Irak i kłopoty bankiera
6 kwietnia 2004Trzy największe i najważniejsze dzienniki niemieckie, jeden temat i niemal ten sam tytuł komentarzy redakcyjnych na pierwszej stronie z dużymi, kolorowymi zdjęciami ilustrującymi powagę sytuacji.
Jak zauważa komentator “Offenburger Tageblatt”, sytuacja w Iraku staje się dla USA coraz trudniejsza, by nie powiedzieć - krytyczna.
W obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich w USA w listopadzie należy liczyć się z nasileniem się fali przemocy na całym Bliskim Wschodzie. Irakijczycy stawiają na przegraną George`a W. Busha i mają nadzieję, że jego następca wycofa się z Iraku. I dlatego robią wszystko, aby zgotować Amerykanom u siebie nowy Wietnam.
Zdaniem komentatora “Mannheimer Morgen”, zarówno w USA jak i na arenie międzynarodowej zaczyna przeważać opinia, że nawet to ostatnie już światowe supermocarstwo nie potrafi samo ustabilizować sytuacji w Iraku. Amerykanie potrzebują pomocy. Cały szkopuł jednak w tym, że nie wiadomo na czym miałaby ona polegać, i że
w miarę zaostrzania się irackiego kryzysu, żaden z potencjalnych sojuszników Ameryki nie kwapi się do wysłania do Iraku własnych wojsk, nawet jeśli miałyby one tam działać pod flagą ONZ-tu.
Już dziś widać wyraźnie, że operacja przeszczepienia Irakowi demokracji w zachodnim wydaniu nie udała się – stwierdza komentator “Märkische Oderzeitung”. A przecież mieliśmy być świadkami efektu domina. Po załamaniu się reżimu w Iraku miała przyjść kolej na Iran, Syrię i – przy odrobinie szczęścia - na Arabię Saudyjską. W rezultacie cały Bliski Wschód miał przybrać nowy kształt, zgodny z wyobrażeniami i interesami Waszyngtonu. Autorzy tego ambitnego planu nie wiedzieli jednak chyba, że Bliski Wschód to nie Ameryka, i że nie można ignorować specyfiki tego regionu.
“Frankfurter Rundschau” dostrzega związek pomiędzy wystąpieniami szyitów w Iraku z nasileniem się intifady w Izraelu po zastrzeleniu lidera Hamasu szejka Jasina i przedstawia najgorszy z możliwych scenariusz dalszych wydarzeń. Jak pisze, jeśli konflikt iracki zleje się z konfliktem palestyńskim, wówczas atysadamowska krucjata Busha doprowadzi do tego, czego nikt nie chce. Do chaosu w Mezopotamii, a później na całym Bliskim Wschodzie.
Prezes Bundesbanku w opałach
Niemcy mają nową aferę. Po serii krytycznych artykułów w prasie, prezes Bundesbanu Ernst Welteke zapłacił wreszcie z własnej kieszeni rachunek za czterodniowy pobyt w luksusowym hotelu Adlon w Berlinie. Przebywał w nim z żoną, synem i przyjaciółką syna z okazji pożegnania roku 2001 i wprowadzenia do obiegu waluty europejskiej na imprezie sponsorowanej przez Dresdner Bank, który pokrył także koszt
tego pobytu w wysokości 7661 euro. Jak zauważa monachijska “Süddeutsche Zeitung”, Weltekego zaproszono nie dlatego, że jest miłym facetem, tylko dlatego, że jest prezesem Bundesbanku. Instytucji odpowiedzialnej za kontrolę banków prywatnych, a więc także Dresdner Banku. Innymi słowy - nie wolno mu godzić się na uregulowanie jego rachunków przez innych, jeśli nie chce popaść w konflikt interesów i narazić się na dalsze, dużo poważniejsze zarzuty.