W Rosji odradza się kult Stalina. Dlaczego?
5 marca 2023Czwartek piątego marca 1953 roku był niezwykle mroźnym dniem, nawet jak na zimy w Rosji. Po zachodzie słońca termometry spadły do minus 18 stopni. Także w Kuncewie na przedmieściach Moskwy było mroźno. Tu, w daczy, swoje ostatnie dni i godziny spędził Józef Stalin, dyktator ogromnego państwa. Około godziny 21.50 lekarze stwierdzili jego zgon, a następnie zwołano specjalną komisję i ogłoszono żałobę narodową. Trumnę ze zwokami „Ojca Narodów” wystawiono w Sali Kolumnowej Domu Związków, przed którym zaczęła się tworzyć długa kolejka osób pragnących pożegnać Wodza.
Trzy lata potrzebowało radzieckie przywództwo, by w końcu w 1956 roku zdystansować się od kultu Stalina. Ale dopiero w latach sześćdziesiątych po raz pierwszy publicznie uznano go za masowego mordercę.
Urodzony w Gruzji rewolucjonista Józef Wissarionowicz Dżugaszwilli przyjął pseudonim Stalin (człowiek ze stali) i skutecznie rządził Związkiem Radzieckim od 1923 roku. Historycy szacują, że w ciągu trzech dekad stalinizmu ofiarą terroru padło nawet 40 mln ludzi: straconych, zagłodzonych, zabitych lub okaleczonych, wymordowanych w gułagach. Dochodziło do masowych deportacji. Czołówka rosyjskiej kultury, pisarze, poeci, aktorzy, naukowcy, reżyserzy uznani za „wrogów narodu” padali ofiarą denuncjacji, następnie tortur i byli masowo zabijani.
Od śmieci Stalina do wskrzeszenia jego kultu
– Może to zabrzmi dziwnie, ale śmierć Stalina była moim pierwszym świadomym wspomnieniem z dzieciństwa – mówi DW Irina Szczerbakowa, współzałożycielka nagrodzonego Pokojową Nagrodą Nobla rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał.
– Byłam wtedy małym dzieckiem, w 1953 roku, ale dobrze pamiętam śmierć Stalina – mówi 72-letnia historyczka.
– Odbierałem ją w sposób dziecięcy, zwłaszcza atmosferę: jak lodowate zimno i strach; ostatnie miesiące czasów Stalina były bardzo ołowiane, bardzo opresyjne, zamieniły się w oczekiwanie wiosny.
I wiosna nadeszła. Kraj uwolnił się od despoty. Zabalsamowane ciało tyrana, które początkowo umieszczono obok mumii Lenina w mauzoleum na Placu Czerwonym, zostało w 1961 roku pochowane nocą pod murami Kremla.
Niezliczone pomniki i popiersia stalinowskie w Związku Radzieckim i innych krajach bloku wschodniego, stanowiące niegdyś integralną część miejskiego krajobrazu, zostały zniszczone na wielką skalę: stopione lub przetopione, zakopane, wrzucone do rzek. Odwilż lat 60. trwale zmieniła kraj i przygotowała grunt pod pierestrojkę dwadzieścia lat później.
W roku 1989 powstał „Memoriał”, Międzynarodowe Stowarzyszenie Historyczno-Oświatowe, Charytatywne i Obrony Praw Człowieka, które zajmowało się przede wszystkim rozliczaniem stalinowskiego terroru.
Pozdrowienia Stalina z putinowskiej Rosji
A co teraz? Czyżby kult Stalina przeżywał w Rosji renesans? Przez długi czas wydawało się to nie do pomyślenia. – Trend ten pojawił się około 2014 roku wraz z aneksją Krymu – wskazuje w rozmowie z DW rosyjska dziennikarka i publicystka Irina Rastorgujewa, która podobnie jak Szczerbakowa mieszka obecnie w Berlinie.
– Koledzy z rosyjskiej Wikipedii prowadzą szczegółową ewidencję neostalinowskich pomników – mówi dziennikarka. I potwierdza, że pierwsze próby stawiania pomników i popiersi Stalina podejmowano już w latach 90. i 2000., szczególnie na prowincji lub w miejscu urodzenia Stalina w Gori w Gruzji. Ale nie można tego porównywać z tym, co dzieje się obecnie.
Zdaniem Iriny Rastorgujewej należy odróżnić jednostkowe działania, które przedstawiały Stalina jako zaprzeczenie postsowieckiego chaosu i umieszczały popiersie Wodza w ogródku działkowym lub przed siedzibą partii komunistycznej, od odsłony pomnika zarządzonej odgórnie przez władze dużego miasta. Miało to miejsce ostatnio 1 lutego 2023 roku w Wołgogradzie.
W 70. rocznicę zakończenia bitwy pod Stalingradem w Wołgogradzie zainaugurowano odsłonę popiersia Stalina. Burmistrz mówił o „pewnych państwach, które dziś chcą wymazać pamięć o wielkim zwycięstwie armii radzieckiej”. Do tego jednak nie będzie można dopuścić. Jakby tego było mało, z okazji rocznicy bitwy Wołgograd został na jeden dzień przemianowany ponownie na Stalingrad.
– Mogli od razu zmienić nazwę na Putinograd – mówi Irina Rastorgujewa. Dla niej tamtejsza odsłona pomnika Stalina to „dowód na nowy sposób postrzegania rzeczywistości, odgórny sposób interpretowania historii”.
„Z Putinem-Stalinem zwyciężymy”
Zdaniem dziennikarki stoi za tym określona logika. – Zwycięstwo w II wojnie światowej jest ostatnim wspólnym mianownikiem, ostatnim atutem rosyjskiej propagandy, ponieważ w tej chwili sytuacja w Ukrainie wygląda raczej żałośnie.
– A kto przecież wygrał wojnę? Stalin! A kto jest dzisiaj Stalinem? No właśnie, Władimir Władimirowicz. Putin to nasz Stalin, z nim zwyciężymy – tłumaczy publicystka. I dodaje: „Fakt, że nagle nie alianci, nie Armia Czerwona, nawet nie 'bohaterski naród radziecki' (jak ujął Nikita Chruszczow w swoim przemówieniu antysatlinowskim z 1956 roku) miałby wygrać II wojnę światową, ale Stalin osobiście, to przekonanie dominujące w najnowszym okresie rządów Putina”.
Celebrowanie stalinizmu. Nie widać końca
Irina Szczerbakowa nie widzi w przewidywalnej przszłości końca celebrowania stalinizmu w Rosji. Przynajmniej nie za władzy Władimira Putina. Nawet 70 lat po śmierci dyktatora Rosja nie rozliczyła przeszłości i nie zakończyła procesu destalinizacji.
– Nasza organizacja Memoriał wykonała kawał roboty. Ale aż do zamknięcia byliśmy tylko organizacją pozarządową. Zadaniem państwa jest przyznanie się do swoich zbrodni, a zadaniem obywateli przyjęcie do wiadomości, że żyli w zbrodniczym państwie. Jedno i drugie do tej pory się nie spełniło – uważa historyczka.
Jest jednak przekonana, że kiedyś w rosyjskich podręcznikach szkolnych pojawią również rozdziały o stalinizmie, a także „putinizmie”. – Ale zanim to nastąpi, musimy wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje w Ukrainie i zapłacić cenę, która będzie wysoka – przekonuje Irina Szczerbakowa.