Koronasceptycy i symbole III Rzeszy. „Przerażająca kpina”
26 listopada 2020Na wiecu koronasceptyków młoda kobieta, przedstawiająca się jako Jana z Kassel, mówi: „Czuję się jak Sophie Scholl, bo od miesięcy działam w ruchu oporu”. Sophie Scholl i jej brat Hans należeli do grupy oporu Biała Róża, który od 1942 r. kolportował na Uniwersytecie w Monachium ulotki w walce z narodowym socjalizmem. Członkowie ruchu zostali zdemaskowani, skazani na śmierć i straceni.
Jak absurdalne jest to porównanie, wyjaśnia Michael Blume, pełnomocnik ds. antysemityzmu w rządzie landowym Badenii-Wirtembergii: „W rzeczywistym porównaniu od razu byłoby jasne, że Sophie Scholl nigdy nie przemawiała podczas demonstracji zgłoszonej władzom, a nawet chronionej przez policję”.
Chucpa czy niewiedza?
Podczas innego wiecu koronasceptyków, jedenastoletnia dziewczynka powiedziała, że potajemnie obchodziła swoje urodziny z przyjaciółmi, w obawie, ze zostanie zadenuncjowana przez sąsiadów. „Czułam się, jakbym była Anne Frank, musiałam siedzieć cicho jak myszka, żeby nas nie odkryto”. Niektórzy uczestnicy wieców trzymają plakaty z napisem: „Anne Frank byłaby z nami”. Młoda Żydówka Anne Frank przez miesiące ukrywała się z rodziną w okupowanym przez Niemców Amsterdamie, dopóki nie została odkryta, a później zamordowana w obozie koncentracyjnym.
To tylko dwa przykłady tego, jak koronasceptycy utożsamiają się z bojownikami antyhitlerowskiego ruchu oporu lub z prześladowanymi Żydami. Niektórzy noszą na rękawie żółte gwiazdy Dawida z czasów hitlerowskich, na których napisane jest słowo „nieszczepiony”. Mężczyźni w strojach więźniów KZ trzymają tabliczki z napisem „Szczepienie czyni wolnym”, wzorując się na haśle „Praca czyni wolnym”, które widniało nad wejściem do obozów koncentracyjnych.
O co im chodzi?
„Takie porównania mają sugerować, że pandemiczne ograniczenie praw podstawowych prowadzi do ‘dyktatury pandemicznej', która czyni ludzi ofiarami, tak samo jak nazistowska polityka prześladowań i eksterminacji - wyjaśnia historyk Jens-Christian Wagner. „To przerażająca kpina z nazistowskich ofiar i banalizacja nazistowskich zbrodni”.
Michael Blume mówi w tym kontekście o „zazdroszczeniu ofiarom i odwróceniu winy”. Demonstranci nie chcieli być tylko „uznani za ofiary”. Oskarżaja oni również Żydów o „kultywowanie ‘kultu winy' i paktowanie z demokratycznym rządem, który z kolei utożsamiają oni z narodowymi socjalistami”.
„Querdenken” to więcej niż „myślący inaczej”
Na stronie internetowej „Querdenken” można przeczytać: „Jesteśmy demokratami. W naszym ruchu nie ma miejsca na prawicowe, lewicowe, faszystowskie czy gardzące ludźmi ideologie”.
Jednak na ich wiecach wciąż pojawiają się ludzie, którzy na przykład wymachują flagami Rzeszy. Założyciel i lider ruchu „Querdenken” Michael Ballweg, odpowiedział na początku listopada na zarzut, że ruch coraz bardziej zbliża się do prawicowych ekstremistów: "Nie możemy uniemożliwić kilku osobom o ekstremistycznych poglądach obecności na naszych wiecach".
Historyk Jens-Christian Wagner bynajmniej nie uważa tego ruchu za niewinny. Jest on co prawda „bardzo niejednorodny”, ale tym, co łączy wszystkie jego nurty, to otwartość prawej flanki i chęć szerzenia ideologii spiskowych”.
Felix Klein, pełnomocnik rządu RFN ds. antysemityzmu, uważa, że spektrum protestów koronasceptyków rozciąga się „od ezoteryków po naturopatów i działaczy ruchów pokojowych, od samozwańczych Obywateli Rzeszy po jawnie prawicowych ekstremistów, którzy wykorzystują te demonstracje jako forum mobilizacji”.
Wyraźne powiązania z AfD
Zauważalne są również powiązania między protestami antycovidowców z największą partią opozycyjną w Bundestagu - AfD. Jej przedstawiciele stawiają znowelizowaną ustawę rządu RFN o ochronie przed infekcjami na równi z ustawą o zezwoleniach narodowych socjalistów, przy pomocy której Hitler zapewnił sobie nieograniczoną władzę w 1933 roku.
Jeszcze przed wybuchem pandemii AfD próbowała przywłaszczyć sobie do celów propagandowych postacie ruchu oporu przeciwko reżimowi hitlerowskiemu. Wielokrotnie powoływała się na jednego z uczestników zamachu na Hitlera, hrabiego Stauffenberga.
W 2017 roku południowoniemieckie stowarzyszenie okręgowe AfD przeprowadziło autopromocję pod hasłem: „Sophie Scholl głosowałaby na AfD”. Obok zdjęcia Sophie widniała jej wypowiedź: „Nic nie jest bardziej niegodne narodu kultury niż pozwolenie, by bez oporu 'rządziła' nim klika władców sterowanych nieodpowiedzialnymi i mrocznymi instynktami”.
Nikt nie pyta o sprawców
Młoda kobieta, która porównała się do Sophie Scholl, najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia swoich słów. W odpowiedzi na zarzut ochroniarza znajdującego się przed estradą, na której ona stała, że opowiada „bzdury”, powiedziała w filmie który rozszedł się na YouTubie: „Ja przecież nic nie powiedziałam!” i zbierało jej się na płacz.
Historyk Wagner uważa to za całkiem wiarygodne: „Myślę, że ona faktycznie postrzega siebie w jednym szeregu z Sophie Scholl”. Widać tu dokładnie, że sama znajomość nazwisk i wydarzeń historycznych jeszcze nic nie znaczy. Konieczne jest, żeby przed wszystkim w szkołach uczono „świadomości historycznej”. „Oznacza to zrozumienie procesów historycznych, w tym ich przyczyn i konsekwencji oraz historycznych uwarunkowań własnego życia” – tłumaczy naukowiec.
Stephan Kramer, szef Urzędu Ochrony Konstytucji w Turyngii, nie uważa zachowania młodej kobiety za przypadek, ale raczej za „perfidny wynik długiego łańcucha przemian dyskursu i świadomego rewizjonizmu historycznego, opartego na szkoleniach Nowej Prawicy”, na który szczególnie podatni są młodzi ludzie.
Jednak Jens-Christian Wagner dostrzega również braki w kulturze pamięci: ludzie „zbytnio ograniczają się do identyfikacji z nazistowskimi ofiarami, zamiast pytać, dlaczego ci ludzie byli ofiarami. Trzeba zrozumieć, co napędzało sprawców i dlaczego większość Niemców popierała narodowy socjalizm”. Sprawia to, że ktoś taki jak Jana z Kassel identyfikuje się z ofiarami w taki sposób, że widzą siebie w roli prześladowanych”.