Grecki bohater narodowy do Niemców: Musicie zapłacić
12 maja 2015Tym, kim w Polsce był Władysław Bartoszewski, tym w Grecji jest Manolis Glezos. Kiedy w marcu 2014 roku prezydent Niemiec Joachim Gauck odwiedził Ateny, rozpoznał go wśród gości na jednym z przyjęć i witając określił mianem "bohatera narodowego".
To właśnie dziś 93-letni Manolis Glezos w 1941 roku zdjął hitlerowską flagę z Akropolu. Był wielokrotnie więziony, trzy razy skazywany na śmierć - najpierw przez okupantów, a potem przez konserwatywny powojenny reżim w Grecji. Przeżył dzięki masowym protestom i interwencji generała De Gaulle'a. Ten zaapelował do ówczesnego greckiego rządu, aby "nie dokonywał egzekucji pierwszego partyzanta Europy". Sprawa Glezosa była głośna szczególnie w ówczesnych krajach socjalistycznych i to dlatego Joachim Gauck - wychowany w NRD - wiedział kim jest ta legendarna postać.
Gauck jako pierwszy niemiecki prezydent podczas wizyty w Grecji nie tylko przyznał się do win i krzywd, które Niemcy wyrządzili Grekom podczas hitlerowskiej okupacji, lecz również poprosił Greków o wybaczenie. Zapytany o kwestię zadośćuczynienia odesłał jednak do stanowiska niemieckiego rządu - a ten uważa reparacje wojenne z prawnego oraz politycznego punktu widzenia za sprawę zamkniętą.
Niemcy powinni wyrównać długi
Manolis Glezos od dziesięcioleci domaga się od Niemiec wypłaty zadośćuczynienia. Obecnie stanowisko to pokrywa się ze stanowiskiejm greckiego rządu. Glezos podróżuje aktualnie po Niemczech i dyskutuje publicznie na temat reparacji wojennych. Odpiera przy tym zarzuty, jakoby te żądania miały coś wspólnego z aktualnym kryzysem finansowym. - Te sprawy - aktualne kredyty oraz stare długi Niemiec wobec Grecji - to dwie różne sprawy. Nie wolno mieszać jednego z drugim mówi - mówi Glezos.
Glezos zwraca uwagę, że nie chodzi mu o indywidualne odszkodowania, lecz o "niemieckie długi". Poseł PE tłumaczy, że są to zaległe wierzytelności, uznane zresztą przez międzynarodowe lub niemieckie instytucje. Konkretnie chodzi się o 7,1 mld dolarów reparacji wojennych dla Grecji, które w 1946 roku zostały jej przyznane podczas konferencji pokojowej w Paryżu oraz o 3,5 mld dolarów pożyczki, którą Grecja pod przymusem musiała udzielić III Rzeszy. Dzisiejsza wartość tych długów to według Glezosa 162 mld euro.
Grecka izby obrachunkowa oszacowała jednak niedawno niemiecki dług wobec Berlina na 280 mld euro. Na pytanie, jak wytłumaczyć tak znaczącą różnicę Glezos reaguje szorstko i mówi, że w przypadku wyliczonych przez niego długów chodzi o wierzytelności uznane przez międzynarodowe instytucje. - Nie jest możliwe ani ich zwiększenie, ani pomniejszenie - dodaje.
Niechętnie przed trybunał
Niemcy nie chcą uznać greckich żądań, bo boją się, że wkrótce śladem Grecji pójdą również inni. Glezos uspakaja, że jego rachunek uwzględnia już uznane długi, a nie odszkodowania indywidualne lub te, które dopiero będą wysuwane. Niemal wszystkim niemieckim rządom udało się do tej pory takich indywidualnych przypadków - oprócz kilku wyjątków - uniknąć.
Glezos odpiera również inny argument Berlina, jakoby umowa "Dwa-plus-cztery" z 1990 roku, regulująca zjednoczenie Niemiec, przedawniła greckie żądania. Przypomina, że greckie rządy nie wysuwały wprawdzie konkretnych żądań, ale i z nich nie zrezygnowały. Zaznaczały natomiast, że "Grecja nie rezygnuje z odszkodowań, lecz czeka na korzystniejsze międzynarodowe warunki i lepszy klimat w relacjach z Niemcami".
Obecnie pojawiają się pomysły, aby o greckich żądaniach zdecydował Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Glezos używa w tym przypadku osobistego argumentu. - Zasiadałem już blisko 30 razy na ławie oskarżonych i dlatego bardziej ufam ludziom, niż sądom, a w tym wypadku niemieckiemu narodowi - mówi.
Podróż greckiego bohatera po Niemczech przygotowała niemiecka partia "Lewica". Manolis Glezos lubi iść w życiu pod prąd. Również w jego własnej partii - lewicowej Syrizie - często reprezentuje skrajnie odmienną pozycję. - Najważniejsze jest, by się angażować w słusznej sprawie - tłumaczy własną postawę. Podczas spotkań z Niemcami słuchacze więc pytają, czy jest słusznym, aby grecko-niemieckie relacje zawężać dziś do okresu okupacji? Glezos odpowiada, że nigdy nie potępiał całego narodu niemieckiego za hitlerowskie zbrodnie i że obydwa narody mogą się poszczycić wybitną kulturą. - Każda z tych kultur może być filarem mostu nie tylko między naszymi krajami, ale i całą Europą - mówi i po chwili dodaje: - Ale niemieckie długi i tak musicie wyrównać.
Panagiotis Kouparanis / Róża Romaniec