Fryzjerzy wściekli na piłkarzy. Kto im robi stylizacje?
13 stycznia 2021Fakt, że w czasie lockdownu piłkarze na meczach czy w mediach pokazują się zawsze nienagannie wystylizowani i ostrzyżeni, złości centralne stowarzyszenie niemieckich fryzjerów. W liście do DFB potępia ono brak solidarności i utratę roli wzorca do naśladowania, jakim powinni być sportowcy.
80 tys. salonów fryzjerskich w Niemczech musiało zamknąć swoje podwoje w chwili wprowadzenia twardego lockdownu, który potrwa przynajmniej do 31 stycznia. Właściciele salonów musza patrzeć na każdy grosz, aby przetrwać ten chudy czas i liczą na pomoc państwa. Ich pracownicy etatowi otrzymują jedynie świadczenia postojowe, inni dochodzący pracownicy czasami w ogóle nic.
- Wiele firm z naszej branży jest zagrożonych w egzystencji. W obecnej sytuacji wiele firm rodzinnych po prostu nie może już dłużej dźwigać związanych z tym obciążeń - podkreślił na początku stycznia Harald Esser, prezes Centralnego Związku Niemieckich Firm Branży Fryzjerskiej.
Bundesliga gra dalej
Za to piłkarze zawodowcy w Niemczech nie muszą martwić się o swoje źródła utrzymania. Zarabiają dużo pieniędzy - a ich branża ma uprzywilejowaną pozycję: wolno im dalej pracować.
Jednak w każdym dniu rozgrywek Bundesligi widać, że branża piłkarska i fryzjerska są ze sobą ścisłe powiązane: większość zawodników wbiega na boisko czy pojawia się w mediach świeżo ostrzyżonych i doskonale wystylizowanych.
Jak jest to do pogodzenia z zasadami lockdownu? Essera i jego stowarzyszenie fryzjerów również to zastanowiło. W liście otwartym do prezesa DFB Fritza Kellera, stowarzyszenie skrytykowało postępowanie piłkarzy i wezwało zawodników do okazania solidarności w trudnym czasie lockdownu.
- Były to perfekcyjne fryzury, które tylko profesjonalni fryzjerzy mogą zrobić profesjonalnym sprzętem – wyjaśnia Esser.
Jego zdaniem jest raczej wątpliwe, czy Lewandowski, Sanchos i inni sami sięgali po brzytwy i maszynki. Jeśli jednak fryzjerzy naruszają obecnie obowiązujące restrykcje, grożą im wysokie kary. Wizyty domowe są bowiem również zabronione.
Brak solidarności
Wydaje się, że jednak piłkarze znajdują sposoby, jak to obejść. Tak było już latem w związku ze aferą fryzjerską w Borussii Dortmund - Jadon Sancho i Manuel Akanji musieli wtedy płacić grzywny. A Robert Andrich z Union Berlin, zawsze doskonale wystylizowany, niedawno wyznał: - Moja żona czasami próbuje sięgnąć po brzytwę, ale z miernym efektem. Wezwał wiec profesjonalistę. - Fryzjer był raz lub dwa, oczywiście z zachowaniem wszelkich reguł, z maseczką, i tak dalej - powiedział.
Ale to też jest zabronione i, zdaniem Essera, w kłopoty wpędzi całą branżę fryzjerską. Andrich później wycofywał się rakiem i powiedział, że strzyże go przyjaciel.
Problem zamkniętych salonow fryzjerskich w lockdownie nie jest bagatelą: w Niemczech w tej branży pracuje ponad 240 tys. osób i około 20 tys. młodych uczących się zawodu, generując roczne obroty rzędu ponad 7,5 miliarda euro.
dpa, ntv/ma