Irak, Kosowo i kłopoty SPD
19 marca 2004W pierwszą rocznicę zwycięskiej wojny błyskawicznej z Irakiem jej bilans powinien wyglądać inaczej – pisze komentator największego, niemieckiego dziennika gospodarczego “Handelsblatt”. W Iraku miał zapanować pokój, tymczasem znalazł się on w obliczu wojny domowej. Irakijczycy, zamiast z ufnością i nadzieją spoglądać w przyszłość, boją się terrorystów. Miało być lepiej, a jest źle i może być jeszcze gorzej, gdyż chwiejna i targana wątpliwościami “koalicja chętnych” topnieje w oczach. A to – jak czytamy dalej – nie wróży nic dobrego dla Iraku i Irakijczyków, którzy sami, nawet mając najlepsze chęci, nie są w stanie zaprowadzić u siebie trwałego ładu i porządku.
Podobne myśli znajdujemy w dzisiejszym komentarzu redakcyjnym “Saarbrücker Zeitung”. USA wcale nie są dziś bezpieczniejsze, tylko bardziej narażone na niebezpieczeństwo niż kiedykolwiek przedtem.
Amerykanie w Iraku stali się ruchomym celem dla fanatycznych muzułmanów, podczas gdy u siebie w kraju brakuje im środków dla ochrony pociągów, samolotów, statków, elektrowni atomowych i linii wysokiego napięcia przed atakami terrorystów. Zdaniem “Saarbrücker Zeitung” o tym, czy wojna z Saddamem się Ameryce opłaciła zadecydują w listopadzie amerykańscy wyborcy. Do tego czasu prezydent Bush będzie musiał wykazać się niezwykłym wręcz darem przekonywania jeśli nie chce stać się ofiarą własnej strategii działania.
Przasłowiową “kropkę nad i” w tej sprawie stawia komentator monachijskiej “Süddeutsche Zeitung”, zdaniem którego dla Ameryki powtarza się w tych dniach po raz trzeci to, co określało kierunek jej polityki zagranicznej w XX wieku. Stany Zjednoczone widzą w terroryzmie zagrożenie porównywalne z wyzwaniem ze strony nazizmu i komunizmu. Nazizm wciągnął je w drugą wojnę światową, komunizm pchnął USA w objęcia zimnej wojny, zaś terroryzm może okazać się zarzewiem nowego konfliktu w skali globalnej. Jeśli naziści i komuniści ponieśli ostatecznie klęskę, to głównie dlatego, że nie udało im skłócić Europy z Ameryką. Także islamski terror można skutecznie pokonać tylko wspólnymi siłami i tylko to liczy się dziś naprawdę, a nie takie czy inne wyniki wyborów w Hiszpanii i USA.
W Kosowie wrze
Wybuch konfliktów etnicznych w Kosowie, komentator dziennika "Märkische Allgemeine" z Poczdamu ocenia jako kompromitującą porażkę wspólnoty międzynarodowej.
W pięć lat po zakończeniu krwawej wojny domowej na Bałkanach wciąż nie udało się rozwiązać problemu statusu tej prowincji i choć można mieć nadzieję, że żołnierze KFOR-u i policjanci z sił ONZ uśmierzą zamieszki, to faktem pozostaje, że teraz zmuszeni są walczyć przeciwko Albańczykom i w przyszłości nie będą przez nich postrzegani jako pomocnicy i przyjaciele, tylko okupanci. W rezultacie, nierozwiązany problem Kosowa stanął ponownie na porządku dziennym i można jedynie ubolewać, że stało się tak wskutek nasilenia się przemocy i agresji, a nie wypracowanej w spokoju koncepcji działania, która zadowoliłaby wszystkie strony.
Groźba rozłamu w SPD
.Jak zauważa hanowerska “Neue Presse” - widmo krąży nad Niemcami. Widmo, od którego socjaldemokraci nie uwolnią się do wyborów powszechnych w roku 2006. Jest to widmo powstania nowej partii lewicowej i nawet jeśli ów projekt nie ma więszych szans powodzenia, to już sama debata nad celowością założenia nowej partii usytuowanej na lewo od SPD, umacnia wrażenie, że koalicja SPD –Zieloni stoi w obliczu klęski, a socjaldemokratom grozi rozłam.
Monachijska “Abendzeitung” jest zdania, że zmiana na stanowisku przewodniczącego SPD oznacza nie tyle “nowy początek”, co raczej "początek końca” SPD w jej obecnym wydaniu. I to nie dlatego, że Franz Müntefering jest gorszym szefem niż Gerhard Schröder. Nic podobnego, może okazać się on nawet dużo lepszym od niego. Prawdziwy problem polega na tym, że w tej chwili nikt w SPD nie ma dobrego pomysłu jak rozwiązać kwadraturę koła w postaci pilnie koniecznych reform, przeprowadzonych tak, aby związane z nimi wyrzeczenia nie naraziły partii na utratę głosów wyborców, to jest – w ostatecznym rachunku – także władzy.