Do tej pory wiadomo tylko, że w konsekwencji wybuchu w metrze w Petersburgu zginęło 11 osób, a wiele jest ciężko rannych. Miejsce zamachu i rodzaj bomby wskazują na islamski terroryzm. W rosyjskich mass mediach krążą nazwiska a nawet zdjęcia rzekomych sprawców, także wskazujące na islamistyczne tło zamachu. Ale wciąż wiele rzeczy jest niewyjaśnionych.
Po zamachu terrorystycznym wszystkie służby bezpieczeństwa, także rosyjskie, potrzebują najpierw czasu, by zabezpieczyć materiał dowodowy. Z tego powinni zdawać sobie sprawę wszyscy, którzy domagają się natychmiastowych odpowiedzi, osądów i analiz.Godnym ubolewania faktem jest to, że w Rosji i przeciwko Rosjanom w ubiegłych dziesięcioleciach było już wiele zamachów dokonanych przede wszystkim przez islamistów. Dla wszystkich jasne jest, że Rosja przez swoją politykę w Syrii jeszcze bardziej znalazła się na celowniku tzw. „Państwa Islamskiego”. Lecz to nie jest jeszcze żadnym wyjaśnieniem dla ataków w Petersburgu. Dlatego należy unikać wszelkich pochopnych politycznych wniosków.
Rytuały po zamachach
Jednak opinia publiczna nie pozwala ani służbom bezpieczeństwa, ani mass mediom na spokojne przeprowadzenie śledztwa i oparte na faktach relacje, domagając się szybkich osądów. Trzeba stwierdzić, że przyjmuje to już wręcz formę rytuału po zamachach terrorystycznych. Do takiej zrytualizowanej symboliki należy w międzyczasie także to, że już kilka minut po zamachu w mediach społecznościowych pojawiają się odpowiednie hashtagi, a wielu polityków natychmiast składa kondolencje na Twitterze. Przyjęło się także, by symbole narodowe jak np. Bramę Brandenburską oświetlać w narodowych barwach kraju, gdzie akurat miał miejsce zamach. Nie bez racji jednak takie gesty pozornego współczucia traktuje się jak powierzchowne i tanie przejawy polityki prowadzonej przy pomocy symboli. Problemem jest jednak to, że kiedy się to już raz zaczęło, trzeba być konsekwentnym. Każde inne zachowanie wyglądałoby bowiem natychmiast na lekceważenie ofiar. „To byli tylko...”
Fakt, że w poniedziałek Brama Brandenburska nie miała iluminacji w rosyjskich barwach narodowych, jest w takiej sytuacji dość zadziwiający. Tłumaczenie władz stolicy, że Petersburg nie jest miastem partnerskim Berlina, jest zwykłym wykrętem. Orlando na Florydzie też nie zalicza się do tego kręgu, a mimo tego, w czerwcu 2016, po zamachu dokonanym tam na gejowski klub, Brama Brandenburska oświetlona była kolorami tęczy, symbolem ruchu LGBT. Rosyjskim ofiarom też należy się nasze współczucie i nasza solidarność, nie mniej niż ofiarom zamachów w Orlando, Paryżu, Brukseli, Londynie, Berlinie, Nicei, Stambule oraz w Iraku, Nigerii, czy Pakistanie.
Rosjanie są ofiarami terroru i swojego rządu
Kontrowersyjna rosyjska polityka syryjska tym bardziej nie jest argumentem, by odmawiać rosyjskim ofiarom naszego współczucia. Bo przecież nie ma żadnego usprawiedliwienia dla terroryzmu i przemocy wobec ludności cywilnej. A w odróżnieniu od obywateli w zachodnich demokracjach, zwykłych Rosjan nikt nie pytał w wolnych i demokratycznych wyborach, czy wspierają politykę swoich przywódców. Są oni więc ofiarami nie tylko terrorystycznego zamachu, lecz są także wasalami systemu, na który nie mają żadnego wpływu. Od czasu kryzysu, jaki w ostatnich latach powstał między Zachodem i Rosją, w konsekwencji aneksji ukraińskiego Półwyspu Krymskiego i agresywnej polityki w Donbasie, Zachód wciąż zapewnia, że odrzuca politykę Kremla, ale rosyjski naród traktuje jak równoprawną część Europy. Jeżeli Zachód naprawdę tak twierdzi, i nie chce w oczach Rosjan zostać zwykłym obłudnikiem, ma on zarówno moralny jak i polityczny obowiązek pokazać swoją solidarność z ofiarami terroru w Rosji. To, że wczoraj Brama Brandenburska nie byłam spowita w rosyjskie barwy narodowe, było błędne, o ile wręcz nie haniebne.
Ingo Mannteufel / tł. Małgorzata Matzke