Kryzysowa pomoc publiczna. UE będzie miała Niemcy na oku
11 października 2022DW: Co Pani sądzi o tych 200 miliardach euro, którymi Niemcy chcą wesprzeć nie tylko swoich mieszkańców, ale i niemieckie przedsiębiorstwa? Polski premier Mateusz Morawiecki mówił kilka dni temu, że te pieniądze zniszczą jednolity rynek europejski.
– Utrzymanie przez nas jednolitego rynku jest bardzo ważne. Nie możemy dopuścić do jego rozbicia. Jest to więc częścią tego, co będziemy robić, żeby nie został zniszczony, kiedy Niemcy już pokażą, jak chcą wspierać swoje przedsiębiorstwa. To nasza misja, ponieważ jeśli dojdzie do rozdrobnienia jednolitego rynku, kryzys będzie trwał dłużej. A każdy chce, by jego kryzys skończył się tak szybko, jak to tylko możliwe.
Czy Komisja Europejska mogłaby zatrzymać ten program, gdyby rzeczywiście miał zagrozić jednolitemu rynkowi?
– Oczywiście. To, czym się zajmujemy, robimy z każdym z państw członkowskich. Współpracujemy z nimi, żeby zakłócenia konkurencji były tak małe, jak to tylko możliwe. I na wszystkie sposoby staramy się zapewnić, żeby to, co może zrobić jeden, mógł też zrobić każdy inny. Sęk w tym, że Niemcy mogą sobie pozwolić na znacznie więcej niż szereg innych państw członkowskich. Kiedy jednak dyskutujemy rozwiązania europejskie, zasadniczą sprawą jest poczucie solidarności.
A czy rozwiązanie europejskie jest w ogóle możliwe?
– Nie wiem. Jak dotąd apetyt na rozwiązania europejskie nie był zbyt wielki. Mamy unijny fundusz nowej generacji, który jak dotąd nie został wyczerpany, ale wiadomo, że to dopiero pierwszy taki. Myślę, że każdy chce zobaczyć, że to działa, zanim pojawi się prawdziwy apetyt na więcej.
Jeśli jednak jedno rozwiązanie dla całej Europy nie byłoby możliwe, to czy potrafi Pani wyobrazić sobie jakieś rozwiązania częściowe?
– Potrafię sobie wyobrazić wiele różnych rzeczy, naprawdę, ale to, czego doświadczyliśmy, jest właśnie ów niewielki apetyt na finansowanie wspólnych rozwiązań europejskich. Możemy je sobie wymyślać, ale oczywiście potrzeba, żeby państwa członkowskie były skłonne zapewnić ich finansowanie.
Co może przynieść europejskiej gospodarce wprowadzenie limitu cen gazu?
– Zajmujemy się tym od czasu, gdy wybuchł kryzys energetyczny. Przede wszystkim trzeba jednak zapewnić sobie dostawy, bo w przeciwnym razie, obojętnie jaka miałaby być cena, o żadnym ogrzewaniu nie będzie mowy. A to jest naprawdę, naprawdę ważne, żeby ludzie mogli w zimie ogrzewać swoje domy, żeby szpitale mogły ogrzewać swoje budynki i tak dalej. Po pierwsze trzeba więc było zapewnić, że mamy gaz. Po drugie – naciskać na obniżanie jego zużycia w godzinach szczytu, tak aby zapotrzebowanie zmalało. To ustabilizowało ceny i doprowadziło do ich spadku. Obecnie w Europie toczy się dyskusja na temat potencjalnych subwencji dla producentów gazu. Jest to dość trudne, żeby zaprojektować coś w rodzaju modelu ogólnoeuropejskiego, ale w tym momencie jest to analizowane.
Jak realna jest groźba, że jeśli Unia Europejska ustanowi limit cen gazu ziemnego, wówczas ten gaz popłynie na przykład do Azji?
– To faktycznie jest jedna z tych spraw, o których trzeba myśleć. Jeśli ktoś, kto panu sprzedaje różne rzeczy, ma też innych klientów, którzy są skłonni płacić za nie więcej, to może on się do nich przenieść. Problem jest tu taki, że musimy balansować między tym, że chcielibyśmy mieć niższe ceny, a tym, że wciąż musimy mieć dostawy gazu. To po pierwsze. A po drugie musi to być taki schemat, który zapewni bardzo sprawne wykorzystywanie gazu, ponieważ widzieliśmy już w Europie takie schematy, które zwiększały zapotrzebowanie na gaz. A to oczywiście tylko utrudnia sprawę, ponieważ to właśnie wykorzystywanie gazu podbija ceny.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz w tym kontekście mówił o potrzebie współpracy z Japonią, z Koreą Południową. Wyobraża sobie Pani taką współpracę?
– Oczywiście, współpracować musimy ze wszystkimi, ponieważ kryzys energetyczny jest nie tylko europejski. To jest kryzys globalny, nawet jeśli każdy jest uderzany na inny sposób. Europa dostaje bardzo mocno, ponieważ Putin obrócił rynek energetyczny przeciwko nam, zamienił gaz w broń i w ten właśnie sposób go używa. Ale możemy policzyć, czy jesteśmy w stanie zmodernizować gazowy benchmark cenowy, ponieważ ten, który stosujemy, nie pasuje, jak się zdaje, do tego, w jaki sposób rozwinął się światowy rynek gazu.
W jakim horyzoncie czasowym Europa będzie w stanie uniezależnić się od rosyjskich źródeł energii?
– Niestety, to zajmie trochę czasu. Bardzo zachęca nas fakt, że Rada zatwierdziła teraz wniosek (Komisji Europejskiej) REPowerEU, który przyspieszy naszą niezależność (od Rosji). Potrzebujemy jednak znacznie więcej. Ten projekt musi zostać przyjęty również przez parlamenty państw członkowskich. Chwilowo nie jesteśmy tak zależni od rosyjskiego gazu, jak byliśmy, ale to wynika przede wszystkim z tego, że Putin zakręcił nam kurek. Kupujemy więc od innych gaz skroplony. Mamy zatem jeszcze wiele do zrobienia, żeby przyspieszyć nasze dochodzenie do niezależności.
* Urodzona w 1968 roku Margrethe Vestager jest od 2014 roku komisarz Unii Europejskiej do spraw konkurencji. Od 2019 roku jest także wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej do spraw Europy na miarę ery cyfrowej. W latach 2011-14 Vestager kierowała duńskim ministerstwem gospodarki i spraw wewnętrznych oraz była wiceszefową rządu. Od 2007 do 2014 była szefową Duńskiej Partii Socjalno-Liberalnej Radikale Venstre.