Generał NATO: To będzie historyczny szczyt
7 lipca 2016DW: Panie Generale, czego można spodziewać się po szczycie w Warszawie? Wschodnie państwa Sojuszu dopatrują się w tym wymiaru historycznego. Czy to zbyt wygórowane oczekiwania?
Gen. Heinrich Brauss*: Szczyt w Warszawie będzie rzeczywiście wydarzeniem rangi historycznej. Już szczyt w Walii w 2014 roku był znaczącym krokiem, ponieważ NATO przygotowało na nim pierwszą, znaczącą odpowiedź na zasadniczo zmienioną pod względem bezpieczeństwa sytuację polityczną na wschodzie i południu Europy. Ale konferencja w Warszawie będzie miała jeszcze większe, dalekosiężne efekty.
Dlaczego?
Szefowie państw i rządów uchwalą szeroką, spójną natowską strategię odstraszania i obrony. W ten sposób NATO reaguje na nową strategiczną rzeczywistość. Ta rzeczywistość objawiła się w agresywnej polityce Rosji wobec Ukrainy, jej zbrojeniach i doktrynie, łącznie ze strategią wojny hybrydowej.
Rzeczywistość ta objawia się także w brutalnym terroryzmie Państwa Islamskiego i niestabilności, która ogarnia północną Afrykę i Bliski Wschód, co doprowadziło do kryzysu, uchodźczego tak bardzo obciążającego teraz Europę. Szczyt w Warszawie dostarczy teraz odpowiedzi na oba te strategiczne wyzwania i to na następnych 10-20 lat.
Szczyt ten odbywa się 25 lat po rozwiązaniu Układu Warszawskiego. Gospodarze podkreślają ten historyczny aspekt, zapraszając na oficjalną kolację do tej samej sali, w której podpisano niegdyś akt założycielski Układu Warszawskiego. Czy to symbolika czy raczej prowokacja?
To nie jest prowokacja. To byłoby stare myślenie. NATO uznaje, że Polska jest ważnym sojusznikiem i że bezpieczeństwo Polski, państw bałtyckich jak i Rumunii i Bułgarii dotyka bezpieczeństwa NATO jako całości. Dlatego to właściwy symbol, że szefowie państw i rządów spotykają się teraz w stolicy takiego ważnego sojusznika i demonstrują w ten sposób, że NATO jest gwarancja bezpieczeństwa dla wszystkich swoich członków.
Jednak niemiecki minister spraw zagranicznych podchodzi do tego najwyraźniej bardziej krytycznie ...
Jako przedstawiciel NATO nie komentuję wypowiedzi przedstawicieli rządów. Prawdą jest jednak, że wszystkich 28 sojuszników stosuje wobec Rosji rodzaj podwójnej strategii – jej fundamentem jest zapewnienie i wzmocnienie odstraszania i obrony. Równie ważne jest, żebyśmy pozostali z Rosją – ważnym graczem na międzynarodowym parkiecie – w dialogu. To nie oznacza normalizacji tak długo, jak Rosja łamać będzie międzynarodowe zobowiązania. Ale musimy się starać o przejrzystość i obliczalność wszystkich działań wojskowych, by unikać nieporozumień i niebezpiecznych zajść. W debacie publicznej ten czy inny polityk różnie rozkłada akcenty. Istnieje jednak wspólna strategia wszystkich sojuszników.
Chociaż NATO chce wzmocnić swoją obecność na wschodzie Europy, panują tam nadal poważne obawy przed Rosją. Według jednego z sondaży co trzeci Polak ma wątpliwości czy w sytuacji kryzysowej NATO przyszłoby natychmiast z pomocą Polsce. Czy Polacy przesadzają i czy ma Pan zrozumienie dla tej postawy?
Rozumiem, że państwa takie jak Polska i kraje bałtyckie czują się zagrożone przez rosyjskie działania: zbrojenia, manewry i retorykę czyli mówiąc obrazowo - rosyjskie pobrzękiwanie szabelką.
Jako niemiecki generał doskonale to rozumiem, ponieważ podobnie czuliśmy się my, Niemcy zachodni, przed 1989 rokiem, nawet jeśli ówczesnych i dzisiejszych czasów nie da się w ogóle ze sobą porównać. To byłoby jednak rozczarowujące, gdyby na Wschodzie nie ufano solidarności, determinacji i wojskowej gotowości do obrony NATO. To byłoby zupełnie nie na miejscu.
Dlaczego nie na miejscu?
Ponieważ teraz w Polsce i krajach bałtyckich stacjonować będą wielonarodowe oddziały, na zasadzie rotacyjnej, ale na stałe – pod dowództwem USA, Niemiec, Kanady i Wielkiej Brytanii – to ogromna demonstracja solidarności, jedności i gotowości do ryzyka. Tym samym zagwarantowane jest, że na miejscu konfliktów od początku byłoby obecne całe NATO, aby pomóc wschodnim sojusznikom, a więc nie dopiero po długich naradach. Jestem pewien, że Polacy to docenią.
Po drugie: USA rozlokują w Europie trzecią brygadę – obok dwóch już istniejących w Niemczech i we Włoszech. Przywiozą sprzęt i wyposażenie dla czwartej brygady. Od 2017 będziemy w stanie w bardzo krótkim czasie zmobilizować do obrony Europy całą dywizje, gdziekolwiek to by było konieczne.
USA będą miały swoje oddziały również w Polsce. W ten sposób wiodące mocarstwo NATO demonstruje, że angażuje się politycznie i militarnie nie tylko w całej Europie, lecz szczególnie na rzecz wschodnich sojuszników i pokazuje wobec Rosji, że państwa te znajdują się pod jego ochroną.
Najwięcej uwagi poświęca się wzmocnieniu obecności NATO na Wschodzie, ale jaką rolę odgrywa tutaj Morze Czarne?
Nasza strategia odstraszania, jak mawiamy w naszym natowskim żargonie, oparta jest na zasadzie 360-stopniowej . A więc na północy, wschodzie, południowym-wschodzie i południu. Wzmocnimy także naszą wojskowa obecność w regionie Morza Czarnego. Jasne jest, że obszar Morza Bałtyckiego ma wielkie znaczenie, ale równie jasne jest, że także Morze Czarne nie może być morzem zdominowanym przez Rosjan.
Jakich reakcji spodziewa się Pan jako generał NATO po tym szczycie ze strony Rosji?
Rosja nie ma żadnego powodu, by skarżyć się lub czuć się zagrożona. Cztery międzynarodowe jednostki nie stanowią żadnego zagrożenia dla Rosji. To kilka tysięcy żołnierzy. Naprzeciw nich stacjonują rosyjskie oddziały w sile kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy.
Nasze siły mają charaktery typowo defensywny. Ich zadanie to odstraszanie. Mają demonstrować, że Rosja w przypadku zagrożenia wojskowego lub ataku z jej strony zostanie natychmiast skonfrontowana z całym NATO.
Heinrich Brauss* – niemiecki generał, od 2013 roku asystent sekretarza generalnego NATO ds. polityki obronnej i planowania wojskowego.
rozmawiała Róża Romaniec
tł. Bartosz Dudek