Kierownictwo chadecji i socjaldemokracji zatwierdza umowę koalicyjną
27 listopada 2013Niewiele tematów negocjowanych w trakcie rozmów koalicyjnych było tak bezproblemowych, jak polityka zagraniczna Niemiec. Jej zasadą ma być kontynuacja, w tym stosunków z najważniejszymi sąsiadami – Francją i Polską.
Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle (FDP) miał w ostatnich tygodniach urzędowania zaskakująco dużo pracy: rozmowy z Iranem w Genewie, w Berlinie rozmowy z delegacją USA w związku z aferą NSA, nie mówiąc o wizycie w Warszawie, gdzie odebrał wysokie polskie odznaczenie. Polityk liberałów jest przy tym już tylko pełniącym obowiązki ministra, tak długo, dopóki pałeczki nie przejmie nowy rząd. Kiedy jednak w grudniu Westerwelle opuści swoje biuro i na początek uda się – jak sam mówi - „na urlop bez polityki”, może być pewien, że po nim zmieni się niewiele. Niezależnie od przynależności partyjnej jego następcy, polityka zagraniczna Niemiec ma się oprzeć na zasadzie kontynuacji.
Przyjaciele albo partnerzy
Rzeczywiście, mało która z grup roboczych pracujących w ramach maratonu rozmów koalicyjnych CDU/CSU i SPD, była tak zgodna i efektywna, jak grupa „polityka obrony i polityka zagraniczna”. Różnice zdań między chadecją i socjaldemokratami dotyczyły głównie polityki bezpieczeństwa a w niej na przykład zaopatrzenia Bundeswehry w drony bojowe. Kontrowersyjne były też zaostrzone kryteria dotyczące eksportu broni. W stosunkach zagranicznych dominować ma dotychczasowa linia, z najwyżej niewielkimi zmianami.
I tak, podczas gdy na roztrzygnięcie czekało jeszcze w umowie koalicyjnej bardzo wiele spraw, utrzymanie dobrych stosunków z przyjaciółmi i partnerami było niepodważalnym punktem. Zaakcentowane zostały przy tym stosunki z Polską i Francją, „szczególnie ważnymi sąsiadami”. Na równie eksponowanym miejscu znalazły się Stany Zjednoczone, jako „kręgosłup naszego bezpieczeństwa i wolności”. Wolność nie ma być rozumiana jako glejt do szpiegowskich praktyk, niemieccy politycy oczekują więc, że rząd w Waszyngtonie będzie się starał przywrócić nadwyrężone zaufanie i w przyszłości będzie respektował prywatną sferę niemieckich obywateli. Najważniejszym projektem przyszłości jest jednak umowa o wolnym handlu między USA i Unią Europejską.
Stosunki z Rosją zostały zdefiniowane jako „modernizujące partnerstwo”, przy czym obydwa kraje mogą rozumieć pod tym pojęciem co innego. Oczekiwania Niemiec wobec Rosji są w każdym razie jasne: wobec społeczeństwa cywilnego, mniejszości i politycznej opozycji Rosja musi przestrzegać reguł państwa prawa i demokracji.
Chiny i Indie projekt umowy koalicyjnej sformuowany przez grupę roboczą „polityka obrony i zagraniczna” zdefiniował jako partnerów strategicznych, z którymi ma być pogłębiona współpraca gospodarcza. Afryka ma w przyszłości być w stanie sama rozwiązywać swoje problemy, z niemiecką pomocą. Państwa regionu Maghrebu mogą mieć także nadzieje na wsparcie „partnera transformacji” – Niemiec, o ile zaznaczy się w nich „pozytywny rozwój w kierunku demokracji”. Wszystko to, według projektu umowy koalicyjnej, kwalifikuje Niemcy do roli stałego członka w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Przedtem jednak ONZ musi się zreformować.
Nowe punkty ciężkości w polityce bezpieczeństwa
Przynajmniej w pewnym stopniu zamierzał zreformować politykę zagraniczną Guido Westerwelle, zwłaszcza politykę bezpieczeństwa. Przede wszystkim chciał przekonać rząd USA, by wycofał stacjonującą w Niemczech broń atomową. Punkt ten został zapisany w umowie koalicyjnej z 2009 roku. Amerykańskie głowice atomowe nadal są w Niemczech; dla przyszłego rządu temat ten nie jest priorytetowy.
Co do udziału Bundeswehry w operacjach wojskowych polityk FDP reprezentował „kulturę wstrzemięźliwości”. Zgodnie z nią Niemcy nie poparły na przykład w Radzie Bezpieczeństwa ONZ interwencji w Libii. Chadecja widzi rolę Bundeswehry nieco inaczej i chce być przygotowana na udział w „operacjach przyszłości”. Będzie to jednak możliwe tylko wówczas, gdy możliwości Bundeswehry uzupełni ścisła współpraca z partnerami z UE. W projekcie umowy koalicyjnej mowa więc o „kontrolowanej parlamentarnie europejskiej armii”. Do jej utworzenia nie zrobiono jednak jak dotąd nawet małego kroku.
Urząd jak wybrakowany towar
Kiedy w listopadzie 2005 Angela Merkel objęła urząd kanclerza, jej doświadczenie w polityce zagranicznej było niewielkie. Jeden ze współpracowników postawił jej na biurku globus, „żeby miała lepszą orientację”. Dziś Merkel swobodnie porusza się po całym świecie i jest znana na całym świecie. Kiedy mowa o ważnych kwestiach niemieckiej polityki zagranicznej, nikt nie ma wątpliwości, kto ma decydujący głos – kanclerz.
Nie jest niczym nadzwyczajnym, że drogę, którą podąża później MSZ, wytycza urząd kanclerski. Ale nie sposób nie dostrzec, że urząd ministra spraw zagranicznych zbladł. Jeszcze parę dziesięcioleci temu był prestiżowy, z reguły związany z funkcją wicekanclerza. Dziś, jak napisał „Der Spiegel”, stał się „wybrakowanym towarem na stole rokowań koalicyjnych”. Znacznie bardziej wpływowy, niż szef dyplomacji jest dziś minister finansów. Politykę zagraniczną w dalekim stopniu kształtuje kanclerz i jej doradcy.
Kto będzie szefem niemieckiej dyplomacji?
Pozostaje pytanie, kto w nowym rządzie będzie szefem dyplomacji, ale przypuszczalnie nie wicekanclerzem. Polityk, który jest murowanym kandydatem na to stanowisko to socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, szef klubu parlamentarnego SPD w Bundestagu a w negocjacjach koalicyjnych szef właśnie grupy roboczej „polityka obrony i polityka zagraniczna”.
57-letni prawnik był już ministrem spraw zagranicznych w rządach wielkiej koalicji 2005-2009. Rzadko popadał w konflikt z kanclerz. Takim przypadkiem było zaproszenie do urzędu kanclerskiego Dalaj Lamy, co szef MSZ uznał za niepotrzebną prowokację wobec chińskiego rządu. Poza tym współpracę Merkel i Steinmeiera można określić jednym słowem – harmonia.
Po blisko siedmiu tygodniach negocjacji w środę (27.11) chadecja i socjaldemokracja przypieczętowały ostatecznie umowę koalicyjną. Nadal istnieją kontrowersyjne tematy, od systemu emerytalnego poprzez myto na autostradach, po płace minimalne. Polityka zagraniczna do nich nie należy.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek