Koncern Miele w czasie wojny: miny zamiast pralek
24 listopada 2023Założona pod koniec XIX wieku rodzinna firma Miele z Guetersloh w Niemczech jest dziś znanym na świecie producentem sprzętu AGD. Wiadomo, że w czasie II wojny światowej zatrudniała robotników przymusowych i produkowała uzbrojenie, ale wiedza o jej roli w czasach narodowego socjalizmu była raczej powierzchowna. Zmienić to postanowili potomkowie założycieli i partnerzy zarządzający firmą Markus Miele i Reinhard Zinkann, ponieważ, jak mówią, w rozmowach z przodkami i byłymi pracownikami na przestrzeni lat odnieśli wrażenie, „że nie wszystkie wydarzenia w Miele w latach 1933-1945 zostały dokładnie przekazane”.
Zbadanie przeszłości swej firmy powierzyli historyczce Andrei Schneider-Braunberger, a o książce powstałej na podstawie jej pracy pisze w piątek (24.11.2023) niemiecki dziennik gospodarczy „Handelsblatt”.
Miele i Zinkann przyznają w rozmowie z gazetą, że wiele szczegółów zwartych w książce „zaskoczyło ich i bardzo poruszyło” – przede wszystkim fakt, że Miele produkowała różnego rodzaju amunicję w znacznie większej skali niż sądzono.
Solidny producent
Już w 1936 r. firma Miele najprawdopodobniej dostarczyła baraki i drewniane stołki dla lotniska wojskowego utworzonego w pobliżu Guetersloh. W tym czasie jej zakłady produkowały wirówki do mleka, pralki i odkurzacze, a także rowery i motocykle. Jednak z powodu coraz trudniejszego dostępu do surowców właściciele Carl Miele junior i Kurt Christian Zinkann postanowili zająć się również uzbrojeniem, bowiem – jak twierdzi autorka książki – „bez przydziału surowców i siły roboczej na towary niezbędne do wysiłku wojennego firma nie przetrwałaby”. Dwa lata przed rozpoczęciem wojny firma Miele zbudowała własny zakład produkcji zapalników artyleryjskich w Bielefeld.
Z tej drogi nie było już odwrotu. Jednocześnie – jak ustaliła Schneider-Braunberger – firma starała się dostarczać możliwie najlepszy sprzęt, a nawet zgłaszała propozycje ulepszenia niektórych rodzajów broni.
Trybik w wojennej machinie
„Do 1944 r. udział Miele w sprzedaży ówczesnych 50 rodzajów uzbrojenia osiągnął zaskakujące 95 procent: torpedy lotnicze, miny, granaty. Ponadto około 15 procent wszystkich min wyskakujących mogło pochodzić od Miele” – cytuje „Handelsblatt” obliczenia niemieckiej historyczki. Ocenia ona, że dotychczas nieznanym faktem było to, iż Miele zaopatrywała Wehrmacht już przed wybuchem wojny, a w następnych latach „przekształciła się prawie całkowicie w przedsiębiorstwo zbrojeniowe”. Stała się „małym trybikiem w machinie”, który przyczynił się do przedłużenia II wojny światowej, a tym samym cierpień zatrudnianych w jej zakładach i innych miejscach robotników przymusowych i jeńców wojennych.
W szczytowym momencie w 1945 r. w zakładach Miele w Guetersloh i Bielefeld pracowało łącznie 941 robotników przymusowych. Były to przede wszystkim kobiety z Ukrainy.
Niemiecka historyk podaje też informacje, które, w jej ocenie, mogą dawać nadzieję, że „w Miele robotnikom przymusowym było lepiej niż gdzie indziej”. Na przykład przewidziano dla nich miejsce w schronach przeciwlotniczych, co chroniło ich przed nalotami, w miejscach zakwaterowania mieli ogrzewanie, dostępny był lekarz zakładowy.
Niejednoznaczna postawa przedsiębiorców
Autorka analizuje również ambiwalentną, jej zdaniem, postawę właścicieli firmy wobec reżimu nazistowskiego. Najstarszy syn jednego ze współzałożycieli Reinhard F. Zinkann uciekł z żoną Żydówką do Holandii, a potem do USA. Mógł być to jeden z powodów, dla których właściciele firmy kooperowali z reżimem nazistowskiem i wstąpili do NSDAP. Historyczka opisuje też historię zakupu przez Miele od żydowskich właścicieli dwóch budynków we Wrocławiu i Goerlitz.
Według jej ustaleń na przełomie 1941 i 1942 Miele i Zinkann nie tylko „wewnętrznie odrzucali narodowy socjalizm, ale też aktywnie popierali jego koniec”. To miało zostać potwierdzone w procesie denazyfikacji, dzięki czemu przedsiębiorcy szybko po wojnie mogli wrócić do produkcji cywilnej. Nie ma jednak dowodów, czy sami uczestniczyli w antyhitlerowskim ruchu oporu.