reakcja na prowadzoną w Londynie debatę na temat budżetu UE, uwarunkowaną bardziej niż gdziekolwiek indziej warunkami wewnątrzpolitycznymi: Wielka Brytania musi sama zdecydować, czy widzi swoją przyszłość we wspólnocie, czy nie”, pisze FAZ.
„Liberalny polityk nie nadaje się do roli karykatury eurokraty, który pełnymi garściami sypie pieniądze w beczkę bez dna” – ocenia dalej dziennik – „Chętnie przypomina, że za obecną strukturę budżetową UE w pierwszym rzędzie odpowiedzialni są ci, którzy w końcu 2005 r. zadecydowali o kończących się w 2013 r. ramach finansowych. Z ówczesnych szefów rządów stanowiska te piastują jeszcze tylko kanclerz Angela Merkel i premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. (...) Kiedy w 2010 r. Lewandowski obejmował urząd komisarza ds. budżetu, uchodził za idealną obsadę. Nikt mu nie zarzuca, że piastując swój urząd troszczył się przede wszystkim o interesy Polski i innych biedniejszych państw UE.”
FAZ wskazuje na stanowisko Lewandowskiego, według którego krytykowane ze wszystkich stron, a proponowane KE 1033 mld euro na nową perspektywę finansową odpowiadają - z uwzględnieniem inflacji - dotychczasowym wydatkom. „Mimo to Lewandowski, którego ulubioną pozycją na boisku jest prawoskrzydłowy obrońca, wie, że w obecnej gorącej dyskusji budżetowej jego głos jest ledwo słyszany. Na szorstkie tony z europejskich stolic nie odpowiada krzykiem. Uwaga, że za przełamanie podziału Europy zapłacić muszą także Niemcy, z ust byłego opozycjonisty w komunistycznej Polsce w żadnym wypadku nie jest czczymi słowami”, uważa FAZ.
Polska mnie wygania
Süddeutsche Zeitung publikuje w swoim dzisiejszym wydaniu recenzję książki Andrzeja Stasiuka „Dziennik pisany później“, wydanej w tłumaczeniu Olafa Kühla przez wydawnictwo Suhrkamp. „Stasiuk nigdy nie był bardziej gorzki niż w swoim dzienniku” - stwierdza gazeta - „Pomyślany jako monolog trzeci rozdział jest pełnym emocji rozliczeniem z ojczyzną, z Polską. (...) W zubożałych, częściowo opustoszałych regionach Europy Stasiuk znajduje coś, czemu nie hołduje, ale co sprawia, że barbarzyńska modernizacja, która ogarnęła jego ojczyznę, wydaje mu się tym bardziej odpychająca. (...) Stasiuk podróżuje przez kraje, które w swojej historii ciągle zadręczane były przez potężniejsze od siebie, nie wytłoczyły z tego jednak ideologii narodowego męczeństwa”.
Nielegalni pasażerowie w aucie agenta BND
Tygodnik Spiegel odnotowuje „żenujący incydent na polsko-niemieckiej granicy”, zajmujący federalne służby wywiadowcze (BND). „Pod koniec maja funkcjonariusze policji federalnej i polscy celnicy kontrolowali wspólnie kijowskiego rezydenta BND. W jego prywatnym samochodzie znajdowało się dwóch pasażerów, bez pozwolenia na pobyt w Niemczech, którzy najwidoczniej nielegalnie próbowali dostać się do Niemiec”, pisze tygodnik. Agent nie uniknął kontroli, mimo pokazanej legitymacji służbowej i prośby o wolny przejazd. Jak tłumaczył, pasażerów poleciła mu centrala okazyjnej jazdy, o ich statusie nie miał pojęcia. BND odwołała agenta z Kijowa, prokuratura wszczęła tymczasem śledztwo.
Elżbieta Stasik
red.odp.: Małgorzata Matzke