Przed Europą kolejny Trump-show. Egomaniak na stanowisku prezydenta USA może być pewien, że zapełni nagłówki gazet. I być może postraszy europejskich sojuszników i Kanadę na szczycie NATO w Brukseli. Może na herbatce u brytyjskiej królowej popełni tę czy inną gafę. A może po rundzie golfa w swoim szkockim hotelu zawrze w czasie historycznego spotkania z prezydentem Putinem w Finlandii męską przyjaźń z rosyjskim autokratą?
Wśród partnerów z NATO panuje niepewność, co przyniesie europejskie tournée nieobliczalnego prezydenta, którego mottem jest "najpierw Ameryka". Trump zapewne nie powstrzyma się od suszenia głowy sojusznikom i przedstawiania im absurdalnych rachunków za amerykańską obronę. Wprawdzie Europejczycy, tak jak obiecali, wydają coraz więcej pieniędzy na swoje armie, ale dla Trumpa to ciągle za mało. Kto chce wiedzieć, jak rozumuje ten polityk, powinien posłuchać jego ostatniego przemówienia z wiecu wyborczego w stanie Indiana. Trump odniósł się w nim do Merkel i zapytał, co właściwie dostaje on za swoje pieniądze od Niemiec? Niemcy wolą robić interesy energetyczne z Rosjanami, a Amerykanie to naiwniacy, którzy mają za wszystko zapłacić. Amerykański prezydent chce to oczywiście zmienić i dlatego między wierszami grozi wycofaniem amerykańskich żołnierzy, o ile wkrótce nie zobaczy "swoich" pieniędzy.
Haracz?
Jedną z najczarniejszych wizji natowskich dyplomatów Brukseli jest swoisty transatlantycki cennik za stacjonowanie amerykańskich oddziałów w Europie. Ochrona za pieniądze? Haracz? W takich kategoriach w sojuszu, który opiera się na wartościach politycznych, jeszcze nikt nie rozumował. Donald Trump, który w głębi duszy jest handlarzem, myśli właśnie w ten sposób. Szuka własnych korzyści i twardo negocjuje – nie biorąc względu na dotychczas bliskich sojuszników. Pokazał to już w czasie szczytu G7 w Kanadzie. Byłoby dziwne, gdyby nie sięgnął po tę - z jego perspektywy skuteczną - metodę także w NATO. Europejczycy muszą się pogodzić z tym, że Trump będzie łączył konflikty handlowe z polityką bezpieczeństwa. "Chcecie atomowy parasol chroniący przed Rosjanami, to wpuśćcie amerykańskie towary bez ceł do Europy" – to prosty rachunek, którym operować może Donald Trump.
Lokator Białego Domu chętniej pozuje do zdjęć z dyktatorami i autokratami w czasie spotkań na szczycie niż zajmuje się starymi sojusznikami, których uważa za niegodnych siebie pasożytów. NATO będzie próbowało udowodnić Trumpowi, że coraz więcej państw zbliża się do rocznych wydatków na obronę rzędu 2 proc. PKB. Niemcy poruszają się tą drogą bardzo powoli, Bundeswehra jest w rozsypce. Mizerna jest też zdolność operacyjna europejskich oddziałów. Z taką otwartą flanką Angela Merkel będzie musiała stanąć do raportu w Brukseli. Amerykański prezydent wykorzysta to z lubością, w końcu w listopadzie odbędą się wybory uzupełniające do Kongresu.
Przyszłość relacji w NATO naszkicował polski MON. Polacy zaoferowali za stacjonowanie dodatkowych amerykańskich oddziałów 2 mld dolarów. Ten biznesowy model może spodobać się Trumpowi i posłużyć mu za wzór. Państwa NATO mogą tylko mieć nadzieję, że prezydent największego supermocarstwa potwierdzi swoje sojusznicze obowiązki. W ekstremalnym przypadku Trump mógłby zagrozić ich wypowiedzeniem, by przeforsować swoją wolę. Nie można tego wykluczyć, ponieważ jeszcze dwa lata temu w czasie kampanii wyborczej Trump uważał NATO za zbyteczne. Efektywna współpraca wojskowa w ramach UE jako alternatywa do NATO tkwi jeszcze w powijakach. Jej tworzenie potrwa jeszcze wiele lat. I nie zastąpi militarnych zdolności USA.
Trump i Putin
Natowscy dyplomaci z niepokojem czekają na spotkanie Trumpa z Władimirem Putinem, który przez wiele państw NATO uważany jest za największe zagrożenie w Europie. Lista drażliwych tematów, które Trump powinien omówić z Putinem w imieniu partnerów z NATO jest długa – od konfliktu na Ukrainie po cyberwojnę. Szczyt w Brukseli chce wydać stosowne zalecenia. Czy Trump będzie w Helsinkach o nich pamiętał czy jak w wielu innych przypadkach, zachowa się nieobliczalnie? On, Trump, jest przygotowany na wszystko gdy spotka Putina – powiedział na wiecu w Indianie. To dobrze czy źle? Jeśli wszystko pójdzie po myśli NATO, prezydent USA może wywrzeć wpływ na Putina; jeśli pójdzie źle, to fronty się utwardzą.
Pewne jest tylko jedno – show Trumpa będzie sukcesem tylko w interpretacji samego prezydenta. Przechwałki polityka, który uwielbia mówić o tym, jaki jest wspaniały, już teraz brzmią w naszych uszach. NATO, królowa, Putin? Wszystko będzie "wspaniałe".