Komentarz: Chybiona krytyka WHO
17 kwietnia 2020Krytycy zarzucają Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), że nie zareagowała na czas na koronakryzys. Genewska organizacja zbyt długo akceptowała i powoływała się na uspokajające informacje chińskiego rządu.
Jeszcze w środku stycznia zakładała, że epidemia pozostanie regionalnym fenomenem. W tym czasie Tajwan, który nie jest ani członkiem ONZ, ani WHO, dawno już zamknął granice.
Całkowicie błędne rozumienie
W gruncie rzeczy jest to słuszne. Ale konstruowanie na tej podstawie miażdżącej krytyki WHO jest nieuczciwe. Świadczy o całkowicie błędnym rozumieniu roli i władzy tego organu, który po pierwsze jest przede wszystkim urzędem, a nie służbą ratunkową.
WHO, tak jak choćby misje pokojowe błękitnych hełmów, są wspólnym projektem państw członkowskich Narodów Zjednoczonych a tym samym zależnym od ich woli, możliwości i środków. Od tego wszystkiego zależy też wcielanie w życie różnych projektów na całym globie.
Z jednej strony takie organizacje muszą się obchodzić ze swoimi państwami członkowskimi dyplomatycznie i ostrożnie. Nie można od nich oczekiwać, by publicznie ostro krytykowały politykę informacyjną i zdrowotną pojedynczych krajów. Jest to raczej zadaniem niezależnych organizacji pomocy, lobbystów i oczywiście mediów.
Zgodnie ze statutem WHO partnerem są dla niej władze zdrowotne państw członkowskich, a nie kapryśna opinia publiczna w wolnych społeczeństwach. Przez to WHO jest oczywiście nieco ociężała, ale taki już jest system ONZ. Nie można za to winić WHO.
Wylewanie z tego powodu dziecka z kąpielą byłoby błędne i nieodpowiedzialne, bo WHO świadczy bardzo dużo i bardzo ważnego.
Mniej niż jeden dolar rocznie
Przy tym obowiązkowe składki państw członkowskich pokrywają zaledwie jedną piątą skromnego budżetu organizacji, który nie sięga nawet pięciu miliardów dolarów – czyli mniej niż jeden dolar rocznie na każdego mieszkańca tej planety.
W sumie WHO kosztuje tyle, ile klinika uniwersytecka w dużym mieście zindustrializowanego świata.
Do tego większość budżetu Światowej Organizacji Zdrowia pochodzi od prywatnych i państwowych dawców, a tym samym ma ona jasno zdefiniowane i przeważnie długofalowe cele związane z poszczególnymi projektami.
Mogą to być na przykład kampanie szczepionkowe w najuboższych krajach świata, na które wystarczy niewielka suma pieniędzy.
Jeżeli chodzi o podstawowe, ale łatwe do zwalczenia plagi ludzkości, WHO może zdziałać bardzo dużo. Jeżeli damy jej na to środki. Tylko jeden przykład: odra, na którą zachorowało w ubiegłym roku 20 mln ludzi, a 140 tys. zmarło. Albo kampania dotycząca zwalczania malarii lub obniżenia współczynnika umieralności dzieci.
Także WHO nie jest wszechmocna
WHO musi oczywiście obserwować nowo pojawiające się epidemie, takie jak SARS-CoV-2. I w wymianie informacji jest ważnym, globalnym interfejsem pomiędzy rządami, naukowcami, instytucjami państwowymi i prowadzącymi badania naukowe firmami farmaceutycznymi.
Ale WHO nie jest wszechmocna. Właściwą pracę w walce z nowo powstającymi chorobami muszą i mogą wykonywać systemy opieki zdrowotnej, instytucje badawcze i przemysł danego kraju.
Mimo swojej władczo brzmiącej nazwy, Światowa Organizacja Zdrowia nie jest w stanie zrekompensować braków w opiece zdrowotnej czy wahań na rynkach leków i środków ochronnych. W rzeczywistości WHO znajduje się raczej na szarym końcu w międzynarodowej hierarchii.