Legendarne lata 20. Dlaczego były tak wyjątkowe?
25 czerwca 2023„Miasto, masa, maszyna i ich pochodne: szybkość, wynalazczość, nowość, potęga człowieka i epoki, zapasy z niebem, lot na stalowych skrzydłach, kąpiel w najświeższej wódce dnia, skok w teraz – stają się dla nas przedmiotem nieznanych uniesień” – pisał Tadeusz Peiper w roku 1922 („Zwrotnica”).
Złote lata, czarny czwartek
Lata dwudzieste XX wieku to okres uważany za absolutny czas przełomu, czas w kolorach czarnym i złotym. Z jednej strony – trzęsienie ziemi: czarny czwartek, wielki kryzys i hiperinflacja, a z drugiej – połyskujące złotem i cekinami sukienki do kolan, ogromny skok naukowy i technologiczny, pierwsza rozgłośnia radiowa i pierwsza linia lotnicza, szybkie samochody, rewolucja w architekturze i rozwój miast, niekiełznany rozkwit sztuki i powstanie wielu nowych prądów oraz „-izmów”, to także przedefiniowanie ról kobiety i mężczyzny. Słowo „nowość” stało się wszechobecne.
Wiele z tych zagadnień nie straciło na aktualności do dziś, sto lat później. Tę różnorodność obrazów i głosów łączy wystawa w bońskiej Bundeskunsthalle, pokazująca „coraz to nowe konstelacje, które mają wyostrzyć oko widza na wyjątkowość tamtych wydarzeń, a także na analogie do współczesności”. Ekspozycja koncentruje się na „trzech uniwersalnych zjawiskach, którymi są: metropolie, obrazy człowieka i światy życia. Łączą się jak w kalejdoskopie, tworząc w ten sposób wielowarstwowy obraz epoki”.
Kto kocha film „O północy w Paryżu”, będzie zachwycony. Ta wystawa to szalona przejażdżka w jeszcze bardziej szalone lata 20.
Szał ciał i cały ten zgiełk
Lśniące luźne sukienki, jazz i szalone, narkotykowe bale, pędzące Bugatti… to bardzo często pierwsze skojarzenia ze złotymi latami dwudziestymi. I słusznie, ponieważ są doskonałym lustrem, w którym odbija się ówczesne społeczeństwo.
Moda po zakończeniu I wojny światowej ewoluowała wraz z nową rolą kobiety w społeczeństwie, „Nowa Kobieta” znalazła w niej bardzo silnego sojusznika. To czas, gdy „mała czarna” od Chanel z triumfem zdobywała kolejne kontynenty, prowokując otoczenie swoim androgenicznym szykiem. Ducha czasu ucieleśniała smukła, wysportowana sylwetka, wzdłuż której spływała krótka sukienka z obniżonym stanem, a głowę zdobiła szokująco krótka fryzura na boba, przycięta równiutko, z chirurgiczną precyzją. Wśród ilustrujących to dzieł na wystawie są dwa polskie: słynny i przepiękny „Portret Poli Negri” Tadeusza Styki oraz Tamary Łempickiej „Kobieta w niebieskiej sukience”.
Wysportowana sylwetka była bardzo na czasie. Wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy w 1918 roku otworzyło dostęp do nowych form spędzania wolnego czasu dla szerokich kręgów społeczeństwa. Towarzyszyła temu obsesyjna pogoń za rekordami we wszystkich dyscyplinach. Odnoszący sukcesy sportowcy byli gwiazdami i wzorami do naśladowania.
Bezprecedensowy triumf samochodu sprawił, że stał się on symbolem epoki pełnej prędkości, a Bugatti – miarą wszystkiego w wyścigach i symbolem „ryczących lat dwudziestych”, uzależnionych od prędkości i wszelkiego rodzaju rekordów. Widać to między innymi na obrazie Rafała Malczewskiego „Auto na tle pejzażu zimowego”.
Człowiek-robot kontra człowiek-gramofon
Były to lata złote i szalone, ale i niepewne, czas szpagatu między tradycją a nowoczesnością, rozdźwięków społecznych i klasowości. Procesowi temu towarzyszyły sztuka i kultura, na bieżąco dokumentując przemiany i same im ulegając. Artyści głosili, że kształtują „nową rzeczywistość”.
„Nowe rozkołysanie życia i idei o życiu musi udzielić się także sztuce. Chcąc czy nie chcąc, słudzy jej będą musieli rozwalić więzienie historii i iść za dziejami, które się dzieją” – zauważył Tadeusz Peiper w roku 1922 na łamach „Zwrotnicy” (czasopismo Awangardy Krakowskiej, wydawane w latach 20.).
Zachłyśnięcie technologią stanowiło inspirację dla twórców. To wtedy właśnie (w roku 1927) Fritz Lang nakręcił „Metropolis” – ponurą wizję miasta przyszłości, z przerażającą postacią Futury, kobiety-robota, Maschinenmensch (człowiek-maszyna). Ciekawostką jest fakt, że Futura stanowiła mocną inspirację dla Ralpha McQuarriego, który zaprojektował słynnego złotego robota C-3PO, jedną z głównych postaci „Gwiezdnych Wojen”. Współczesna nam popkultura wchłonęła Futurę bez mrugnięcia okiem, choćby w teledysku „Radio Ga Ga” zespołu Queen. Można wyliczać bez końca.
Już wtedy, w latach 20., pojawiło się pytanie: czy możemy w ogóle kontrolować maszyny? To kolejne bardzo aktualne zagadnienie; obecnie przecież nasila się dyskusja nad zależnością od technologii oraz zagrożeniami związanymi ze sztuczną inteligencją.
W opozycji do owych dystopijnych obaw inni artyści z dużym entuzjazmem przedstawiali związki człowieka z maszyną. Powszechna industrializacja mocno wpłynęła na sztukę, w tym – malarstwo, kolaże i fotografię. Artyści tacy jak Willi Baumeister i Fernand Leger podkreślali pozytywną interakcję między człowiekiem a maszyną, podobnie – polski artysta Marek Włodarski (Henryk Streng). Pokazany w Bonn jego obraz „Pan z gramofonem” (1926) to człowiek i maszyna, którzy zdają się być zbudowani tak samo – z geometrycznych brył, przez co ów Pan wygląda prawie jak manekin, bardzo mechanicznie; mechanicznie niczym towarzyszący mu gramofon. Warto zaznaczyć, że w twórczości Marka Włodarskiego bardzo wyraźnie widać wpływ rosyjskiej awangardy, szczególnie – Kazimierza Malewicza oraz El Lissitzkiego.
Prouny i planity
A skoro już o tych dwóch artystach mowa… Ich prac również nie brakuje na wystawie.
Wydane w roku 1923 barwne litografie El Lissitzkiego, projekty do opery futurystycznej „Zwycięstwo nad słońcem”, robią piorunujące wrażenie, zajmując całą ścianę na wystawie, jedna przy drugiej. To słynne „prouny” (akronim od rosyjskich słów „projekty utwierdzenia nowego”) tego awangardzisty, czyli kompozycje figur geometrycznych, tworzących na płaszczyźnie wrażenie przestrzeni. El Lissitzky, architekt z wykształcenia, przedstawił bohaterów jako mogące się poruszać bryły. Ta synteza architektury i malarstwa bardzo wpłynęła na inne ówczesne przełomowe ugrupowania – De Stijl oraz Bauhaus, również zaprezentowane w Bonn.
I tu kierujemy wzrok na Oskara Schlemmera i jego imponujący projekt fryzu ściennego do Domu Mendelsohna w Berlinie. Ów twórca z kręgu Bauhausu bowiem nigdy nie traktował postaci ludzkiej jako zwykłego motywu, a rozumiał ją jako część otoczenia i zbioru odniesień. Analizując standardowe wymiary i proporcje, stworzył idealną typową reprezentację postaci ludzkiej w przestrzeni. Wielki karton na wystawie to doskonała lekcja o tym genialnym artyście. Co więcej, w roku 1923 stworzył „Balet triadyczny”, gdzie na tancerzy nakładane były rzeźbiarskie kostiumy, co przekształcało ich w małe formy architektoniczne lub mechaniczne marionetki.
W Bonn pokazano też „planity” Kazimierza Malewicza; to jego projekty architektoniczne, „przyszłe mieszkania dla Ziemian”. Miały swobodnie poruszać się w przestrzeni kosmicznej niczym gigantyczne promy kosmiczne. Choć technicznie niemożliwe do zrealizowania, powszechnie inspirowały niezliczonych architektów i artystów.
Dziewczyna z portretu
Bardziej niż w kiedykolwiek wcześniej lata 20. rzucały wyzwania ustalonym porządkom i przełamywały tabu. Rozluźniono poglądy na seksualność i miłość osób tej samej płci. Berlin był nie tylko domem dla najbardziej liberalnej sceny gejowskiej w Europie, ale także dla pierwszego na świecie Instytutu Badań Seksualnych. Kierujący nim Magnus Hirschfeld od 1897 roku prowadził kampanię na rzecz społecznego uznania lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych oraz przeciwko ich kryminalizacji i prześladowaniom prawnym.
Większa widoczność różnorodnych tożsamości seksualnych znalazła również odzwierciedlenie w sztuce. Artyści, tacy jak czeski malarz awangardowy Toyen, kwestionowali normatywne role płciowe. Autoportrety fotografki-lesbijki Claude Cahun z kolei pokazują, że prezentacja płci jest niejednoznaczna i płynna. Duński artysta Einar Wegener zaś podjął najbardziej radykalny krok. Po latach życia z podwójną tożsamością, na początku lat 30. przeszedł kilka operacji zmiany płci, aby żyć jako Lili Elbe. Tę historię rozpowszechnił film z roku 2015 „Dziewczyna z portretu”.
Zaproszenie do podróży
Przechadzka po kolejnych salach bońskiej Bundeskusthalle to podróż w czasie i przestrzeni oraz ogromna lekcja historii: sztuki, designu, mody, architektury, techniki, muzyki i sportu, a nawet – sfer życia i światopoglądów. Kuratorka wystawy Agnieszka Lulińska skomponowała wielowymiarowy obraz epoki, zestawiając dziesiątki wspaniałych dzieł. Jest wśród nich godna reprezentacja polskich artystów, których prac użyczyły Muzeum Narodowe w Warszawie, warszawskie Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku oraz Villa la Fleur.
A samą ekspozycję otwiera prawdziwe Bugatti, co stanowi zapowiedź tej wspaniałej podróży.
*Wystawa „Lata dwudzieste: W kalejdoskopie nowoczesności” w Bundeskunsthalle w Bonn potrwa do 30. lipca 2023 roku.