Mają pomysł na biznes. Warszawskie startupy nad Renem
11 kwietnia 2019Grzegorz i Natalia Ciosek oglądali właśnie „Harry'ego Pottera” i kiedy w filmie ożywały strony magicznych ksiąg, Grzegorz zaczął się zastanawiać, czy taki chwyt można by zastosować w komunikacji z klientem. Szybko okazało się, że można, a kluczem jest Augmented Reality, czyli „rozszerzona rzeczywistość”. Wystarczyła aplikacja, która kojarzy zdjęcie z przypisanym jej filmem.
We wrześniu 2017 r. powstała firma Runvido, a kilka miesięcy później miała pierwszego klienta. Teraz już z aplikacji Runvido korzystają znane marki, banki i media. – To skuteczny sposób komunikacji z klientem – przekonuje Grzegorz Ciosek. – Na nośniku można zmieścić więcej informacji niż na tradycyjnej ulotce – wyjaśnia. Dodaje, że korporacje mogą zaoszczędzić nawet 70 proc. kosztów druku. Przekaz jest też bardziej efektywny. – Klienci szybciej decydują się na zakup – dodaje Natalia Ciosek, która teraz chce zainteresować produktem niemieckie koncerny.
Pomysł na biznes
Początkiem miała być prezentacja w Duesseldorfie. Runvido i siedem innych warszawskich firm przyjechało do stolicy Nadrenii Północnej-Westfalii na Tydzień Startupów (5.-12.04.2019). Pięciominutowy pitch miał przekonać publiczność o potencjale i oryginalności pomysłu na biznes. Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (AHK) pomogła zorganizować spotkania z potencjalnymi partnerami, klientami i inwestorami.
Takie rozmowy w Duesseldorfie odbyła m.in. firma Onstage. Wiolonczelistka Kasia Świętochowska i jej zespół postanowili przyciagnąć na koncerty muzyki klasycznej młodych ludzi. – Zaledwie 10 proc. Niemców poniżej 30. roku życia chodzi na takie koncerty – mówi. Wiele osób omija sale koncertowe, obawiając się tego doświadczenia. Onstage wymyślił aplikację, która ma pomóc przełamać lody. Publiczność w sali koncertowej może na smartfonie śledzić to, co dzieje się na scenie. – A do tego przejrzeć program koncertu, poczytać o utworach, kompozytorze i wykonawcy – wyjaśnia Kasia Świętochowska. – Jeśli ktoś już wykona pierwszy krok, jest szansza, że zakocha się w muzyce wykonywanej na żywo – mówi.
Ale czy melomanom nie będzie przeszkadzać, że sąsiedzi wlepiają wzrok w komórki? – To kwestia marketingu. Sale koncertowe muszą wcześniej poinformować, że będzie to specjalny rodzaj koncertu – wyjaśnia Świętochowska. Ci, którzy odważyli się już na eksperyment, są zadowoleni – zaznacza. A są wśród nich filharmonie w Warszawie, Bazylei i Porto. Na jednym z koncertów w portugalskim mieście aż połowę publiczności stanowili młodzi ludzie. Świętochowska jest przekonana, że zachęciła ich aplikacja. Teraz Onstage liczy na Niemcy.
Przywiązani do rodzimych marek
Partnerów nad Renem szuka też NanoPure – startup, który opracował oparty na polimerach przewodzących dodatek antykorozyjny. Firma ma już inwestora, ale szuka partnera przemysłowego, z którym mogłaby przetestować swój wynalazek. – Zależy nam na dużym partnerze z rynku farb – mówi Krzysztof Urbanek, prezes NanoPure. Na początku przyszłego roku gotowa będzie we Wrocławiu linia produkcyjna. Czy do tego czasu uda się startupowi przekonać któryś z niemieckich koncernów?
– Wejście na niemiecki rynek nie jest łatwe – mówi Paweł Kwiatkowski, dyrektor działu doradztwa rynkowego w AHK. – Niemcy są przywiązani do rodzimych marek, dlatego zaistnienie na tym rynku, zbudowanie wizerunku i zdobycie zaufania wymaga sporo czasu – wyjaśnia.
Startupy z Polski zachęca Irina Kordon z Agencji Wspierania Rozwoju Gospodarczego w Duesseldorfie. – Tutejsze koncerny szukają nowych rozwiązań, a polskie startupy robią na mnie wrażenie – są odważne i mają zaskakujące rozwiązania – mówi Kordon.
Postawić stopę nad Renem
Niektóre z warszawskich firm, które zaprezentowały się nad Renem, mają już na swoim koncie spore sukcesy. Firma Wandlee oferująca chatboty, które – jak zapewnia – „znają się na humorze, ironii czy sarkazmie”, przekonała już do siebie niemiecką agencję reklamową Jung von Matt. Agencja wykorzystała chatboty w ramach kampanii dla szwajcarskiej sieci sklepów Migros. – Mamy ok. 120 klientów, głównie w Polsce, ale i takich którzy działają w 20 krajach – mówi Igor Sawczuk, prezes i jeden z założycieli Wandlee. Teraz liczy na to, że kolejni klienci będą chcieli sprawdzić inteligentne chatboty, co pozwoli firmie „postawić stopę” w Nadrenii Północnej-Westfalii.
Ale i MiM Solutions przywiózł do Duesseldorfu narzędzie marketingowe. Spółka oferuje rozwiazania z zakresu badania cech użytkownika internetowego na podstawie zebranych danych. Obiecuje, że jest w stanie nie tylko zrozumieć każdego użytkownika, ale i przewidzieć jego następny krok lub reakcję na dany produkt.
Nie zawsze taniej
Agnieszka Bukowska, szefowa enJoinera, wie, że zaistnienie na niemieckim rynku wymaga czasu i cierpliwości. Już po raz drugi przedstawiała się na startupowej scenie w Duesseldorfie. – Rok temu przyjechałam rozeznać rynek, a w tym roku prowadzić konkretne rozmowy – mówi Bukowska. enJoiner wymyślił kubiki – kwadratowe elementy o wszechstronnym zastosowaniu. Można z nich zrobić altankę, saunę, szklarnię, biuro, a nawet dom. Bukowska ma nadzieję, że kubiki, które stały już nad Wisłą i w różnych parkach, zagoszczą niebawem nad Renem.
Wizję ma także Hyper Poland, grupa inżynierów pracująca nad nowym środkiem transportu – super szybkiej kolei próżniowej. Choć nie jest to jedyna firma, która pracuje nad tego typu technologią, Polacy przekonują, że ich kolej będzie najszybsza (do 1200 km/h) i tańsza, bo wykorzystuje dostępną infrastrukturę kolejową.
PelviFly z kolei wie, że tańszy na niemieckim rynku nie będzie, bo nie jest refundowany z ubezpieczenia. To inteligentny gadżet z aplikacją do ćwiczeń mięśni dna macicy. – Pozwala trenować w warunkach domowych, ale pod okiem specjalisty. I motywuje panie do ćwiczeń, które powinny trwać od 3 do 6 miesięcy – mówi Gabriel Herman, wiceprezes zarządu firmy. W Polsce PelviFly testuje już tysiąc kobiet, w Austrii ruszył projekt pilotażowy, a w Szwajcarii – kooperacja z kliniką. – Pora na partnerów w Niemczech – stwierdza Herman.
Duesseldorf i startupowe ambicje
Miejscowe instytucje podkreślają atrakcyjność Nadrenii Północnej-Westfalii jako miejsca na ulokowanie biznesu. W tym najbardziej zaludnionym kraju związkowym Niemiec mieszka 11,4 mln osób, swoją siedzibę mają słynne koncerny, a kilka lotnisk ułatwia robienie interesów na całym świecie.
Z roku na rok rośnie też znaczeniu Duesseldorfu jako centrum sceny startupowej. Podczas gdy w roku 2015 istniało w tym mieście tylko 135 startupów, to trzy lata później już 350. Młode firmy mogą liczyć na około 250 imprez rocznie, w których chodzi o innowacje, coworking, huby i akceleratory. W Duesseldorfie, Kolonii i Akwizgranie specjalne inkubatory sprawują pieczę nad innowacyjnymi przedsiębiorstwami, a kilka lat temu rząd krajowy stworzył sześć regionalnych hubów, które mają służyć współpracy między startupami, korporacjami i firmami średniej wielkości. Coraz więcej koncernów tworzy też własne akceleratory pomagające przekuć pomysł na biznes.
Kiedy już polskie firmy zaistnieją na niemieckim rynku chwalą sobie jakość infrastruktury, moralność płatniczą partnerów, przewidywalność polityki ekonomicznej i dobrą współpracę z administracją – wynika z ankiety przeprowadzonej przez AHK pod koniec ubiegłego roku. Za słabe punkty uznają jednak koszty pracy, wysokie podatki i brak fachowców.
Warszawska Noc Startupów w ramach Tygodnia Startupów w Duesseldorfie była jedną z imprez zorganizowanych przy współpracy miejscowego Instytutu Polskiego z okazji 30-lecia partnerstwa Duesseldorfu i Warszawy.