Holandia: Skłotersi mogą zostać w domu rosyjskiego oligarchy
17 maja 2023W nocy 30 października 2022 r. kamienicę przy Vossiusstraat 16 w Amterdamie zajęli skłotersi. W budynku akurat trwał remont, więc gdy ekipa budowlana stawiła się następnego dnia w pracy, zastała wymienione zamki, a przed drzwiami – nowych lokatorów. W oknach zawisły transparenty: antywojenne i antyestablishmentowe.
Niewielkiej grupie skłotersów przewodziła młoda kobieta, dobrze obeznana w amsterdamskim środowisku skłotingu; wiedziała, jak zająć lokal, jak zmienić zamki, dorobić klucze. – Jako firma budowlana wywiesiliśmy na drzwiach wejściowych tabliczkę z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Oni zdewastowali drzwi, włamali się. Słyszałem, jak mówili, że są nowymi lokatorami lokalu. Widziałem co najmniej pięć osób w lokalu i na balkonie. Widziałem, że były wyrzucone transparenty. Na jednym był nieczytelny dla mnie tekst, prawdopodobnie rosyjski, na drugim napis po angielsku „Przeciwko wojnie i kapitalizmowi” – zeznał na policji szef firmy budowlanej JFPE, która remontowała budynek.
Oligarcha na listach sankcji
Vossiusstraat to jedna z najbardziej prestiżowych i najdroższych ulic Amsterdamu. Okna stojących przy niej luksusowych kamienic wychodzą na Vondelpark, miejski park zapewnia 47 hektarów zieleni; na tyłach budynków ciągną się ogrody.
Sześciopiętrową (wliczając suterenę i poddasze) kamienicę kupił w dwóch etapach w 2018 i 2019 roku rosyjski multimilioner Arkadij Wołoż, a konkretnie – należąca do niego firma Paraseven zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Za nieco ponad 400 m.kw. zapłacił 3,4 mln euro. Rezydujący na co dzień w Izraelu rosyjski biznesmen jest założycielem wyszukiwarki Yandex, czyli największej rosyjskiej firmy internetowej, zwanej też rosyjskim Google.
W czerwcu 2022 roku Arkadij Wołoż został wciągnięty na unijną listę osób objętych sankcjami po wybuchu wojny w Ukrainie. Zdaniem Brukseli Yandex – firma, która zresztą posiada biuro w Amsterdamie – promował propagandę prowojenną Kremla i odfiltrowywał wyniki wyszukiwania krytyczne wobec Rosji, także w kontekście wojny w Ukrainie. Co prawda Arkadij Wołoż zrezygnował ze stanowiska dyrektora generalnego Yandexu, ale na liście sankcji pozostał. A to oznacza, że wszystkie jego środki finansowe i aktywa zostały zamrożone, w tym dom przy Vossiusstraat.
Skłoting nielegalny, ale są wyjątki
Skłotersi nie chcą zdradzać swojej tożsamości. Nic dziwnego; to, co robią, jest nielegalne. – To prawda. Skłoting jest w Holandii przestępstwem – tłumaczy DW holenderska prawniczka Heleen over de Linden, specjalistka w zakresie sankcji.
– Nadal jednak istnieje orzecznictwo tzw. geen ontruiming voor leegstand, zgodnie z którym sędziowie nie nakazują opuszczenia budynku, jeśli nieruchomość pozostanie pustostanem – mówi Heleen over de Linden, która została jedną z dwóch adwokatek reprezentujących grupę przed sądem.
Dzień po zajęciu przez skłotersów kamienicy, reprezentująca oligarchę firma prawnicza Wolfs Advocaten wezwała ich do wyprowadzki, a gdy ci nie posłuchali, podała ich do sądu. Wtedy jednak, czyli w listopadzie 2022 roku, Sąd Rejonowy w Amsterdamie orzekł, że skłotersi jednak mogą pozostać w kamienicy. We wtorek (16.05.2023) wyrok niższej instancji podtrzymał także Sąd Apelacyjny.
Podstawiony uchodźca
Zanim jednak sprawa wróciła na agendę, Arkadij Wołoż podstawił w kamienicy fałszywego skłotersa. – Przedstawił się jako Alex, podawał za uchodźcę z Ukrainy, mieszkał przy Vossiusstraat przez dwa miesiące – opowiada DW prawniczka.
Alex zrobił dużo zdjęć, ludzi i wnętrz, skopiował też treści chatów między mieszkańcami kamienicy, potem zniknął bez słowa. – To wciąż niejasne, czy od początku był podstawiony czy też Arkadij Wołoż przekupił go później – mówi Heleen over de Linden.
Chociaż prawnicy oligarchy przedstawili w sądzie zdobyte przez Alexa dowody, w tym zdjęcia walających się po ulicy śmieci, puszek po piwach, organizowanych w kamienicy imprez i skargi sąsiadów, Arkadij Wołoż i tak przegrał walkę o kamienicę.
Wszystko przez sankcje
Heleen over de Linden przyznaje, że gdyby nie sankcje, wygrana skłotersów nie byłaby taka pewna. Arkadij Wołoż postanowił podzielić kamienicę na trzy odrębne mieszkania, które remontował. Normalnie budynek w trakcie remontu nie zostałby uznany za pustostan, ale tu do gry weszły sankcje.
Sankcje dopuszczają korzystanie z nieruchomości na użytek prywatny, potrzebna jest jednak na to zgoda władz, o którą Arkadij Wołoż nie wystąpił. Zgoda nie byłaby konieczna, gdyby kamienica w Amsterdamie była główną rezydencją biznesmena, ten jednak mieszka z rodziną w Izraelu. Do domu nie mogłaby się również wprowadzić rodzina oligarchy – żona, szóstka dzieci, dwoje wnucząt – bo kamienica nadal pozostaje w remoncie.
Prac nie można dokończyć, bo sankcje zabraniają czerpania dochodów z zamrożonych aktywów, a remont podniósłby wartość rynkową nieruchomości. Z tego samego powodu mieszkań nie można wynająć, bo wynajem to zarobek. Nie mówiąc już o tym, że przecież nieruchomość nominalnie należy do firmy Paraseven, a nie do Wołożów, niejasne więc jest, na jakich zasadach miałaby im zostać użyczona. To – uznał sąd – oznacza, że w najbliższej przyszłości dom pozostałby opuszczony. Lepiej więc, żeby korzystali z niego skłotersi.
Za darmo w najdroższej dzielnicy Amsterdamu
Sąd nie wyeksmitował skłotersów, ale nakazał im skończyć z imprezami w kamienicy i zmniejszyć liczbę mieszkańców do maksymalnie 10 osób. – Na początku była to bardzo luksusowa posiadłość z ładnymi łazienkami, kuchniami, dzisiaj podejrzewamy, że mieszka tu koło 30-35 osób. Niektórzy to osoby bezdomne, przestrzeń w środku została podzielona kartonami i drewnianymi paletami – mówi Heleen over de Linden, która jeszcze przed rozprawą odwiedziła dom przy Vossiusstraat.
Skłotersi twierdzą, że przyświecają im dwie motywacje: polityczna, czyli sprzeciw przeciwko wojnie w Ukrainie, i ekonomiczna, bo Holandia boryka się z ogromnym kryzysem mieszkaniowym. Przed sądem liderka grupy tłumaczyła, że stara się o mieszkanie od miasta od 2015 roku i gdyby nie skłot, wylądowałaby na ulicy. – Oczywiście przy okazji to miło mieszkać za darmo w najdroższej dzielnicy Amsterdamu, gdzie koszty kupna sięgają 10-12 tys. euro za metr kwadratowy – podejrzewa prawniczka.