Strefa wolnego handlu jest jak oferta z rogu obfitości
14 lutego 2013"Sueddeutsche Zeitung" uważa, że "Mocną stroną Obamy jest to, że ma on poparcie całego środka społeczeństwa, i to w prawie wszystkich istotnych dla niego kwestiach: czy to imigracji, ochrony klimatu, homozwiązków. W Niemczech Obama mógłby wystąpić pod postacią jakiegoś umiarkowanego polityka CDU. Lecz to, że w Stanach Zjednoczonych uważa się go za ambitnego lewicowca ukazuje tylko, jak daleko na prawo przesunął się polityczny punkt ciężkości Ameryki od czasów Reagana. Centrum to przez długi czas leżało na prawo od centrum; Obama chciałby je znów przesunąć nieco w lewo".
"Nareszcie - chciałoby się zawołać - Stany Zjednoczone i UE chcą ideę przekuć na realny projekt! - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Już wkrótce mają rozpocząć się pertraktacje w sprawie utworzenia Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego. Prezydent Obama nie uległ tylko wabiącym głosom z Azji, lecz stawia również w swym programie działań na rozwinięcie amerykańsko-europejskich stosunków gospodarczych. Spodziewana, obopólna korzyść umowy o wolnym handlu - pod względem gospodarczym, politycznym i strategicznym - jest tak wielka, że nasuwa się pytanie, dlaczego nie zawarto jej już wcześniej. Lecz kiedyś awans i wyzwania wschodzących rynków nie były tak dominującym tematem. Dziś natomiast trzeba wykorzystać każdą potencjalną siłę napędową dla dobrobytu i umocnienia transatlantyckiej wspólnoty".
„Reutlinger General-Anzeiger” uważa, że "Idea strefy wolnego handlu od Pacyfiku aż po Bałtyk jawi się niektórym niczym oferta z jakiegoś rogu obfitości globalnej gospodarki. Szczególnie korzystna będzie ona dla Niemiec, eksportowego mistrza świata. Ale nie wolno wpadać w euforię, bo obok kwestii globalnej sprawiedliwości, także między partnerami występują sprzeczności interesów. Stany Zjednoczone będą chciały chronić swój przemysł samochodowy, UE swój rynek agrarny - o takie właśnie "drobiazgi" może się wszystko rozbić. Przed Obamą rysują się jeszcze inne problemy: amerykański prezydent obiecał właśnie swojemu narodowi różową przyszłość. Kwestiom ochrony klimatu, Bliskiego Wschodu i globalnej gospodarki poświęcił w swym godzinnym wystąpieniu jednak tylko parę sekund".
„Suedwest-Presse” zaznacza, że "Dziesięć lat temu sprawy były już dużo dalej posunięte. Tak zwane ustalenia z Doha miały uczynić z całego świata jeden wielki rynek bez jakichkolwiek barier. Ale wtedy przeważyły dawne obawy przed wpuszczeniem na rynki zbyt wielu obcych elementów. Na pierwszy plan znów wysunęły się interesy państw narodowych, a światowa gospodarka została odarta z jeszcze jednej iluzji. Propozycja Obamy wnosi znów nieco nadziei. Lecz nie dlatego, że prezydent USA jest kaznodzieją, tylko dlatego, że jest praktykiem. USA potrzebny jest gospodarczy impuls. Jak do tej pory wszystko jest jeszcze w sferze zamiarów, a diabeł zawsze tkwi w szczegółach. U celu stoi nie wielka swoboda, tylko trochę mniej ograniczeń. Ale to jest już wiele warte".
"Die Welt" uważa, że "Ameryka będzie mogła znów odgrywać silną rolę, kiedy umocni swoją gospodarkę. Tak więc transatlantycka strefa wolnego handlu ma znaczenie zarówno ekonomiczne jak i polityczne. Ma ona dopomóc w gospodarczej regeneracji Europy i Ameryki. Ale ukazuje ona także, że tylko bardziej jeszcze zjednoczony Zachód będzie mógł w przyszłości w zdecydowany sposób kształtować politykę światową. Strefa wolnego handlu jest z tych właśnie nadrzędnych powodów tak ważna, że nie wolno dopuścić do jej fiaska z jakichś błahych przyczyn".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik